Kultura Liberalna Kultura Liberalna
207
BLOG

KUBICCY: Rodzicielstwo jako obszar walki

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 1

 Na temat rodzicielstwa każdy ma coś do powiedzenia i istnieje mnóstwo różnego rodzaju materiałów, które nie układają się w żadną spójną całość. Mnogość ekspertów, proponowanych rozwiązań i wzorców wychowania jest chyba tym, co najbardziej charakterystyczne w dzisiejszych czasach. Współczesne rodzicielstwo przybiera tak różne formy, że nie podejmujemy się dokonania opisu wszystkich ani zaproponowania wspólnego mianownika. Zamiast tego skupimy się na jednym, chyba najbardziej symptomatycznym dla naszych czasów i jednocześnie prawdopodobnie popularnym wśród czytelników „Kultury Liberalnej” – młodych, wyznających liberalne poglądy internautów z dużych miast – modelu rodzicielstwa jako dobrze zaplanowanego i przemyślanego projektu.

Z całą pewnością dziecko zaczyna odgrywać coraz większą rolę w rodzinie, i to nie tylko ze względu na model wychowania, ale i uwarunkowania demograficzne oraz ekonomiczne. Rosną koszty utrzymania i wychowania dziecka od urodzenia do pełnoletności – obecnie według różnych szacunków to około 200 tysięcy złotych na jedno dziecko. Jako społeczeństwo rodzimy i wychowujemy coraz mniej dzieci, a coraz więcej osób, choć deklaruje chęć posiadania kilkorga, z różnych powodów decyduje się na jedno. Rodzicielstwo jest też odkładane w czasie..

Mimo że spada liczba urodzeń, można jednak zauważyć wzrost znaczenia dziecka. Patrząc z perspektywy teorii kapitału ludzkiego, coraz częściej wybieramy więc strategię inwestowania w jakość, a nie ilość kapitału. Skoro dziecko jest „rzadkim dobrem”, priorytetem staje się posiadanie „dzieci wysokiej jakości”, jak by to określił ekonomista Gary Becker. Nie chodzi tu jednak o inwestowanie w jedynaka przez nakłady finansowe, lecz raczej o zaangażowanie czasowe i emocjonalne. Rodzicielstwo staje się intensywne i stanowi jeden z kluczowych elementów satysfakcji z życia. Powiązanie posiadania dziecka z jakością życia sprawia, że potomek zaczyna pełnić centralną rolę w rodzinie. Młodzi rodzice coraz częściej określają się poprzez rolę matki/ojca, przedstawiając się jako „mama Zosi i Antka” czy „tata Stasia i Franka”. Wielkomiejskie, intensywne rodzicielstwo można określić modelem 3P, gdzie dziecko od momentu poczęcia traktowane jest jako podmiot, partner i priorytet, co w skrajnych przypadkach prowadzi wręcz do fetyszyzacji dziecka.

Z drugiej strony, młodzi rodzice w dużych miastach nie chcą, by posiadanie dziecka w jakiś sposób ich ograniczało. Przyzwyczajeni do określonego stylu życia oczekują, że po pojawieniu się potomka nadal będą mogli żyć jak dawniej. Stąd domaganie się przystosowania przestrzeni publicznej do potrzeb rodziców z małymi dziećmi. To do nich właśnie skierowana jest oferta: baby kin, zajęć fitness, na które można przyjść z niemowlakiem, kawiarni „przyjaznych dzieciom”, umożliwiających prowadzenie życia towarzyskiego.

Istnieje w miarę powszechna zgoda co do tego, że dobre wychowanie to rzecz skomplikowana, a zmieniający się szybko świat wcale sprawy nie ułatwia. Zwiększa się presja na zapewnienie dzieciom udanego, ale też gwarantującego rozwój intelektualny i emocjonalny dzieciństwa. Tymczasem brakuje jednoznacznej definicji tego, co kryje się pod rzeczonym „rozwojem”. Jednocześnie powszechnie – przynajmniej na poziomie deklaracji, bo badania pokazują co innego – wskazuje się na konieczność większej obecności w wychowaniu ojca, czy mówiąc poprawnie politycznie i uwzględniając wszystkie kombinacje rodzicielskie – drugiego rodzica.

Efektem tych uwarunkowań jest niezbyt korzystna sytuacja wielu rodziców. Wychowanie dziecka można porównać do procesu rozbrajania bomby przez sapera. Saper myli się tylko raz, podobnie wielu polskich ojców i matek, którzy nie będą mieć szans na poprawę swoich metod wychowawczych przy kolejnych dzieciach. Trzymając się tej metafory, można powiedzieć, że współcześni rodzice to często wręcz saperzy-eksperymentatorzy, bowiem nie przeszli żadnego przeszkolenia (brak młodszego rodzeństwa, rodziny nuklearne), zostali pozbawieni jednego, powszechnie akceptowanego i sprawdzonego podręcznika do rozbrajania/wychowania, a na dodatek otrzymali unikatowy egzemplarz „bomby”. Pozostają intuicja i dobre rady różnego rodzaju ekspertów. Wbrew pozorom mnogość rozmaitych (i często konkurujących ze sobą) trendów rodzicielstwa nie ułatwia tego zadania, a czyni je bardziej niepewnym.

W sytuacji braku jednego dominującego wzorca wychowania, rodzicielstwo staje się zadaniem do wykonania, projektem Do-It-Yourself, w którym wychowywanie dziecka „po swojemu” jest wręcz misją. Jednocześnie z prowadzeniem „projektu dziecko” wiąże się odpowiedzialność za jego powodzenie. Spada ona wciąż przede wszystkim na matkę, która jest głównym managerem tego projektu. Ma ona świadomość, że jest z tego zadania skrupulatnie rozliczana. W rozliczeniu biorą udział zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy wybranego modelu rodzicielstwa. Ponieważ styl, w jakim dziecko jest wychowywane, mocno powiązany jest ze światopoglądem i wyznawanymi wartościami, rodzicielstwo staje się obszarem walki kulturowej.

Sceną walki o jedyny słuszny model bycia matką jest przestrzeń internetowa, gdzie ścierają się ze sobą rozmaite konkurencyjne wizje macierzyństwa. Każdy aspekt rodzicielstwa może być punktem zapalnym, sprowokować do podzielenia się na dwa przeciwstawne obozy. Walczą ze sobą matki pracujące i niepracujące, kłócą się karmiące piersią i zwolenniczki sztucznego mleka, matki chustowe i wózkowe, karmiące dzieci słoiczkami i ekomamy. Każdy z obozów okopuje się na swoim stanowisku, zarzucając przeciwnikom ignorancję w kwestii wychowania dziecka. Oliwy do ognia dolewają nawołujący do odczarowania rodzicielstwa, ze szczególnym uwzględnieniem macierzyństwa. Dobrym przykładem jest tutaj czasopismo internetowe „Bachor”, ukazujące rodzicielstwo w krzywym zwierciadle i prowokujące w ten sposób dyskusję.

Dla wszystkich zmartwionych powyższą wizją mamy jednak pocieszającą myśl: „projekt dziecko”, jak każdy inny projekt, też kiedyś się kończy. Co więcej, dobrze poprowadzony zapewni wysoką stopę zwrotu, kiedy już będziemy starzy.

* Paweł Kubicki, doktor ekonomii, Szkoła Główna Handlowa.
** Marta Olcoń-Kubicka, doktor socjologii, Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego.*** Tekst ukazał się jako komentarz do Tematu Tygodnia "Między kurą a suką? Czyli być rodzicem w Polsce" w numerze 177 "Kultury Liberalnej" z 29 maja 2012 roku. 

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka