Szanowni Państwo, znajdując się na wschód od Zachodu i na zachód od Wschodu, jak to określił Sławomir Mrożek, mamy niepowtarzalną szansę na obserwowanie przepływów kulturowego fermentu. Szyje nas bolą jednak od patrzenia w jednym kierunku. Czas się nad tym zastanowić. Ongiś koncepcja „orientalizmu” Edwarda W. Saida słusznie wzbudziła olbrzymie emocje i do dziś inspiruje nowe pomysły, składania do dyskusji. Czy Polska jest orientalizowana przez Zachód i czy sama również któreś kraje orientalizuje? Czy orientalizowanie Innego jest niezbędnym składnikiem każdej tożsamości? Na Uniwersytecie Jagiellońskim już w tym tygodniu odbędzie wielka konferencja poświęcona słynnemu intelektualiście, a my zapraszamy do lektury Tematu Tygodnia, który podejmuje te pytania.
Larry Wolff
Postzimnowojenny półorientalizm?
„Gdy wjeżdża się do Polski, można odnieść wrażenie, że opuściło się już całkiem Europę” – pisał Francuz, Ludwik Filip hrabia de Ségur w latach 80. XVIII wieku. Ten dziwny rodzaj podskórnego orientalizmu – poczucie opuszczania Europy, będąc wciąż daleko od Azji – miał cechować większą część wschodnich obszarów Starego Kontynentu od czasu ich pierwszego wymyślenia jako „Europy Wschodniej” w XVIII stuleciu. Z jednej strony, byłoby geograficznym nonsensem postulowanie, że Polska jest położona gdziekolwiek indziej niż w Europie. Z drugiej jednak, fakty geograficzne zostały podporządkowane władzy wyobrażeniowej kartografii, gdy spostrzeżenia podróżników pozwalały im na własną rękę decydować, co było Europą, a co nie.
Europa Wschodnia, już od początku swego pojęciowego istnienia, była zdefiniowana osobliwie: jako region, który co prawda leżał w Europie, ale podróżnikom z Zachodu nie zdawał się europejski. Obszar, na którym podróżnicy zatracali poczucie kontynentalnego rozeznania. Dla Edwarda Saida Orient był definiowany jako „Inny” w stosunku do Zachodu. Europa Wschodnia jako region nie zyskała absolutnej odmienności „Innego” – była natomiast myląco bliska i egzotyczna zarazem. W moich pracach nazywałem to na wpół inkluzyjnym, na wpół ekskluzywnym podejściem do Europy Wschodniej, „półorientalizmem” – w przeciwieństwie do nadawania absolutnej Inności poprzez Saidowski Orientalizm.
Przykładem osiemnastowiecznego dzieła, które gładko podsumowuje tę przedziwną równowagę bliskości i różnicowania, była opera Mozarta „Così fan tutte”, w której włoscy kochankowie przebierają się za Albańczyków, zwyczajnie zakładając egzotyczne kostiumy i doklejając sobie sztuczne wąsy. W ten sposób stają się nierozpoznawalni na scenie nawet dla swych ukochanych. W komedii Mozarta różnica między Europą Wschodnią i Zachodnią była równie powierzchowna jak zwykła zmiana kostiumu. Angielskie „Eastern Europe” brzmi neutralnie i geograficznie, ale po francusku czy włosku wyrażenia „L’Europe Orientale” lub „Europa Orientale” niosą sugestywne konotacje z Saidowskimi tezami dotyczącymi Orientu. Co jednak znaczy dla Europy bycie „orientalną”? W XIX wieku Galicyjski pisarz Karl Emil Franzos napisał zbiór opowiadań o Galicji Wschodniej, zatytułowany po niemiecku „Halb-Asien” (Pół-Azja). To kolejny epitet w półorientalistycznym duchu.
Poczucie oddalenia i odmienności Europy Wschodniej było wciąż dojmująco silne w czasach Zimnej Wojny. O ile przed II wojną światową można było twierdzić, że „Europa Wschodnia” była raczej kulturowym konstruktem niż częścią historycznej i geograficznej rzeczywistości, to miedzy 1945 a 1989 rokiem geograficzna różnica między obiema połowami Europy stała się namacalna i przekonywująca jak nigdy dotąd. W Europie podzielonej żelazną kurtyną społeczne, polityczne i ekonomiczne rozwiązania podyktowane przez Stalina stworzyły warunki większej niż kiedykolwiek jednorodności Europy Wschodniej. W czasach mojego zimnowojennego dzieciństwa Europa Wschodnia, ze swoim sowieckim modelem komunizmu, zdawała się zarówno jednolita, jak i obca. Mówiliśmy o niej „blok sowiecki”, czasem „blok wschodni”. Nawet w sposobie rozumienia komunizmu jako totalitaryzmu, łączącym się z dawniejszymi, zakorzenionymi w XVIII wieku pojęciami orientalnego despotyzmu, był element klasycznego Orientalizmu.
Rozszerzenie Unii Europejskiej w latach 2004 i 2007 położyło ostatecznie kres zimnowojennemu podziałowi Europy na wschodni i zachodni obóz. Myślę, że można śmiało powiedzieć, że „Europa Wschodnia” nie istnieje już w sensie pół-Orientalistycznym, w jakim trwała przez trzy ostatnie stulecia. Widoczne różnice przecinające Europę pozostały, podobnie jak uprzedzenia i snobizmy, które je podkreślają. Jednakże włączenie tak wielu niegdysiejszych „wschodnich” krajów do Wspólnoty Europejskiej spowoduje (w przeciągu najbliższego pokolenia) stopniowy zanik różnic i nasilenie integracji. Teoria orientalizmu Saida sugeruje, rzecz jasna, że wraz z każdym włączeniem musi nastąpić nowe wykluczenie, że każde Ja potrzebuje Innego, by określić swoją tożsamość. Możliwe, że obecne granice Schengen spowodują stworzenie nowej wyobrażonej „Europy Wschodniej”, odepchniętej dalej na wschód. Tak czy inaczej, po rozszerzeniu Unii w 2004 roku jest już w zasadzie niemożliwe, by współczesny Francuz, potomek hrabiego de Segur, poczuł, że wjeżdżając do Polski, opuścił Europę całkowicie.
* Larry Wolff, dyrektor Centrum Studiów Europejskich i Śródziemnomorskich na New York University. Opublikował m.in. „Inventing Eastern Europe: The Map of Civilization on the Mind of the Enlightenment” (Stanford University Press, 1994), a ostatnio „The Idea of Galicia: History and Fantasy in Habsburg Political Culture” (Stanford University Press, 2010).
** Przełożył Kacper Szulecki.
TEMAT TYGODNIA,
„Kultura Liberalna” nr 95 (45/2010) z 2 listopada 2010 r.
Inne tematy w dziale Polityka