Kultura Liberalna Kultura Liberalna
179
BLOG

GÓRSKA: Tożsamość robi różnicę

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 0

Spośród protestów z pierwszej połowy roku uwagę publicystów przyciągały manifestacje przeciwko ACTA, blokada Sejmu zorganizowana przez Solidarność oraz nieobecność ruchu oburzonych. Tymczasem na najbardziej zmotywowanych do wyrażania sprzeciwu wyglądają obrońcy Telewizji Trwam.

Człowiek nie jest zwierzęciem protestującym. Wyniki badań psychologów społecznych wskazują, że jesteśmy motywowani do podtrzymywania status quo – w przeciwieństwie do aktywnego oporu bierność nie pochłania cennych zasobów poznawczych, emocjonalnych i fizycznych, jest bardziej ekonomiczna i wygodniejsza. Wierzymy w sprawiedliwość świata, choćby miałoby to nas stawiać w złym świetle. Udział w indywidualnym czy zbiorowym proteście, nawet nie łącząc się z przykrymi sankcjami, jest dla nas ostatecznością.

A jednak, mimo inklinacji do bierności, bywa, że uczestniczymy w ruchach sprzeciwu. Dlaczego? W obrębie psychologii społecznej zidentyfikowano szereg warunków odpowiedzialnych za partycypację w zbiorowym działaniu. Najważniejszym elementem tej układanki jest tożsamość. Potencjalny uczestnik protestu musi identyfikować się z grupą, w imieniu której ma występować. Tożsamości głęboko zakorzenione, czyli te podtrzymywane przez tradycję, edukację i dyskurs publiczny sprzyjają protestom w większym stopniu niż świeżo wykształcone identyfikacje. Po drugie, podmiot musi postrzegać status grupy własnej jako podrzędny względem innych grup bądź gorszy od oczekiwanej lub przeszłej pozycji. Dobrze, gdy wskazana jest instancja odpowiedzialna za złą sytuację grupy własnej. Po trzecie, bieżąca hierarchia musi być widziana jako niesprawiedliwa i uniemożliwiająca indywidualną mobilność, acz podatna na całościową transformację. Wreszcie – protestujący winien być przekonany o tym, że jego grupa jest w stanie zmienić obowiązujący porządek.

Jaki obraz uzyskujemy po zastosowaniu powyższych, akademickich w swym duchu kryteriów do polskiej rzeczywistości? Dlaczego niektóre z licznych ostatnio ruchów protestu gromadzą więcej osób, a inne – mniej?

Naród ACTA

O sile identyfikacji narodowej, będącej prototypem głęboko zakorzenionej tożsamości, świadczy społeczna harmonia okresu Euro, w większym stopniu niż z próśb ekipy Tuska, wynikająca z charakteru mistrzostw i skutecznej, acz niepozbawionej żenujących błędów („Feel like at home”) polityki PR-owej agend rządowych. Kiedy aktywizowano naszą nadrzędną tożsamość (kampania „Polacy 2012. Wszyscy jesteśmy gospodarzami”) i wyznaczono nam wspólne cele, takie jak kibicowanie reprezentacji czy gościnność wobec przyjezdnych, w myśl klasycznych prawideł psychologii społecznej przestaliśmy patrzeć na siebie jak na przeciwników ideologicznych, a „wojna polsko-polska” niepostrzeżenie uległa zawieszeniu. W strefach kibica lewicowcy i prawicowcy, mieszkańcy metropolii i małych miejscowości, niewierzący i katolicy przeżywali wspólne uniesienia i wspólne rozczarowanie. Nie byłoby tego zaskakującego zlania się w jedność, gdyby nie inkluzywna kategoria, do której bez względu na dzielące nas różnice mogliśmy się włączyć. Można sądzić, że gdy Euro się skończy, z wakacyjnym poślizgiem polski konflikt odżyje na nowo a poparcie dla PO wróci do stanu sprzed mistrzostw.

Mimo olbrzymiej wagi ugruntowanych tożsamości, protesty dotyczące konkretnych spraw, kiedy identyfikacja uczestników musi dopiero zostać osiągnięta, nie są skazane na niepowodzenie. Przekonaliśmy się o tym przy okazji kampanii przeciwko ACTA. Korzystając z internetowych narzędzi w postaci forów dyskusyjnych i wirusowo rozprzestrzeniających się memów, ACTAwiści zdołali wykształcić swoją efemeryczną tożsamość. Istotna była także możliwość zadeklarowania sprzeciwu już w Sieci. Wymagająca niewielkiego wysiłku czynność – podpisanie wirtualnej petycji – włączała do grupy i, zgodnie z mechanizmem stopy w drzwiach, uprawdopodabniała udział w bardziej inwazyjnej formie protestu, czyli manifestacji. Obecność innych czynników prowadzących do protestu kompensowała tożsamościową świeżość przeciwników ACTA. Wolność wypowiedzi i nieskrępowanego ściągania danych została gwałtownie zagrożona, a aktor odpowiedzialny za przewidywaną utratę statusu, czyli rząd, jasno zdefiniowany. Co ważne wskazany przeciwnik znajdował się w polu rażenia – internauci widzieli, że są w stanie skutecznie mu zaszkodzić, co też zrobili, doprowadzając do paraliżu serwisów rządowych.

Uśpiony prekariat

Swojej tożsamości nie posiada, jak dotąd uśpiony, polski prekariat. Mimo że odsetek umów śmieciowych wśród młodych Polaków jest najwyższy w Europie, dla większości z nich protest jest ostatnią rzeczą, o której myślą. Dlaczego?

Po pierwsze grono potencjalnych protestujących jest wewnętrznie bardzo zróżnicowane. Jedynym wspólnym mianownikiem pracowników fizycznych, pracowników korporacji i freelancerów jest wykonywanie nisko płatnej pracy na czas określony. Można powiedzieć, że podobnie było w przypadku ACTA, gdzie użytkowników Internetu łączyło li tylko swobodne korzystanie z Sieci. ACTAwiści mieli jednak poczucie krzywdy i blisko usytuowanego przeciwnika – czynniki, których prekariuszom brakuje.

Osoby pracujące na umowach śmieciowych w większości nie mają świadomości swojego niskiego statusu. Młodość – demograficzna cecha dużej części polskich prekariuszy – wiąże się ze swoistą omnipotencją, przekonaniem, że życie dopiero się zaczyna, cały świat pozostaje w zasięgu ręki, a to, co z tym wszystkim zrobimy, zależy wyłącznie od nas. Wrażenie, że kariera jest funkcją indywidualnego talentu i wysiłku a nie uwarunkowań strukturalnych pogłębiane jest przez obecność tzw. tokenów – osób, którym mimo młodego wieku udało się znaleźć ciekawą, dobrze płatną i pewną pracę („Jeśli on/ona może, to dlaczego nie ja?”). Wchodzący w dorosłe życie nie chcą słyszeć, że wykonywana przez nich praca – wehikuł upragnionego uniezależnienia się od rodziców – nawet jeśli daje minimalną stabilizację, jest w jakikolwiek sposób niepełnowartościowa.

Bierność młodych można łączyć z ich pamięcią pierwszego etapu transformacji. Inaczej niż ich rówieśnikom z Hiszpanii czy Izraela, polskim 20-latkom żyje się lepiej niż pokoleniu ich rodziców. Nie znają oni przy tym rzeczywistości innej niż ta, w której uprzywilejowaną pozycję pracodawców traktuje się jako standard, a w wystąpieniach związkowców upatruje się reliktu poprzedniej epoki, o której, doganiając Zachód, chciano by najchętniej zapomnieć.

Trudno też jednoznacznie zdefiniować instancję, która miałaby odpowiadać za kształt rynku pracy i jednocześnie znajdować się w osiągalnym dystansie. Z przymusu utrzymywania elastyczności rynku pracy rząd może tłumaczyć się, wskazując na uwikłanie Polski w globalną gospodarkę i wynikające zeń ryzyku offshoringu. Z kolei stwierdzenie, że źródło współczesnych cierpień tkwi w kapitalizmie, abstrahując od tego, czy uzasadnione, jest słabe pod względem strategicznym. Trudno protestować przeciwko bytowi, który jest rozproszony, niewidoczny i pozbawiony intencjonalności.

TV Trwam, czyli wzorowa mobilizacja

Psychologiczne wyznaczniki protestu, które u prekariatu będą mogły się pojawić tylko pod warunkiem intensywnego wysiłku lewicy, w całej okazałości zachodzą natomiast w przypadku obrońców Telewizji Trwam. Wydaje się, że dalsza aktywność tej grupy w przestrzeni publicznej jest nieunikniona.

Już na starcie obrońcy TV Trwam mają przewagę nad innymi ruchami społecznymi – media toruńskie odwołują się do głęboko zakorzenionej, a więc łatwej do zaktywizowania, tożsamości narodowo-katolickiej. Żyzne podłoże jest dodatkowo uzupełniane bieżącą polityką tożsamościową. Radio Maryja i Telewizja Trwam wraz ze swoimi kołami dają poczucie przynależności osobom, które w rozmaitych hierarchiach – wiekowej, dochodowej czy tej, ustanowionej ze względu na miejsce zamieszkania – rzeczywiście zajmują najniższe szczeble. Rozpoznanie przez innych, nawet jeśli również są wykluczeni, przywraca podmiotowi poczucie własnej wartości. Związek z kimś, kto umożliwił autorehabilitację może być bardzo silny.

O swoim niskim statusie publiczność ojca Rydzyka wnosi zarówno z porównań poziomych, jak i z retrospekcji. Dyskurs narodowo-katolicki rzeczywiście nie mieści się w głównym nurcie, utracił też znaczenie, które miał w latach 90. Jako że zgodnie z przekazem Radia Maryja jedyną słuszną etyką jest ta, wywodząca się z Kościoła Katolickiego, osoby skupione wokół toruńskiej rozgłośni sądzą, że ich marginalizacja jest niesprawiedliwa. Toruńskie media wyjątkowo jasno identyfikują przy tym instancje odpowiedzialne za krzywdę swoich słuchaczy. Zarówno rząd, KRRiTV czy TVN są aktorami konkretnymi, łatwymi do wyobrażenia i obwinienia. Źródłem poczucia skuteczności są m. in. marsze organizowane w obronie TV Trwam, z których ten odbywający się w Warszawie, zgromadził czterokrotnie więcej uczestników niż Parada Równości.

Protesty od maila do maila

Manifestacje z pierwszej połowy roku uruchomiły polski potencjał protestu o tyle, o ile empirycznie dowiodły, że, działając kolektywnie, obywatele są w stanie jeśli nie całkowicie blokować, to przynajmniej utrudniać forsowanie przez władzę niekorzystnych dla poszczególnych grup rozwiązań. Największe zasługi w tej kwestii należy przypisać wygranej batalii przeciwko ACTA. Spontanicznie zmobilizowanym ACTAwistom udało się zatrzymać ratyfikację niechcianej umowy nie tylko na szczeblu krajowym, ale w całej Unii Europejskiej (Komisja Handlu Międzynarodowego w Parlamencie Europejskim zarekomendowała odrzucenie dokumentu). Ruch anty-ACTA wykazał również, że sztywna, hierarchiczna struktura na kształt związków zawodowych nie jest warunkiem niezbędnym dla skutecznego działania.

Sukcesy poszczególnych ruchów sprzeciwu nie są jednak dziełem przypadku ani funkcją samej struktury społecznej. Dużo zależy od wysiłku i rozwagi animatorów protestów. W starych demokracjach już dawno pojęto, że polityka tożsamościowa jest ciężką pracą, wykonywaną od drzwi do drzwi, w bardzie współczesnych warunkach powiedzielibyśmy – od maila do maila, od profilu do profilu. Jest też rzemiosłem, którego tajniki wykładane są na uczelniach i w podręcznikach. Takie publikacje zaczęły pojawiać się także w Polsce. Nasza demokracja chyba rzeczywiście dorasta. 

 

* Paulina Górska, psycholożka, członkini zespołu „Kultury Liberalnej”.

** Tekst ukazał się w "Kultura liberalna" nr 181 (26/2012) z 26 czerwca 2012 r. w dziale "Temat tygodnia".

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka