Kasa, misiu, kasa - miał powtarzać jeden ze znanych trenerów polskiej reprezentacji futbolowej. W ten sposób dawał podobno do zrozumienia, co dla niego jest najważniejsze w życiu, czyli jakie sprawy umieszcza na szczycie swojej hierarchii wartości.
Nie wszyscy są tak chętni do upubliczniania swojej hierarchii wartości. Patrzę w telewizor, czytam sobie różne rzeczy w Internecie. I czego się dowiaduję? Żebym, gdyby mnie przypadkiem wyniosło zagranicę, nie używał karty kredytowej, bo bank tak mi potem wszystko zacznie przeliczać z euro na dolary i złotówki albo odwrotnie, że okażę się człowiekiem kupującym najdrożej na świecie. Nie muszę zresztą nigdzie wyjeżdżać, żeby bank obdarł mnie ze skóry, jeśli ulegnę powszechnej manii brania kredytów w obcej walucie. Podobno niektóre banki są w stanie przy przeliczeniu zawyżyć kurs o dziesięć procent.
Używam bezosobowego pojęcia „bank”, ale przecież ktoś takie decyzje podejmuje. Ktoś konkretny. Człowiek pracujący w banku, zapewne na wysokim stanowisku, a nie w okienku.
Niedawno w Brukseli odbyło się zgromadzenie plenarne Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej. Unijni biskupi nie ominęli tematu kryzysu. Doszli do wniosku, że kryzys finansowy ujawnił znacznie głębszy kryzys duchowy i błędny porządek wartości w życiu społeczeństw. Przejawia się on m.in. w tym, że wartość pracy ludzkiej zeszła na dalszy plan wobec pragnienia zysku.
To nie pierwszy taki głos ze strony kościelnej. Prawie dwa miesiące temu papież Benedykt XVI powiedział: „W upadku wielkich banków, w znikaniu pieniędzy dostrzegamy, że są one niczym, że chodzi o realia drugorzędne, a kto na nich buduje, jakby budował na piasku”.
Przeczytałem w jednej z gazet artykuł znanego dziennikarza poświęcony głównie postaci byłej premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher, ale nie tylko. Są też odniesienia do aktualnej sytuacji w naszym kraju. Jest na przykład mowa o przywilejach socjalnych w Polsce. Publicysta nie waha się oświadczyć, że są one niemoralne. Podobnie, jak o przywilejach uważała pani Thatcher. Autor jednej z książek o niej stawia tezę, że rozwój gospodarczy i polityczne zwycięstwo były dla „żelaznej damy” drugorzędne. Najważniejsza była dla niej odnowa moralna Wielkiej Brytanii. Podobno powtarzała: „Dla moralności nie ma alternatywy”. Myślę, że trzeba to zdanie powtarzać w Polsce nie tylko politykom wszystkich możliwych opcji. Trzeba je powtarzać wszystkim obywatelom.
Tekst wygłoszony na antenie Radia eM
Na piątek: Stragan duchowy
Inne tematy w dziale Polityka