Wpis pojawia się jedynie dlatego, by nie było żadnych nieporozumień.
Zawsze powtarzam, że blog jest najwyższą formą suwerenności w sieci.
Jedni piszą o kotach, drudzy o kulinariach, inni o polityce, kulturze - każdy sam wybiera profil tematyczny.
Blog ma być przyjemnością - na pewno nie jest obowiązkiem.
Dowolność jest zrozumiała i wręcz oczywista.
Także w zakresie stylu, konwencji, ikonografii etc.
Ja Kobieta napisała u siebie:
Nie ukrywam, że jest mi smutno z tego powodu, bo nie pomyślałabym, że można ukarać kogoś za to, że odniósł się do konwencji i wyraził swoje zdanie.
Moja prośba i uwaga - czy Ja kobieta mogłaby być nie tylko logiczna, ale i uczciwa?
Bo jej zarzut a propos mego stylu pojawiał się tu już kilka razy.
Za każdym razem cierpliwie wyjaśniałam dlaczego taki, a nie inny.
Spokojnie, ciepło i z nieukrywaną sympatią do pytającej.
Wczoraj kolejny raz zarzut dotyczącyh stylu - tym razem z bonusem w postaci sugestii, że mam alergię na mężczyzn i traktuję ich instrumentalnie.
Powtorzę: nie zbagatelizowałam wczoraj jej uwagi, choć już kilka razy otrzymała moją odpowiedź na wciąż pojawiące sie pytanie.
Czy to jest obrażanie się?
Nie.
Potraktowałam poważnie - odpowiadając.
Przypomniałam jedynie, że któryś raz już zarzuca mi to samo.
I co?
Że boli ją ten fakt.
Moment - boli powtarzalność tego samego zarzutu - wobec którego NIGDY SIĘ nie obrażałam, nie banowałam?
Jeśli ktoś ZA KAŻDYM RAZEM otrzymuje odpowiedź na swoje pytanie - i wciąż ją lekceważy, ponawiąjac zarzut - to kto powinien czuć się z lekka zdziwiony?
To po pierwsze.
Po wtóre - każdy ma swój styl - są jak linie papilarne - nikt nie musi się z niego tłumaczyć. Nikt.
Ja nikogo nie rozliczam za styl - dyskurs dotyczy meritum.
Dodając pokrętne łączenie mego stylu z moją awersją do mężczyzn - to już nie tylko arogancja, ale i kompromitujący brak logiki.
Ja Kobieta zostawiła u mnie ogrom komentarzy - co zawsze mnie cieszyło - ale tym samym oznacza, że czyta mego bloga.
Nie ma na nim ani jednego wpisu deprecjonującego panów - wręcz przeciwnie.
Nie ma ani jednej frazy banalizującej seksualność mężczyzn - wręcz przeciwnie.
Jeśli w mych felietonach pojawia się mężczyzna - to jest to zawsze taki ciąg myśli, by lepiej zrozumieć płeć, która mnie fascynuje.
Jest wiele męskich komentarzy - każdego Czytelnika traktuję ciepło, z uważnością i szacunkiem.
To też podważa sugestię, że mam alergię na panów.
Czytają mego bloga panowie, którzy znają mnie osobiście od wielu lat - część z nich poznała mnie trafiając kiedyś na moje felietony.
Niedawno miałam spotkanie w realu z piszącym na salonie24.
To też jest oczywiście dokument na to, jak nie cierpię facetów! Że są gatunkiem, który mnie ma uwierać.
Tak więc, ani jeden wpis nie daje możliwości, by taki chybiony wniosek wyciągnąć z treści, ani moje życie realne.
Ale i na te zarzuty ciepło odpowiedziałam.
Zapytam - gdzie tu jest miejsce na moją obrazę?!
Zapis rozmowy świadczy o czymś dokładnie innym.
Jednak w chwili użalania się Ja Kobiety, jak boli jej przypomnienie, że wciąż wraca z tym samym zarzutem - doprawiajac chorymi diagnozami wobec mnie - postanowiłam ulżyć jej w mękach.
Bo jak to jest, że ktoś systematycznie mnie czyta, wielokrotnie komentuje - by wciąż uskarżać się na mój styl.
Nie prowadzę bloga dla czyjejkolwiek aprobaty - także mego stylu.
Nie prowadzę, by komukolwiek dogadzać.
Rzucam temat i jeśli ktoś chce - można go rozwinąć w dialogu komentowym.
I nie jest tak - jak próbuje mi zarzucać i Ja Kobieta i Beret w akcji - że banuję za krytykę.
Berecie w akcji - nie tylko wcięłaś się w sprawę Ciebie nie dotyczącą, to jeszcze wbijasz się w rolę sędziego - która nie tylko do Ciebie nie pasuje - ale też zupełnie Ci nie wychodzi.
Do tej pory byłaś dla mnie zawsze ikoną zdrowego dystansu, rzeczowości, uczciwości myślowej, taktu - natomiast tu - wybacz - jak znudzona baba z magla.
I nie dlatego - że sprawa mnie dotyczy - ale nigdy na tym portalu nie spotkałam się, by ktoś rozliczał autora bloga - kogo ma na liście ulubionych i dlaczego źle, że kogoś nie ma. Z jakiej legitymacji mnie rozliczasz z tego? Zaprzeczasz tym samym wszystkim wartościom, którym rzekomo hołdujesz.
Sama piszesz, że to w nie Twoim stylu - ale jednak...musiałaś i dziś to kontynuujesz - wiec nie był to wypadek przy pracy.
Szalenie Cię to obnażyło.
Żaden problem - życie zawsze detonuje maski.
Tyle razy na swoim blogu podkreślałaś o wolności doboru i tematu, i stylu autorów wpisów - by w tej sprawie stanąć po stronie osoby - która wielokronie nie może "wybaczyć" prawa mego, do posługiwania się autorską konwencją.
Podsumujmy więc, dla rzeczy nazwania:
- wielokrotnie wyjaśniam Ja Kobiecie dlaczego taki styl - i nie obrażałam się za jej skargi.
- Ja Kobieta zdecydowanie lekceważy i moje prawo do stylu, ale i moje odpowiedzi na jej zarzuty - bo wciąż te same utyskiwania.
- na koniec - ona czuje się zraniona /sic!/, że próbuje odebrać mi prawo do swego stylu, buduje chore zarzuty - jakby wczoraj 1 raz trafiła na moj blog i nie zna mych felietonów. Nawet sam wczorajszy wpis w swej wymowie - zupełnie stał w sprzeczności z jej zarzutami. Helloł - myśleć, a nie atakować wnioskami z kosmosu!
Dlatego drogie Panie - jakże nieuczciwe jesteście obie w konkluzji, że obrażam się za krytykę stylu.
Gdyby tak było - już dawno zbanowałabym Ja Kobietę, pomimo jej krytyki - a tak nie było.
Mój blog nie jest gabinetem dla lekturowych masochistów, którym niby nie pasuje, ale systematycznie czytają.
A klimaty paranoi - jak bardzo zraniona jest Ja Kobieta, z bielmem na fakt, że ośmiesza się swą arogancją i brakiem taktu - nie dlatego, że coś jej nie pasuje, ale brakiem taktu - że już kilka razy otrzymała ode mnie uczciwą odpowiedź na swoje pytania.
Jeśli wciąż do tego wraca - moje odpowiedzi są dla niej nieistotne, moje argumenty podobnież.
Gdzie nikt nie musi się tłumaczyć ze swej konwencji.
Ale uszanowałam jej zarzuty. A ona lekceważąc z owo uszanowanie przychodzi z jeszcze bardziej paranoicznymi i łzawym tekstem - jak to ją boli.
Nie obawiam się krtytyki - jednak zdecydowanie nie chcę w mej przestrzenii klimatów paranoicznych.
A taki jedynie zafundowała mi wczoraj Ja Kobieta.
Dlatego mówienie, że zbanowałam za krytykę konwencji - jest nie tylko kłamstwem, ale i brakiem uczciwego oglądu sprawy.
Nie ma wymogu, by czyjś blog pasował, użyty na nim styl czy konwencja - ale całkiem zdrowo jest, gdy wnioskom i oskarżeniom patronuje uczciwość.
Gdy tej brakuje - reszta nie ma już żadnego znaczenia.
Inne tematy w dziale Rozmaitości