Parlament Europejski poparł nową unijną dyrektywę, która ma zakazać dyskryminacji w Unii Europejskiej, zaostrzając niektóre przepisy w porównaniu z propozycją Komisji Europejskiej. Nie wiem dlaczego, gdy słyszę, że jakaś ważna instytucja postanawia zaostrzyć przepisy przeciwko dyskryminacji, to od razu się boję. I tracę poczucie bezpieczeństwa.
Czego się boję, skoro chodzi o dyskryminację ze względu na orientację seksualną, wiek, niepełnosprawność, religię czy przekonania? Cieszyć się chyba powinienem? A ja jakoś nie za bardzo, mimo że nowa dyrektywa ma gwarantować równe traktowanie w dziedzinie socjalnej (w tym zabezpieczenia społecznego i ochrony zdrowia), edukacji oraz w dostępie do towarów i usług takich jak bankowość, mieszkalnictwo, transport i opieka zdrowotna - oferowanych powszechnie na zasadach komercyjnych. Na przykład chodzi o to, żeby staruszkom banki nie odmawiały kredytu – wyczytałem w jednej gazecie.
No to czego się trzęsę? Już mówię. Jedna ze zwolenniczek nowej dyrektywy tak ją reklamowała: „UE to nie tylko kwoty mleczne, zamówienia publiczne i fundusze strukturalne. To obszar, gdzie każdy może żyć tak, jak chce”. Jej zdaniem dyrektywa zagwarantuje, że „nieważne, czy jesteś czarny czy biały, homo- czy heteroseksualny, religijny, niepełnosprawny, młody czy stary - Europa będzie broniła twoich swobód”.
Właśnie tego się boję, że nagle znajdę się na obszarze, na którym każdy może żyć, tak jak chce, a Europa będzie całą sobą broniła jego swobód.
Kiedyś mieszkałem w bloku. W korytarzyku oddzielonym od klatki schodowej i wind drzwiami, było osiem mieszkań. Kilka pięter wyżej mieszkała sobie rodzina, która wychowywała swego szkraba według modnej wówczas metody bezstresowej. W związku z powyższym zestresowani byli wszyscy sąsiedzi tej rodziny, bo maluch miał na przykład zwyczaj jeździć po korytarzyku na rowerku i z całej siły uderzać pojazdem w drzwi poszczególnych mieszkań. Żadne interwencje u rodziców nie pomagały, a ja chodziłem zestresowany, bo w windzie musiałem nieustannie wysłuchiwać żalów na nowe ekscesy szkraba.
Nie wiem, co wyrosło z tego bezstresowo wychowanego malucha, ale boję się, że mogę kiedyś zostać jego sąsiadem i jeśli on zechce żyć tak, jak chce, to będę całkowicie bezradny, bo jego swobód będzie broniła Europa. A kto będzie bronił mojego prawa do spokoju i życia według od dawna sprawdzonych w dziejach ludzkości zasad? Ja to bym wolał, żeby Europa broniła moich praw, a nie swobód. To wielka różnica.
Tekst wygłoszony na antenie Radia eM
Na piątek: Kamieniem w Boga
Inne tematy w dziale Polityka