Jeśli zapytać dwudziestolatków o to, jak wyobrażają sobie siebie za 50 lat, nie uzyskamy odpowiedzi. Perspektywa czasowa młodej generacji kończy się na zwieńczeniu kolejnego etapu życia – szkoły średniej i studiów – i ewentualnym zastanawianiu się nad wyborem stosownego rytuału przejścia. W świecie laptopów, smartfonów i sieci nie ma miejsca na zbyt dalekie wybieganie w przyszłość, w której młodzi ludzie będą musieli wziąć na siebie większe obciążenia niż ich rodzice. Co gorsza, o losie młodego pokolenia nie myślą też protestujący pod Sejmem starsi przeciwnicy reformy emerytalnej.
Pierwszy rocznik, który przejdzie na emeryturę w docelowym wieku 67 lat, stanowią osoby urodzone w roku 1974. To, że wydłużenie czasu pracy większość swoich oponentów ma w gronie osób najstarszych, które nierzadko pobierają już emeryturę, można tłumaczyć w następujący sposób: z sukcesem zaszczepiono im fałszywą świadomość. Konkurencyjne wyjaśnienie odnosi się do rozczarowania warunkami materialnymi, jednak w przeciwnikach ustawy trudno dostrzec przegranych transformacji. Paradoksalnie, średnia kwota, jaką dysponuje przeciętny emeryt jest wyższa od tej, która jest w gestii statystycznego młodego Polaka.
W grę nie wchodzi również solidarność międzypokoleniowa – w istocie osoba 65-letnia nie dba o to, co będzie się działo z dwudziestolatkami za kilkadziesiąt lat. Bardziej niż los wnuków przeciwników reformy emerytalnej interesuje „kierunek, w jakim zmierza Polska”, bo tak zostali zaprogramowani przez jedną ze stron polskiego manicheizmu. Bo w istocie opozycja względem proponowanej przez rząd ustawy ma charakter polityczny. Jej czynnik napędowy stanowi niechęć wobec rządów Platformy Obywatelskiej, a nie troska o interes własny lub dobro młodszych generacji.
Dlaczego natomiast nie protestują młodzi? Po pierwsze, świat polityki, przynajmniej tej instytucjonalnej, dla większości z nich jest bardzo odległy. Jeśli biorą udział w wyborach, ich decyzje, tak jak głosowanie na PO, mają nie tyle charakter racjonalny, co estetyczny. Gdyby zapytać dwudziestolatków o to, dlaczego półtora tygodnia temu blokowano sejm, gross z nich zapewne nie potrafiłoby udzielić odpowiedzi. Być może niewielka, bardziej świadoma jego część sądzi, że proponowane zmiany są niestabilne, to znaczy mogą zostać cofnięte przez następną ekipę rządzącą. Większość nie ma jednak pojęcia o tym, jak funkcjonuje system emerytalny i w jakich sposób dotyczy ich planowana reforma. Bo i skąd mają to wiedzieć? Władza nie zapewniła młodym stosownych informacji na ten temat, natomiast skwapliwie wykorzystała ich niechęć do zdobywania wiedzy z poważniejszych źródeł. Należy przy tym zauważyć, że zakłócona komunikacja nie zachodzi wyłącznie w przypadku młodego pokolenia – to ogólny kłopot naszego systemu władzy. Niestety w Polsce nie jest tak jak na przykład w Niemczech, gdzie rządzący mają obowiązek poinformować obywateli o planowanych reformach i przedyskutować je ze społeczeństwem.
Kolejną przyczyną bierności młodych jest ich brak wiary w państwo. Funkcjonując na obrzeżach rynku pracy, odbywając staże czy wolontariaty, osoby 20-letnie nie płacą podatków, nie odkładają więc na przyszłe emerytury i nie mają wkładu w działanie mechanizmu państwowego. Brak ponoszenia kosztów sprawia, że wymagania wobec państwa są stosunkowo niskie.
Pozostaje wreszcie kwestia wąskiej perspektywy czasowej młodego pokolenia. Dwudziestolatkowie żyją w realnej i wirtualnej teraźniejszości, liczy się dla nich to, co odczuwane tu i teraz. Protesty przeciwko ACTA wybuchły dlatego, że rząd próbował ingerować w codzienność młodej generacji. O ile młodzi ludzie mogli wyobrazić sobie skutki zaostrzenia prawa autorskiego, nie są w stanie myśleć o konsekwencjach zmian w systemie emerytalnym, które odczują za około 50 lat. Nastawienie na teraźniejszość nie jest przypadłością tej konkretnej generacji – myślenie o przyszłości było kłopotliwe dla młodych ludzi w jakiejkolwiek epoce. Mając 20 lat, my – dzisiejsze pokolenie średnie – także nie zastanawialiśmy się nad korzyściami, jakie będziemy czerpać z systemu emerytalnego. To psychologiczna bariera nie do przekroczenia.
* Tomasz Szlendak, profesor socjologii, dyrektor Instytutu Socjologii Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Ostatnio opublikował książkę „Socjologia rodziny. Ewolucja, historia, zróżnicowanie”.
** Opracowały: Paulina Górska i Anna Piekarska.
*** Tekst ukazał się jako komentarz do Tematu Tygodnia "Czy młodzi mają przyszłość w nosie?" w numerze 176 (21/2012) "Kultury Liberalnej" z 22 maja 2012 roku.
Inne tematy w dziale Polityka