ladynoprofit ladynoprofit
551
BLOG

Salon24 Live i Morfina...

ladynoprofit ladynoprofit Rozmaitości Obserwuj notkę 4

Po pierwszej edycji Salonu24 LIVE - odrobinę się rozpisałam. Z takim zamiarem oglądałam wczorajszą transmisję - by ubrać w słowo swe wrażenia.

Tylko, że właściwie nie ma o czym pisać.

O tyle żal, że pomysł debaty z blogerami uważam za celny i warty zachodu.

Bo co się stało tak naprawdę?

Nie dość, że proporcje sympatii politycznych dość zachwiane - to o wypowiedziach Oli Zarzeczeńskiej wiele można powiedzieć, ale nie to, że jej refleksja miała cokolwiek wspólnego z lewicującą frakcją.

Wręcz przeciwnie - nieświadomie wrzuciła na stos krytyki lewicę - odmawiając jej wartości patriotyzmu, głośno dziwiąc się, dlaczego lewica pomija wątek smoleński - co nie jest prawdą - bo często spotykałam się z wypowiedziami polityków o tragedii.

Gdy Igor zapodał jedyne pytanie od braci blogerskiej, czy ma wystarczać tragiczna śmierć do budowania mitu, bohaterstwa - Ola zgubiła sens pytania, dając odpowiedź w ogóle nie na temat - bo coś o szacunku do śmierci.

Szacunek do śmierci nijak się ma do mechanizmu nominowania na bohatera.

Jednym słowem stanowiła szokującą biżuterię w tym zestawie Gości, szokującą -  bo z ewidentną narracją sympatyków nie jej ugrupowania:-)

Wg mnie najbardziej rzeczowy był dla mnie Olo Zioło.

Blogerzy zarzucają mu sięganie do cytatów, wyników badań - no sorry, ale rasowe debaty takimi danymi zwyczajowo są inkrustowane. W tym wszystkim nie zbrakło jego autorskiego zdania. Tak go oceniam, choć nie ze wszystkim się z nim zgadzam.

Jednak najbardziej bawi mnie chór widzów, z hasłem, że Rolex URATOWAŁ owo spotkanie.

Że był w niej najlepszy. O wiele lepszy niż W.Sadurski.

Ustawienie światła z prawej - było lepsze niż w okienku skype W. Sadurskiego - ale to wszystko.

Nie z winy samego Rolexa, ale jego tam właściwie nie było - bo wywrotka techniczna.

Kilka sylab słychać, potem głos zanika.

I tak za każdą próbą połączenia.

Specyficzna absencja pomimo obecności.

Jeśli więc czytam opinie blogerów, że był najlepszy - to pojawia się jedna myśl - wystarczyłaby w okienku plansza z martwym zapisem nicka: ROLEX , a i tak zostałby okrzyknięty najlepszym głosem w dyskusji.

Grześ najbardziej wzruszył zapewnieniem, że nie jest rzecznikiem Jarosława:-) Funkcyjnym nie, ale sercem i duszą..:-)))))

Zgodzę się z wielogłosem, że wizualnie średnio wyszedł i nie chłopięcą urodę mam tu na myśli.

Ufam, że Rybitzky zrewanżuje się stwierdzeniem, że Grześ w realu to też taki... ciasteczkowy:-))))

Sam Grzegorz wyjaśnia swoje pokręcenie na krześle... jak paragraf - wysokim wzrostem.

Taka eksplikacja miałaby sens, ale nie wtedy -  gdy twarz zdradzała swoisty koktail: nonszalancji, podskórnej irytacji - gdzie sprawne oko widza wyłuska falującą kość żuchwy od częstego jej zaciskania. Ktoś celnie opisał GW: Nabzdyczenie i nadęcie..... Naprawdę tak to wyglądało.

Cezary - rzadko tak fizjonomia bywa spójna z rysem osobowości:-)

Jeśli wrócimy do konkluzji wielu - że Rolex uratowal to spotkanie, choć nie miał w nim szans na wypowiedź - więcej nie trzeba dodawać.

Miał być Rozum - nie mógł - ale paradoks polega na tym, że zacytowany przez Igora - najcelniej trafiał w temat spotkania i strefę jego podsumowań.

Do relacji dorzucę jeszcze jednego - choć fikcyjnego -  gościa.

Bohatera zgrabnego serialu: Mr Monk.

Pełen fobii, zaburzeń - ale szalenie skuteczny dedektyw.

Serial nie jest tak naprawdę o kolejnych zbrodniach, ale o niełatwym procesie wychodzenia z obsesji, fobii etc.

Trzy scenki..

W pierwszej Moonk znajduje kwadratowego pomidora.

By już w domu delektować się rozkoszą symetrii, na której punkcie ma fijoła.

W drugiej - porządkuje gabinet do pobierania krwi - gdzie wyrównuje skrupulatnie poziom krwi pacjentów w fiolkach - bo porządek musi być.... Jaka masakrę czyni tym w obrazie wyników - nie trzeba dodawać:-)

W trzeciej - próba zmiany daty spotkania przez terapeutę  i reakcja dedektywa na zburzenie tego tygodniowego porządku - końcowe słowa są tu kluczowe.

Ta clipowa triada może odpalać jedynie życzliwy śmiech wobec bohatera.

Ale nie dla wesołości do niego nawiązuję.

Już bez clipa - ale była taka scena, w której odnajduje zabójcę swej ukochanej żony.

Zbrodniarz ma już tylko kilka dni życia - terminalny rak.

Ale prosi Monka, by mu wybaczył...

I ten - zwyczajowo nieśmiały facet, wycofany, nieasertywny mówi:

 - Wybaczyć?! Nie! Odetnę ci dopływ morfiny...

I jak rzekł, tak uczynił...

W połowie drogi do drzwi - zatrzymuje się jednak. Wraca do sprzętu medycznego i mówi:

 - Ale moja żona ci ją przywraca...

I uwalnia morfinę do kroplówki umierającego.

Mocne! Dające obrażenia mentalne - nie siłą wybaczenia - ale siłą miłości do żony, która to miłość w zadziwiający sposób zgasiła  - naturalną w tych okolicznościach - mściwość obolałego po stracie wdowca.

Ktoś zapyta - gdzie tu przęsła łączące jeden wątek wpisu z drugim?

Iloczyn istnieje.

Przyznaję  - może nie dla wszystkich do wyłuskania...

 

 

Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Rozmaitości