Krzysztof T Krzysztof T
22
BLOG

SLD musi odejść

Krzysztof T Krzysztof T Polityka Obserwuj notkę 7

   

    Wyrafinowaną formą groteski wydaje się być wypowiedź Grzegorza Napieralskiego, poprzedzająca chronologicznie spotkania z prezydentem i rzekome porozumienie z PiS w sprawie mediów publicznych, logicznie zaś bez jakiegokolwiek związku z tym zdarzeniem (co może się jeszcze okaże w toku dalszego wywodu), w jakimś wywiadzie sprzed tygodnia czy dwóch udzielona dla „Dziennika”. Mianowicie o jego dumie z PRL, o wielkim szacunku dla Jaruzelskiego. W innych wypowiedziach również pojawiają się motywy co najmniej budzące niesmak, w najlepszym wypadku – uśmiech zażenowania. A dokładnie uderzające w tony: nie było żadnej grupy trzymającej władzę, nikomu przecież nie udowodniono winy przed sądem.

     Oba te gesty wpisane są w ryzykowne obszary symbolicznych znaczeń, sygnalizujących przyzwolenie graniczące z aprobatą dla określonych patologii lewicy, nie może pozostawiać złudzeń co do indolencji, bo nie wierzę w autodestrukcję z premedytacją, nowego przewodniczącego SLD. Apologia środowiska bezpośrednio zamieszanego w aferę Rywina, stanowi wyjątkową skazę na odnawianym wizerunku Sojuszu, który ponoć miał się cechować społeczną wrażliwością i czułością na potrzeby i problemy społecznie upośledzonych. Tymczasem Napieralski broni symboli establishmentu, który jak najdalej oddalił się od bolączek przeciętnego obywatela, który zszargał imię lewicy w Polsce, kurczowo trzymając się nominalnych pretensji co do swojej politycznej tożsamości. Miast odciąć się od tych niechlubnych tradycji, oddzielić się od tych skompromitowanych postaci, nomen omen, „grubą kreską”, przewodniczący umieszcza Czarzastego i Kwiatkowskiego w gronie swych najbliższych doradców. Trudno o jakiś bardziej wyrazisty gest fraternizacji i solidarności z figurami, które cokolwiek trudno jest posadzić o ideowość.

        Antyklerykalny zwrot Napieralskiego, pretensjonalny i na pokaz, jakby ze starego asortymentu lewicowych rekwizytów wyciągnięty, dobitnie wykazuje zagubienie szefa SLD. Dominacja Kościoła w dyskursie publicznym jest faktyczna, ale zdejmowaniem krzyży ze ścian budynków państwowych instytucji nie uda się wypracować lewicowego języka, aparatury pojęciowej zdolnej do przesunięcia debaty publicznej na pozycje bardziej na lewo od stanu obecnego.

       Ostatni konsens, do jakiego, zdaje się, doszedł Napieralski z włodarzami PiSu, jawi się jako kolejny krok ku obnażeniu własnej nieporadności, zwycięstwa politycznego kunktatorstwa, oportunistycznej politykierki, nad trzeźwą analizą rzeczywistości z perspektyw lewicy, dla której największym obecnie zagrożeniem na całym świecie stają się populistyczne partie pokroju Prawa i Sprawiedliwości,  rozmywające podziały pomiędzy lewicą a prawicą. To zacieranie różnic i neutralizowanie języków charakterystycznych dla poszczególnych ideowych orientacji, otwiera przestrzeń dla formacji autoramentu Platformy Obywatelskiej, postpolitycznych kolesiowych korporacji, pragnących zmienić politykę w estetykę. Gdzie sprzeciw wobec prób szkodliwych modyfikacji prawa pracy, jego „uelastycznieniu”, gdzie opór wobec niektórych bezrefleksyjnie planowanych posunięć Komisji Przyjazne Państwo, która znajduje się pod silnym wpływem neoliberalnego lobby Lewiatan? Gdzie ujmowanie się za najsłabszymi, czemu gniew elektoratu nominalnie lewicowego ma być zarządzany przez prawicowych populistów? Nieudolność SLD nie zna granic.

      By zatrzymać postępujący proces transformacji polskiej polityki w pusty spektakl, bezwartościową  szermierkę piarowskimi produktami, potrzeba wyrazistej, ideowej lewicy, o silnej tożsamości, świadomej aktualnych intelektualnych sporów, o rozległym zapleczu intelektualnym. Żaden z tych postulatów, nie wydaje się być do spełnienia, w najbliższej przyszłości przez jakikolwiek podmiot polityczny obecnie funkcjonujący, deklarujący się jako lewicowy, co szczególnie dotyczy SLD. Najlepszym rozwiązaniem byłoby zniknięcie tego efemerycznego tworu i odważne spojrzenie w przyszłość. Panie Napieralski, kończ waść,  wstydu oszczędź!

Krzysztof T
O mnie Krzysztof T

Rocznik 91, nietzscheański dandys.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka