No proszę, onet znalazł główny temat na 6 stycznia - kolęda, czyli tzw. wizyta duszpasterska. "Jak powitać księdza?" krzyczy wielki tytuł, a jako zajawka taki oto fragmencik z bloga kogoś, kto myśl przewodnią swego bloga "Proletariusze wszystkich krajów..." zamieścił po rosyjsku: "W styczniu epidemią ogólnopolską jest nieszczęsna kolęda w wykonaniu facetów ubranych w damskie, czarne kiecki. Długie do ziemi. Nic dziwnego. Krzywe nogi trzeba ukrywać". Miło, że aż strach.
Opinie w blogowej dyskusji o kolędzie zdecydowanie negatywne i pełne rozczarowania. No a jakie mają być? Sprawa wygląda wszak następująco: ów "facet w czarnej kiecce" ma do odwiedzenia w ciągu kilku godzin kilkadziesiąt mieszkań. Kto umie mnożyć, niech policzy w pamięci, a reszta niech skorzysta z kalkulatora. Gdyby mieszkańcom każdego mieszkania ksiądz poświęcił choćby tylko dające minimum szans na coś w rodzaju rozmowy 15 minut, to 20 rodzin (w sensie bardzo szerokim - samotnie mieszkający emeryt to też rodzina) odwiedzałby 5 godzin. Na ogół odwiedza w czasie jednej kolędy dwa razy tyle. Czasem jeszcze więcej. Czyli musiałby w ciągu dnia przeznaczyć na kolędę co najmniej dziesięć godzin. Tymczasem zdecydowana większość księży, którzy w tych dniach nawiedzą polskie domy, wcześniej spędzi kilka godzin w szkole, a i w parafii też przecież co najmniej pospowiadać i Mszę odprawić musi.
Nic więc dziwnego, że w dzisiejszych czasach takie hurtowe nawiedzanie parafian zamienia się we wzajemną udrękę. Bo coraz więcej jest takich księży w Polsce (zwłaszcza w dużych miastach), którzy po prostu kolędy nie cierpią. Nie chcą upodabniać się do inkasentów, zbierających koperty...
A może powinni? W końcu - z tego co wiem - to, co dzisiaj szumnie nazywamy wizytą duszpasterską, wyewoluowało z zimowego zbierania dziesięciny.
Ja też nie lubię kolędy. Nie lubię sztywnej atmosfery. Nie lubię traktowania mnie jak intruza, którego przyjmuje się coraz częściej w dresie, a nie takim stroju, w jakim przyjmuje się miłych i oczekiwanych gości. Nie lubię zdawkowych rozmów, w których narzekanie na zdrowie i "starą biedę" to tematy dyżurne. Próby poruszenia jakiejkolwiek głębszej tematyki w 90 procentach skazane są na niepowodzenie.
W Polskim Kościele zaczyna się okres wielkich zmian. Podejrzewam, że jedną z nich będzie stopniowe zanikanie zimowych "wizyt duszpasterskich". Mniej więcej na takiej zasadzie, jak w dużej części polskich parafii zanikły niedzielne nieszpory. Dawniej tłumy polskich katolików stawiały się w niedzielne popołudnia w świątyniach. Dzisiaj maszerują do sklepu...
Zobacz też: 150 tys. funtów na ateizm
Na środę Bez godzin urzędowania
Inne tematy w dziale Polityka