Kultura Liberalna Kultura Liberalna
232
BLOG

WONICKI: Polska jedynie stroi się w "moderne szaty"

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 2

TEMAT TYGODNIA: Postęp? Postęp! …czyli jaka modernizacja (cz. II)

Rafał Wonicki

Polska polityka między Jihadem a MacŚwiatem

Polska jedynie stroi się w „moderne szaty”, żeby posłużyć się terminem Tadeusza Buksińskiego. Innymi słowy, tylko udaje, że jest nowoczesna. Polska klasa polityczna ma na przykład ambicje, by odgrywać w ramach Unii Europejskiej zasadniczą rolę, a jednocześnie często nie rozumie mechanizmów działania Unii. Dowodem tego są choćby słynne postulaty polskich polityków o braku zapisu o możliwości wystąpienia z Unii. „Moderne szaty” oznaczają zarazem dwie rzeczy: z jednej strony modernizację, rozumianą jako restrukturyzację różnych segmentów polskiej gospodarki. Z drugiej – odsyłają do nowoczesnego sposobu myślenia i działania nabytego w procesie edukacji i socjalizacji, sprzyjającego lepszemu rozumieniu globalnych mechanizmów i procesów, a tym samym lepszemu ich wykorzystaniu w celu ochrony własnych interesów.

W mojej opinii Polska, jako kraj pół-peryferyjny, nie odnajduje się w procesach globalizacyjnych i modernizacyjnych na tych dwóch płaszczyznach. Połowa klasy politycznej stara się bronić tradycji (głównie jej komponentu religijnego) metodami, które powodują za granicą raczej niezrozumienie, także w kraju – niechęć dużej części społeczeństwa, głównie młodszego pokolenia, co dobrze odsłoniła sprawa krzyża pod pałacem prezydenckim. Druga połowa uprawia postpolitykę, starając się nie generować żadnych poważniejszych zmian w systemie.

Warto więc przemyśleć jeszcze raz, jak wygląda sytuacja na poziomie bardziej praktycznym (konkretne reformy administracyjne) i bardziej normatywnym (polskie credo). Oraz zastanowić się, dokąd zmierzamy i jak chcemy nasze cele osiągnąć. Pytania te, choć zagrożone ideologizacją i moralizatorstwem, są nie do uniknięcia. Realizacja rodzimych projektów modernizacyjnych, zazwyczaj polegających na celowym kopiowaniu zachodnich wzorców, nie jest łatwa, a czasem nawet niemożliwa lub niewskazana (weźmy choćby przykład efektów ubocznych w postaci silnego rozwarstwienia społecznego po wdrożeniu częściowej neoliberalnej strategii dostosowywania polskiego rynku do wymogów zachodnich w okresie transformacji). Paradoksalnie jednak, projekty te nie są całkowicie bezużyteczne. W końcu to dzięki nim kształtujemy wizję wspólnego telosu i zyskujemy normatywny punkt odniesienia.

Nie unikniemy porównywania się z innymi krajami i prób szukania własnej drogi do sukcesu. I nie powinniśmy ich unikać. Pytanie modernizacyjne jest pytaniem o Polski sposób istnienia w Europie, próbą przeniesienia intelektualnych dyskusji w realny wymiar polityki oraz próbą wskazania możliwego i pożądanego kierunku przemian. Tymczasem dziś żyjemy w złudzeniu, że wybór możliwy jest jedynie między dwiema możliwościami: wiernym kopiowaniem modelu zachodniego i jego całkowitym odrzuceniem. Mam wrażenie, że polska polityka, niezależnie od tego, czy prawicowa, czy lewicowa, uznaje tylko dwa stany: albo Jihad – wysoce zideologizowany, emocjonalny przekaz o obronie swoiście polskich wartości, albo MacŚwiat – populistyczno-postpolityczną wizję świata bez konfliktów, w której zmiany dokonują się niemal automatycznie i bez przeszkód. Nie widać natomiast żadnego zrównoważonego liberalno-lewicowego środka, który mógłby wzmocnić demokrację i jej instytucje, utwierdzić państwo prawa czy społeczeństwo obywatelskie. Taki środek oznaczałby modernizację jako zwykłą standaryzację i normalizację polskiego życia publicznego, rzetelność urzędników, uczciwość przedsiębiorców, rozsądek władz oraz zaangażowanie obywateli.

W tak pojętej modernizacji nie chodzi o mechaniczną, narzuconą odgórnie zmianę całego społeczeństwa, wszystkich instytucji, kultury, mentalności i tożsamości. Myślę raczej o próbie wymyślenia i wdrożenia na poziomie mikro pewnych standardów technologicznych, prawnych i instytucjonalnych, które pozwoliłyby na szybszy wzrost ekonomiczny, większą stabilność instytucjonalną, przejrzystość proceduralną etc. W Polsce nie trzeba robić od razu rewolucji i w obawie przed nią spychać intelektualistów jako utopistów lub radykałów na boczny tor. Wystarczyłoby, gdybyśmy na początek zaczęli myśleć mniej w kategoriach symbolicznych, a więcej – w praktycznych. W tym sensie właśnie zaangażowani humaniści, a szerzej zaangażowani obywatele, są nam potrzebni do tego, by zwracać uwagę, że „ciepła woda w kranie” (jak to ładnie ujął Robert Krasowski) jest ważna dla poprawy jakości życia całego społeczeństwa. Wszystko to są oczywistości. A jednak nikt z polskich polityków nie kwapi się do ich realizacji!

Kto miałby spełniać rolę bezustannego kontrolera działań polityków? Obywatele i tworzone przez nich organizacje. To oni powinni przypominać im nieustannie, że ważna jest polityka małych kroków, a nie tylko medytowanie nad kształtem pomników upamiętniających przeszłość. Innymi słowy, obywatele przez różne formalne i nieformalne instytucje powinni nieustannie wymuszać na politykach standardy publicznej odpowiedzialności za słowa i czyny tak, by nie opłacało im się nadużywać społecznego zaufania. Natomiast zadaniem polityków powinno być wprowadzanie takich mechanizmów, które będą sprzyjać poprawie sytuacji obecnych i przyszłych pokoleń. Jeśli tego nie robią, jeśli obywatele są dla nich „balastem”, to szanse przeprowadzenia udanej modernizacji, nawet tej zawężonej do restrukturyzacji armii czy rolnictwa, są niewielkie.

* Rafał Wonicki, doktor filozofii, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 92 (42/2010) z 12 października 2010 r.

 

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka