„Znowu się trujesz?” – zapytał znajomy, widząc mnie przy codziennym porannym przeglądaniu gazet. „Ja czytam tylko to białe, więc się nie truję” – odpowiedziałem złośliwie, ale niepokój pozostał. Czy rzeczywiście codzienną lekturą gazet i czasopism zatruwam sam siebie? Niewykluczone. Chociaż wydaje mi się, że jestem odporny na szkodliwe treści, to przecież nie do końca. „Nikt nie jest nieprzemakalny” – mawiała moja Mama, wyjaśniając, że ma sens nauczanie nawet największych tłumoków. Właśnie, nikt nie jest nieprzemakalny. Jeśli ktoś codziennie – nawet tylko pobieżnie - styka się ze złymi treściami, to choćby nie wiem jak się od nich odcinał, to coś z nich mu przecież w głowie zostanie.
Ale ten kijek ma dwa końce, na co zwróciła uwagę moja Mama. Nikt nie jest nieprzemakalny nie tylko na złe treści. Na dobre również. Jeżeli ktoś codziennie usłyszy lub przeczyta coś dobrego, to również coś mu tego w głowie zostanie. A może nie tylko w głowie? Może też w sercu? Może przedostanie się do jego codziennego życia? Do systemu wartości, którym się kieruje przy podejmowaniu decyzji?
Wyczytałem ostatnio, że Szwajcarzy testują gazetę przyszłości. „Personalnews” jest pierwszym na świecie dziennikiem składanym przez czytelnika i to on decyduje, co ma się w nim znaleźć. Czytelnicy mogą wybierać spośród dwudziestu tytułów prasy szwajcarskiej i międzynarodowej.
Dla użytkownika Internetu to właściwie żadna nowość i żadna rewelacja. Już dawno w Internecie wymyślono tak zwane agregatory treści, czyli strony, których zawartość użytkownik sam sobie komponuje, wskazując rozmaite dostępne w sieci źródła.
Zresztą pilot telewizora, podobnie jak komputerowa mysz, też służy do wybierania treści, które chcemy słyszeć i oglądać. Co prawda wybór nie jest tu całkowicie wolny, ponieważ ktoś inny decyduje o kształcie całej oferty, wybierając te lub inne stacje do kablówki albo na satelitę, ale jednak jesteśmy w o wiele lepszej sytuacji niż kiedyś, gdy nawet jeśli było kilka kanałów telewizyjnych, to i tak na wszystkich leciało to samo.
Wybierania trzeba uczyć i się uczyć. Są nawet ku temu odpowiednie narzędzia. Na przykład programy blokujące niektórym stronom internetowym dostęp do naszego komputera. Chociaż czasami z tymi „pomocnikami” może być różnie. Niedawno miałem okazję się o tym przekonać. W pewnym katolickim ośrodku zainstalowano w komputerach program, który skutecznie zablokował mi dostęp do mojego bloga. A ja tam naprawdę nie zamieszczam żadnych brzydactw ani sprośności, tylko przede wszystkim rozważania tekstów Ewangelii.
Tekst wygłoszony na antenie Radia eM
Na sobotę: Bez negocjacji
Inne tematy w dziale Polityka