Nie dziwię się, że w partii rządzącej zapanowała panika po tym, jak sprawą dopuszczalności eutanazji w Polsce postanowił się zająć poseł, który jeszcze niedawno był szefem sejmowej komisji mającej usuwać z polskiego prawodawstwa absurdy. Dlaczego? Ponieważ zajęcie się przez tego parlamentarzystę jakimś tematem jest najlepszym i najskuteczniejszym sposobem, aby rzecz ośmieszyć i sprawić, że nikt nie zechce się nią nie tylko zajmować, ale nawet w jakikolwiek sposób na poważnie interesować. Tymczasem odnoszę wrażenie, że eutanazja (po wyczerpaniu się kwestii in vitro, co właśnie chyba się dokonuje) mogła być kolejny tematem do absorbowania umysłów i emocji społeczeństwa.
Dlaczego myślę, że kwestia in vitro została uznana za wyczerpaną? Tak mi się wydaje po przeczytaniu informacji, że partia rządząca po długich deliberacjach doszła do wniosku, iż żadnej ustawy bioetycznej robić nie trzeba, w związku z powyższym projekt Jarosława Gowina można umieścić w "okrągłym segregatorze".
Mam na to świadków, że wiele miesięcy temu twierdziłem, iż osób zainteresowanych uchwaleniem w Polsce ustawy bioetycznej porządkującej m. in. problem sztucznego zapłodnienia wśród ludzi, jest mniej niż na lekarstwo, natomiast całkiem sporo jest żywotnie zainteresowanych trwaniem dotychczasowego stanu prawnego chaosu. Z tej obserwacji wyciągałem przypuszczenie, że ustawy bioetycznej nie będzie. Wygląda na to, że moje czarnowidztwo się niestety sprawdzi. To bardzo niedobrze. To dopiero jest powód może nie do paniki na pokładzie, ale do mobilizacji. W Polsce potrzebna jest ustawa bioetyczna. Oczywiście lepsza od tej, którą zaproponował poseł Gowin.
Na czwartek: Bez natręctwa i wyrachowania
Inne tematy w dziale Polityka