W mieście Meksyk zebrało się milion ludzi, aby wziąć udział w VI Światowym Spotkaniu Rodzin. Milion, czyli impreza niebagatelna. Mimo to w polskich mediach, które potrafią ze szczegółami relacjonować niewielkie manifestacje w obronie zwierząt futerkowych gdzieś na drugim końcu świata, nie zauważyłem jakiegoś wzmożonego zainteresowania wydarzeniem. Wręcz przeciwnie. W głównych wydaniach dzienników niektórych stacji telewizyjnych na próżno wyglądałem choćby wzmianki o rozpoczęciu rodzinnego spotkania.
A szkoda, że nasze media mają ten temat w nosie, bo tam się dzieją rzeczy naprawdę bardzo ciekawe, by nie rzec, sensacyjne. Na przykład kapucyn, o. Raniero Cantalamessa, nie byle kto, bo Kaznodzieja Domu Papieskiego, wyszedł na mównicę i oświadczył, że seksualne zjednoczenie między małżonkami jest obrazem miłości Boga. „Nawet parom małżeńskim ludzi wierzących, czasem nawet bardziej niż innym, nie udaje się odkryć tego bogactwa pierwotnego znaczenia stosunku seksualnego, z powodu wiązanej z nim idei pożądliwości i grzechu pierworodnego” - wytykał papieski kaznodzieja i dodał: „Dwie osoby, które się kochają, czego najmocniejszym wyrazem jest miłość mężczyzny i kobiety w małżeństwie, odtwarzają coś z tego, co zachodzi w Trójcy Świętej”. Jak widać, „poszedł po całości”.
Na seksie, niestety, znam się jak kura na pieprzu, (nie tak, jak inny kapucyn, tym razem Polak, o. Ksawery Knotz), ale zaraz przypomniałem sobie, jak będąc klerykiem wpadłem na pomysł, aby wystawić w ramach seminaryjnej grupy teatralnej biblijną „Pieśń nad pieśniami”. Kilku kolegów, z którymi podzieliłem się swoją ideą, przytomnie zauważyło, że raczej ciężko będzie z obsadą niektórych głównych ról siłami samych kleryków. A gdy się upierałem, że można przecież gościnnie zaprosić na scenę reprezentantkę odpowiedniej płci, aby zagrała oblubienicę, ustalili, że jestem głupszy niż ustawa przewiduje i przestali moje pomysły traktować poważnie. A ja ciągle żyję w przeświadczeniu, że obecność w Piśmie Świętym poematu lirycznego o tematyce miłosnej, w którym nie ma słowa o Bogu, narodzie wybranym oraz brak jakiejkolwiek wprost sformułowanej myśli religijnej, nie jest przypadkiem, tylko bardzo ważnym przesłaniem na temat relacji między Bogiem a człowiekiem.
Wróćmy jednak do sensacyjnych wypowiedzi wygłaszanych w Meksyku. Kaznodzieja Domu Papieskiego mówił nie tylko o seksie. Mówił też o wartościach chrześcijańskich i stanowieniu prawa. Oświadczył: „Błędem jest wykorzystywanie prawa państwowego do obrony wartości chrześcijańskich. Pierwsi chrześcijanie, jak wiemy, zmienili prawa państwowe poprzez swoje obyczaje. Nie możemy więc dziś oczekiwać, że zmienimy obyczaje za pomocą prawa państwowego”. Coś mi się wydaje, że w Polsce z takimi poglądami szybko naraziłby się na zarzut, że jest wrogiem Kościoła katolickiego.