Krzysztof T Krzysztof T
110
BLOG

Leninowski model partii i iluzje frakcyjności

Krzysztof T Krzysztof T Polityka Obserwuj notkę 9

 

 

 

Nośne ostatnimi czasy są, w ogólnej aurze opinii negatywnych wobec PiSu, frazesy stwierdzające, iż to model kierowania partią przez Jarosława Kaczyńskiego do złudzenia przypomina sposób, w jaki swą partią zarządzał nie kto inny jak Lenin. Czy jednak pod grubymi warstwami krytycyzmu wobec ugrupowania braci Kaczyńskich, nie kryje się bolesna prawda o całokształcie polityki parlamentarnej? Czy ten nieznośny, odpędzany przez wszystkich duch dyktatorskiego modelu sprawowania przywództwa w partii nie jest najlepszym świadectwem tego, co przenika totalność myślenia o kontroli nad ciałem partyjnym w Polsce?

 

Leninowski model funkcjonowania partii ująć można skrótowo w formułach takich, jak centralizacja, równoznaczna z zabiciem pluralizmu wewnątrz partii i zwalczaniem wszelkich frakcji odstających od precyzyjnie nakreślonej przez przywództwo linii. Każde odstępstwo od panującej ortodoksji równa się grzechowi i winno być karane natychmiastową relegacją. Wydaje się, iż jest to model unaoczniający, jak sytuacja ma się w Prawie i Sprawiedliwości. Jarosław Kaczyński, autorytarnie sprawujący funkcję kierowniczą, wytycza kierunki rozwoju partii i cele, które ma realizować, odrzucając wszelkie wątpliwości, uwagi czy zastrzeżenia przedstawiane przez innych jej członków. Kwestionowanie dominującej linii, skonstruowanej przez wodza, równa się kwestionowaniu jego kompetencji, co nieuchronnie musi mieć swoje konsekwencje w postaci wyrzucenia z formacji tego, który śmiał je podważać. Multilateralna budowa partii, polifonia, wielość głosów poddawanych pod rozwagę – to zjawisko niedopuszczalne. Pluralizm zostaje zabity w imię monolitycznej struktury. Doniesienia o ewentualnych frakcjach, jak np. Ziobryści czy też „Muzealnicy” to zwrócenie uwagi nie na zróżnicowanie światopoglądowe, jakie ma miejsce w ugrupowaniu, ale raczej na linie podziału, które rysują się nie podług kontrowersji ideologicznych, lecz układów personalnych.

 

Kolejny znany frazes mówi, że PO to w swej istocie anty-PiS, co musi prowadzić do konkluzji, iż wszelkie wady i przywary partii Kaczyńskich muszą mieć swój rewers w postaci pozytywnych cech formacji Tuska. Błąd ten należy zdemaskować, jednocześnie wskazując na przyczyny, które mogą do takiej dezinterpretacji skłaniać.

 

Platforma w żadnym stopniu, jeśli mowa o modelu zarządzania, nie różni się od PiSu. Mamy wyrazistego lidera, który otacza się posłusznymi sługusami, nie znosi sprzeciwu czy kwestionowania jego racji, co więcej, nie przyjmuje możliwości zaistnienia jakiejś debaty czy dialogu wokół fundamentów programowych partii. Wobec tak postawionej tezy można wysnuć następujące obiekcje: jak to, przecież mamy lewicowe skrzydło PO, uosabianie przez Palikota czy Kutza, mamy również skrzydło konserwatywne, reprezentowane choćby przez Gowina. Jest to jednak tylko złudzenie. Spryt PO polega na tym, iż potrafi ona, w przeciwieństwie do PiSu właśnie, stwarzać iluzję frakcyjności, realnych sporów rozdzierających partię, kreując tym samym wizerunek ugrupowania pluralistycznego, akceptującego wewnątrzpartyjną dyskusję nad kluczowymi kwestiami. Kończy się to jednakże na powierzchownym wrażeniu – Palikot czy Gowin mają faktycznie przyzwolenie na artykułowanie pewnych poglądów, wyrażanie treści, które mogą zachwiać partyjną ortodoksją, lecz nie znajdują żadnego oddźwięku w rzeczywistości: zarówno pomysły jednego, jak i drugiego nie są realizowane czy nawet brane na poważnie (In vitro, eutanazja, Przyjazne Państwo). Są to wyłącznie medialne figury generujące iluzje pluralizmu, tkające zasłonę, która przykrywa kompletny i permanentny brak możliwości sprzeciwu czy deliberacji wewnątrz podmiotu politycznego, jego monolityczność i arbitralność kierownictwa.

 

Odpędzanie tego, nawiedzającego co rusz publicystów i rozmaitych komentatorów, upiora leninowskiego modelu przywództwa partyjnego, a najchętniej egzorcyzmowanie go poprzez krytykę PiSu, jako najlepszej jego egzemplifikacji, jest świadectwem czasu, Zeitgeistem, od którego nie da się uwolnić, a który przedstawia smutny obraz naszej politycznej rzeczywistości.

Krzysztof T
O mnie Krzysztof T

Rocznik 91, nietzscheański dandys.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka