"Atak na tego, kto służy (narodowi), to atak na wszystkich, którzy służą" - napisał w oświadczeniu republikański spiker Izby Reprezentantów John Boehner po zamachu na demokratyczną posłankę Gabriele Giffords. "Bezsensowny i straszny akt przemocy" - to z oświadczenia Baracka Obamy. Prezydenta i demokraty. Szeryf Clarence Dupnik nie ujawnił nazwiska zatrzymanego zamachowca, ale oznajmił, że to recydywista i "jest powód, by sądzić, żema problemy psychiczne".
Dwa miesiące minęły od kampanii przed wyborami uzupełniającymi, które przywróciły przewagę Republikanów w Kongresie. Kampanii, w której Giffords była jednym z celów na mapie gubernator Palin, mapie zatytułowanej "Zdiagnozowaliśmy problem, pomóż nam przepisać lekarstwo". Palin także pospieszyła z kondolencjami. Czyżby nie czuła, że "ma krew na rękach"?
Nie. Nie mówi tego też ojciec Giffords, choć przez łzy rzuca dziennikarzowi: "Miała wrogów" - to rywale córki w wyborach. Ma za złe policji, że nie jest o niczym informowany, ale dalej się nie posuwa. Partyjni koledzy Giffords nier wykrzykują do kamer "Nie zabijajcie nas!". Nie twierdzą, że polityczny rywal powinien przyjąć odpowiedzialność lub co najmniej milczeć. Nie obiurzają się, że szeryf sugerując już teraz chorobę psychiczną sprawcy zamazuje polityczną winę jednej partii.
Nie jestem szczególnym fanem amerykańskiej demokracji. Kilka lekcji już jednak tam odrobili.
