Nie lubię Piotra Pacewicza (nie w sensie osobistym, bo go spotkałem raz w życiu i to na odległość, tylko w sensie kogoś, kto pracuje w mediach i jest przez to osobą publiczną oraz narażoną na poddawanie się emocjom i ocenom odbiorców). Mało powiedzieć - nie lubię. Nie cierpię go jako autora i nie znoszę go za to co wypisuje na różne fundamentalne tematy. Czytam go zwykle z oburzeniem, a nawet czasami z obrzydzeniem. Jego poglądy na kwestie tak podstawowe, jak życie, aborcja, eutanazja itp. doprowadzają mnie do furii.
A jednak dzisiaj przed chwilą zgodziłem się z tym, co pod nazwiskiem Pacewicza przeczytałem o tegorocznej głównej nagrodzie Grand Press i tytule Dziennikarza Roku 2008. Dobrze, że się Pacewicz obudził i odważył powiedzieć coś, co już dawno powinno zostać powiedziane. Ja też od 24 godzin zastanawiam się, za co Bogdan Rymanowski dostał nagrodę i tytuł zawierający słowo "dziennikarz".
Rymanowski sam stwierdził, że najlepiej potrafi rozmawiać. Patrząc na jego programy w tym kontekście zaczynam mieć poważne wątpliwości, czy wiem na czym dziś powinna polegać rozmowa. Jeżeli wzorem rozmowy mają być magazyny "24 godziny" i program "Kawa na ławę", to nie dziwię się, że mówi się o kryzysie rozmowy w narodzie.
Dobrze, że się Pacewicz obudził i palnął w nagrodę, ale szkoda, że tak późno. Szkoda, że nie podniósł głosu dwa lata temu, gdy Dziennikarzami Roku zostawali Andrzej Morozowski i Tomasz Sekielski za rzecz w moim odczuciu obrzydliwą, jakim była wielka prowokacja polityczna pod hasłem "Taśmy Beger". Na czym polegało dziennikarstwo w tym dziele zapewne będą ustalać pokolenia studentów różnych kierunków, nie tylko medialnych. Szkoda, że Pacewicz nie alarmował, gdy rok temu Dziennikarzem Roku zostawał Tomasz Lis, również telewizyjny showman.
Najbardziej w tym wszystkim jest przykre, że tytuł Dziennikarza Roku przyznają inni pracownicy mediów. To pokazuje, co według dużej części z nich (większości? - nie wiem), należy uznawać za dziennikarstwo... Nie wróży to dobrze zawodowi.
Kilka dni temu wręczono tegoroczne nagrody SDP. Jakoś nie za bardzo informacja o nich przebiła się do mediów. Czy dlatego, że przy okazji Hieną Roku ogłoszono jednego z ważnych graczy na naszym rynku medialnym? Szkoda. Tam próbowano nagradzać za dziennikarstwo, a nie za grzeczne przerywanie wiecznie kłócącym się na wizji politykom.
Na czwartek: To nie moje dziecko
Inne tematy w dziale Polityka