Krzysztof T Krzysztof T
71
BLOG

O zmarłych czasem trzeba mówić źle

Krzysztof T Krzysztof T Rozmaitości Obserwuj notkę 35

 

Przewidywałem, że tak będzie. Przypomniał mi się wpis Chevaliera, dotyczący reakcji Krzysztofa Bosaka na śmierć Geremka, w którym to napisał on prorocze słowa, iż po śmierci Kołakowskiego zapewne będą grzmieć „jak to dobrze, że odszedł ten stary dziad (...) filozof bez dokonań naukowych”. Frazeologia ta, w różnych wariantach, częstokroć niewypowiedzianie obscenicznych, ordynarnych i uwłaczających kulturalnemu człowiekowi, pojawia się na całym Salonie. Kolejni komentatorzy prześcigają się w dezawuowaniu dorobku profesora Kołakowskiego, pisząc, iż (tak, takie teksty naprawdę się zdarzają) „Główne nurty marksizmu” w latach swego wydania (1976-78) wcale nie były odkrywcze, ani potrzebne, bo „marksizm wszędzie był już trupem”, a „było już pewne, że system upadnie”. Czy na pewno tak wielu było przekonanych w owych latach co do nieuchronnego upadku PRL? Śmiem sądzić, iż nie był to zbyt powszechny element świadomości ludzi żyjących w tamtych czasach. Marksizm trupem? Świadczy to wyłącznie o dyletantyzmie autorów tych powierzchownych, ale jakże autorytatywnych i arbitralnych, sądów. „Główne nurty marksizmu” są fundamentalną pracą z zakresu krytyki myśli marksistowskiej, i próby podważania ich wartości intelektualnej przez jakichś salonowych kołtunów, dużo w tej kwestii nie zmienią. Życzyć im można chyba jedynie tego, by zapoznali się z tym dziełem, a ich argumenty przeciw „lewactwu”, staną się nieco głębsze i bardziej wyrafinowane, przestając oscylować wokół wykrzykiwanych fraz o „żydowskim spisku” albo „cywilizacji śmierci”.

      Można wysuwać zarzuty wobec dorobku Kołakowskiego, jak chociażby wobec końcowych fragmentów trzeciego tomu „Głównych nurtów marksizmu”, gdzie, moim zdaniem, dochodzi do zbyt jednostronnej i tendencyjnej krytyki Szkoły Frankfurckiej czy Marcuse’ego (szczególnie tutaj wydaje się ona objawowa i nazbyt afektowana), gdzie zabrakło miejsca dla szczegółowego omówienia teoretyka tak ważkiego i fundamentalnego dla lat 60tych, jak Louis Althusser, którego autor zbył dwoma czy nawet jednym akapitem. Można, oczywiście, mieć wątpliwości co do przeszłości Kołakowskiego, wskazywać na te partie jego życiorysu, które nikomu nie przysporzyłyby tytułu do chwalby. Ale, co ważne, Kołakowski, całą swoją późniejszą twórczością i działalnością, starał się „odpokutować” za błędy młodości, za uwikłanie w stalinizm, za zaangażowanie w ponury okres polskiej historii – jednym z elementów tego procesu ekspiacji, były właśnie „Główne nurty marksizmu”, tak cenione w konserwatywnych kręgach intelektualnych, również w Polsce (pamiętam, z jakim szacunkiem i respektem wobec „Głównych nurtów marksizmu” wypowiadali się Cichocki, Karłowicz i Gawin – salonowi prawacy powinni się od nich uczyć). Miał Kołakowski, tę rzadką wśród filozofów zamieszanych we władzę odwagę, by przyznać się do błędu. Heidegger, denuncjujący swoich kolegów-profesorów ze względu na pacyfistyczną przeszłość, wypraszający z zajęć żydowskich studentów, członek NSDAP, obiecujący w swym przemówieniu z okazji objęcia rektoratu wprowadzić uniwersytet na nową, narodowosocjalistyczną drogę, powodujący wśród swych uczniów w konsternację, gdyż, jak pisał Karl Lowith, nie wiedzieli oni, czy „wstąpić do S.A. czy też czytać presokratyków”, nigdy nie wyznał winy, nie okazał cienia skruchy w związku ze swym zaangażowaniem w reżim Hitlera. To samo Carl Schmitt, tak dzisiaj popularny, i to zarówno pośród prawicowych, jak i lewicowych filozofów polityki – nigdy nie rozliczył się z brunatnej karty w swym życiorysie, co więcej, w swych ostatnich, powojennych dziełach umieszczał antysemickie wierszyki. Największym przychodziło to z największą trudnością albo nigdy, natomiast Kołakowskiemu udało się odzyskać sumienie.

Krzysztof T
O mnie Krzysztof T

Rocznik 91, nietzscheański dandys.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości