Chociaż Jeremy Clarkson przez lata sceptycznie podchodził do kwestii zmian klimatycznych, dziś otwarcie mówi o swoim strachu przed katastrofą ekologiczną. Znany prezenter przyznaje, że obawia się szczególnie o przyszłość brytyjskiego rolnictwa. „To powinno martwić każdego jedzącego człowieka” – podkreśla.
Przemiana Jeremy'ego Clarksona. Od krytyki ekologów do obaw o przyszłość
Przez wiele lat Clarkson negował zmiany klimatu i atakował znanych aktywistów. W 2019 r. głośnym echem odbiła się jego wypowiedź na temat Grety Thunberg, którą oskarżył o niszczenie rynku motoryzacyjnego. „Jest szalona i niebezpieczna. Jej idiotyzm nie pozwala młodym ludziom spać spokojnie” – mówił wówczas. Dziś jednak prezenter podkreśla, że jego dawne słowa były częścią medialnego wizerunku, a nie rzeczywistym poglądem.
Rola rolnictwa w zmianie podejścia Jeremy'ego Clarksona
Punktem zwrotnym w podejściu dziennikarza okazała się jego przygoda z rolnictwem. Od kiedy prowadzi własne gospodarstwo i uprawia jęczmień, zaczął dostrzegać, jak bardzo klimat Wielkiej Brytanii stał się niestabilny. „W ciągu ostatnich pięciu lat zauważyłem tu dramatyczną zmianę. Przez ten czas nie mieliśmy w ogóle opadów śniegu, może przez minutę padał śnieg z deszczem. Tymczasem kiedyś miewaliśmy tu śnieg co roku” – powiedział w rozmowie z The Telegraph.
Clarkson: Katastrofa rolnicza wisi w powietrzu
Clarkson nie tylko odciął się od dawnych wypowiedzi, ale i wprost mówi o zagrożeniach, jakie niesie globalne ocieplenie. „Po tym, jak w 2024 roku nie przestawało padać, w roku 2025 nigdy padać nie zaczęło (...). Wszystko wskazuje na to, że zbiory w tym roku będą katastrofą. To powinno martwić każdego jedzącego człowieka. Jeśli katastrofa tych rozmiarów spadłaby na jakikolwiek inny przemysł, to mielibyśmy płacz i zgrzytanie zębów” – stwierdził.
Salonik
Inne tematy w dziale Rozmaitości
