ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka
51
BLOG

Kłopotliwy testament

ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka Polityka Obserwuj notkę 12

Jeszcze dobrze nie nabrała rozpędu kolejna faza narodowej dyskusji o in vitro, a tu już pojawia się kolejny kłopotliwy temat - testament życia. I zaczyna się od zaklęć, które nie wróżą niczego dobrego. Od kilku dni wciąż słyszę i czytam "Testament życia to nie eutanazja". A równocześnie co chwilę pojawia się jakiś mniej lub bardziej rezolutny dziennikarz, który rozmawiając z posłem Gowinem albo inną związaną z tematem osobą twardo utożsamia testament życia ze zgodą na zabicie lub samozabicie człowieka i nie dopuszcza do wdawania się w jakieś niuanse.

Zapewne inicjatorzy tematu i w dużej części zwolennicy testamentu życia rzeczywiście chcą jakiejś sensownej regulacji prawnej trudnej kwestii uporczywej terapii. Ale zabierają się do tego z taką gracją, że skutki ich działań mogą się okazać tragiczne. Zamiast uporządkowania ważnej dziedziny ludzkiego życia w Polsce mogą niechcący doprowadzić do powiększenia pojęciowego zamętu (paczkę cukierków mentolowych funduję każdemu, kto efektywnie przebije się z rozróżnieniem między odłączeniem respiratora i odłączenia sondy dostarczającej pożywienie do świadomości oglądacza Kiepskich albo gwiazd tańczących na lodzie) albo - co gorsza - do jakiejś formy legalizacji eutanazji, przemyconej tylnymi drzwiami.

Przejrzałem media i poza krótką wypowiedzią biskupa Pieronka nie znalazłem dotychczas żadnej opinii w kwestii testamentu życia wypowiedzianej z wysokości episkopatu. Jeśli to milczenie potrwa jeszcze trochę, w społeczną świadomość wdrukuje się na stałe, iż Kościół w temacie głosu nie zabiera, bo widać nie uważa go za wystarczająco ważny. A więc - można w ten testament wpisywać co się komu podoba, łącznie życzeniem podania konkretnej trucizny.

Martwię się za każdym razem, gdy politycy, niepomni płytkości aktualnych opiniotwórczych mediów w Polsce, wychodzą do nich z trudnymi i delikatnymi sprawami bez przygotowania odpowiedniej strategii prezentacji problemu i prowadzenia nad nimi konstruktywnej debaty społecznej. Wrzucanie na forum publiczne wciąż nowych trudnych tematów niczego nie rozwiązuje, powiększa wrażenie ogólnego chaosu i zniechęca ludzi do interesowania się rzeczami, którymi powinni się interesować, bo ich żywotnie dotyczą. I martwię się, gdy Kościół zbyt długo zwleka z zabraniem głosu. Dzisiaj tydzień jeśli chodzi o jakiś społecznie ważny i medialnie eksploatowany temat to więcej niż kiedyś półwiecze...

Na wtorek: Wiara dla wybranych

Dziennikarz, który został księdzem

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka