ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka
87
BLOG

Redaktorowi Piotrowi Zarembie dedykuję

ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka Polityka Obserwuj notkę 14

Czytam właśnie w internecie komentarz redaktora Piotra Zaremby w kwestii szykowanej przez posła Bolesława Piechę z grupą kolegów z PiS ustawy całkowicie zakazującej w Polsce zapłodnienia in vitro. No i widzę, że człowiek potrzebuje pomocnej ręki. Bo wyraźnie jest podłamany. "To pomysły typowe dla państwa wyznaniowego. Czekam, kiedy Jarosław Kaczyński się od nich odżegna" - pisze publicysta Dziennika. Nie chcę być paskudniejszy niż jestem, ale od razu pcha mi się na klawiaturę cytat ze Shreka "No to se jeszcze poczeka". Co nie znaczy, że cała heca z tym projektem ustawy nie jest właśnie po to, aby kiedyś ktoś mógł się od niego widowiskowo odżegnać.

Redaktor Piotr Zaremba ma wątpliwości, czy wynikającymi z religijnych przekonań "zasadami można wiązać ludzi, którzy nie są katolikami". I zaraz je sobie rozwiązuje: "Na takie pytanie odpowiedział przed kilkoma dniami na łamach Dziennika europoseł PiS Konrad Szymański twierdząc, że byłoby to porównywalne z prawnym zakazem cudzołóstwa". Ja bym tam na miejscu europosła Szymańskiego z prawnego zakazu cudzołóstwa nie robił sobie facecji, bo jak się niedawno okazało, tego typu przepisy funkcjonują i to niekoniecznie w fundamentalistycznych krajach islamskich, ale na przykład w wydawałoby się nowoczesnej Korei Południowej i - co gorsza - bywają egzekwowane nawet w stosunku do znanych osób. W tej sytuacji zdanie red. Zaremby odnoszące się do kompletnego zakazu in vitro: "Trudno, by nowoczesne społeczeństwa - różnorodne ideowo i pluralistyczne pod każdym względem - akceptowały takie rozwiązania" nie ma dużej siły przekonywania. Coś mi się wydaje, że zakaz sztucznego zapłodnienia powinien być łatwiejszy do przeprowadzenia i egzekwowania niż zakaz cudzołóstwa.

Kpiłem tu w żywe oczy z posła Gosiewskiego, który jako pierwszy w imieniu PiS zadeklarował wierność nauczaniu Kościoła w kwestii in vitro. I już się nadymałem wewnętrznie, że stanęło na moim, bo kilka dni później, po wywiadzie abp Hosera i komunikacie episkopalnego Zespołu ds. Bioetycznych, poseł Brudziński publicznie dziękował Kościołowi za jego stanowisko i deklarował poparcie dla projektu posła Gowina, ale - jak widać puszyłem się przedwcześnie.

Za to miałem rację w innej sprawie, przy której się upieram z oślim uporem. Twierdziłem, że oficjalnie Kościół katolicki w Polsce powinien póki co milczeć w kwestii projektu Jarosława Gowina. Wsparcie mojej tezy przyszło ze strony niespodziewanej, ale za to silne. Oto gdy Kościół pozytywnie wyraża się o tym, co poseł Gowin przestawił swoim kolegom klubowym, ktoś okazał się może nie bardziej papieski niż papież, ale bardziej katolicki niż oficjalni reprezentanci Kościoła katolickiego w Polsce. I nie wiem, czy da się tu usprawiedliwić wszystko neofickim zaangażowaniem posła Piechy (jak wyznawał na łamach Gościa Niedzielnego, był niegdyś gorliwym aborcjonistą, ale potem zrozumiał, że to zabijanie ludzi).

Nic mnie nie obchodzi, czy inicjatywa posła Piechy "utwierdza stereotyp PiS jako partii skrajnej" - jak pisze red. Zaremba. Podobnie nie interesuje mnie, jaki stereotyp odnośnie PO utwierdza projekt posła Gowina (choć nadal obawiam się, że w kilku ważnych z punktu widzenia katolika punktach nastąpią w nim poważne korekty pogarszające jego wartość i wcale nie z powodu pomysłów posła Piechy). Mnie interesuje, żeby wreszcie w Polsce w kwestii sztucznego zapłodnienia zaczęto robić porządek. A na to się nie zanosi.

A komu najbardziej zależy na tym, aby w temacie in vitro nadal było w Polsce jak jest?

Na sobotę: Decyzja do sprawdzenia

 

Dziennikarz, który został księdzem

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Polityka