Pijany kierowca uniknął kary. Uratowała go niezwykła choroba

Redakcja Redakcja Zdrowie Obserwuj temat Obserwuj notkę 4
Mieszaniec Belgii Jechał pod wpływem alkoholu, ale nie poniósł za to żadnych konsekwencji, kiedy wyszło na jawa, że cierpi na tzw. zespół autobrowaru.

Zespół fermentacji jelitowej zwany autobrowarem

Jak podała agencja Reuters kierowca został oczyszczony przez sąd od zarzutu prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu, bo choruje na zespół fermentacji jelitowej zwany autobrowarem (ABS).

Prawniczka Anse Ghesquiere powiedziała, że jej klient cierpi na rzadką chorobę, podczas której dochodzi do endogennej produkcji etanolu. Dodała, że kolejnym niefortunnym zbiegiem okoliczności jest to, że mężczyzna ten pracuje na co dzień w browarze.

Trzech lekarzy badających oskarżonego niezależnie od siebie potwierdziło, że cierpi on na ABS. Belgijskie media podały, że sędzia w ogłoszonym wyroku zaznaczył, iż mężczyzna nie doświadcza objawów upojenia alkoholowego. Lisa Florin, biolog kliniczny z belgijskiego szpitala AZ Sint-Lucas, wyjaśniła, że osoby cierpiące na to schorzenie produkują ten sam rodzaj alkoholu, który występuje w napojach, ale w większości odczuwają go słabiej. Jak wyjaśniła, ludzie nie rodzą się z tą chorobą, ale mogą na nią zapaść, jeśli cierpią na inne dolegliwości gastryczne.


Czym jest zespół fermentacji jelitowej? "Mało znane zaburzenie"

Czym jest zespół fermentacji jelitowej (ang. gut fermentation syndrome, endogenous ethanol fermentation lub auto-brewery syndrome), w skrócie rzeczywiście zwanym autobrowwarem? To mało znane i słabo udokumentowane zaburzenie, w którym odurzające ilości etanolu są wytwarzane poprzez endogenną (prowadzoną przez organizm człowieka) fermentację w obrębie układu pokarmowego chorego.

Chociaż to poważna choroba to większość publikacji na temat tego zespołu ma charakter anegdotyczny. Pierwszy opis zaburzenia związanego z endogenną produkcją alkoholu w przewodzie pokarmowym człowieka został opublikowany w 1948 roku przez R. Ladkina, brytyjskiego urzędnika zajmującego się edukacją zdrowotną w Ugandzie oraz lekarza J. Davisa.

Wspomniani autorzy opisali na łamach „British Medical Journal” przypadek śmierci 5-letniego chłopca przyjętego do Mulago National Referral Hospital w Kampali w Ugandzie 26 kwietnia 1946. Pacjent zmarł następnego dnia, a przeprowadzone badania nie wykazały przyczyn. Odnotowano tylko występowanie dużych ilości gazów w układzie pokarmowym oraz biało-zielonej treści o konsystencji kleiku. Dr. Davisa zaskoczył towarzyszący sekcji intensywny zapach alkoholu, bowiem dziecku podawano tylko żywność dostarczoną przez matkę i nie spożywało leków na bazie etanolu, ani tradycyjnych lokalnych form napojów piwnych. Lekarz określił, że zgon był spowodowany wstrząsem wywołanym nadmiernym przemęczeniem żołądka.

Davis przypuszczał, że obecność tak dużej ilości gazów, bardzo silne wzdęcie, które doprowadziło do pęknięcia ścian żołądka i zapach alkoholu mogły być wywołane przez fermentację spożytych przez chłopca w poprzednim dniu słodkich ziemniaków. Lekarz zaznaczył, że nie odnotował żadnych innych znanych objawów chorobowych lub urazów, które mogłyby być przyczyną zgonu. Odnotowywane w późniejszym okresie przypadki zaburzenia były traktowane jako niewytłumaczalna choroba, w której występują bóle brzucha i bóle głowy. Japończyk K. Iwata opisał 12 przypadków zaburzenia, które wystąpiły przed 1972 rokiem. Opisał zespół jako tajemniczy stan u pacjentów z przewlekłymi infekcjami drożdżakami. Naukowcy zwracali uwagę na odnotowywane nieprawidłowości enzymu wątrobowego, co wskazywało na trudność w usuwaniu alkoholu z organizmu.


Pijany, choć nic nie pił...

W 2013 roku gastroenterolog Justin McCarthy i Barbara Cordell z Panola College w Carthage w Teksasie opublikowali opis zaburzeń stwierdzonych u 61-letniego pacjenta, który zgłosił się po pomoc, wskazując że od ponad 5 lat cierpi z powodu zatrucia organizmu. Wyjaśnił, że po przebyciu w 2004 roku operacji złamanej stopy i prowadzonej później antybiotykoterapii, zaczął odczuwać stan odurzenia alkoholowego już po spożyciu 2 piw, a czasem miał odczucie odurzenia, nawet gdy wcześniej nie spożywał jakiejkolwiek formy alkoholu. Żona pacjenta, z zawodu pielęgniarka, udokumentowała reakcje jego organizmu prowadząc rejestr wyników pomiarów wykonywanych za pomocą legalizowanego alkomatu. Odczyty sięgały nawet 3,3-4 promila a nie występowała żadna korelacja między tymi epizodami a spożyciem alkoholu. Nawet w niewielkich ilościach np. w cukierkach z nadzieniem likierowym.

Epizody zaczęły występować częściej, gdy chory wykonywał zwiększony wysiłek fizyczny, opuścił posiłek lub poprzedniej nocy spożywał alkohol. Przez kolejne lata częstotliwość zaczęła się zwiększać, wzrastało także natężenie ataków. W listopadzie 2009 pacjent został zabrany na pogotowie z silnymi objawami. Badanie stężenia alkoholu we krwi dało wynik 3,7 promila pomimo że chory w tym dniu nie spożywał alkoholu. W kwietniu 2010 pacjent został poddany 24-godzinnej obserwacji. Analizy wykazały obecność bakterii Helicobacter pylori w żołądku, a w stolcu obecność rzadkich gatunków drożdży i Saccharomyces cerevisiae. Lekarze upewnili się, że pacjent nie ma przy sobie alkoholu i zakazali przez czas obserwacji kontaktu z odwiedzającymi. Przeprowadzono prowokację podając pacjentowi glukozę i włączając dietę bogatą w węglowodany. Po południu poziom stężenia alkoholu we krwi wzrósł do 1,2 promila.

Zaburzenia pacjentów, którzy po spożyciu pokarmów o wysokiej zawartości węglowodanów wchodzą w stan nietrzeźwości zaczęto określać jako „auto-brewery syndrom”, a za czynnik sprawczy uznawano drożdżakowce i Saccharomyces cerevisiae. Ten ostatni gatunek został uznany za główną przyczynę tego zaburzenia.

Tomasz Wypych

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości