Zacznę od sukni a zakończę...jeszcze nie wiem dokąd zawędruje ma myśl...
Ego estetyczne nie zawyło wobec kreacji Kate - ale zachwyciła mnie suknia jej siostry.
Gdyby przyszło mi dziś komuś oddawać swą nadobną łapkę - to tylko w takiej stylistyce.
Co więcej - drzewiej byłam blisko tych klimatów - ascetyczna, do ziemi, 100% jedwab - ani jednej koronki, aplikacji, żadnego drutu wokół kostek, czy mającego podbudowywać biust.
Była lejąca, ołówkowa - gdzie w tamtych czasach królowały nadmuchane bezy z niezliczoną ilością falban.
Zresztą i moja codzienność - to elegancka asceza.
Bukiet miałam skromny - otulone liśćmi paproci białe frezje.
Nic więcej...
Moja suknia tak spodobała się innej pannie młodej, że w Warszawie - niejako powtórnie "składała" przysięgę.
Żywiołową dyskusję a propos kapeluszy podsumuję moim wyborem z wczorajszych propozycji.
Połączenie rozmachu z ascezą, smakiem, wyważonymi proporcjami. Tak więc kadr z Sophie Winkleman.
I fotka z mego ślubu - moment podpisania...cyrografu...
W wigilię mych urodzin - wracam z zakupami - gdy ktoś woła moje imię.
I pada propozycja:
- Zaczekaj, zawiozę cię do domu.
Tak rzadko pomykam autem, że skorzystałam z zaproszenia.
Nie ukrywam, że miałam problem wspięcia się do środka. Bo wysoki obcas, zakupy - i wysoki jak dla mnie próg.
Przy okazji otrzymuję info, że w tę niedzielę małżeństwo od tego auta będzie w programie o cofaniu czasu, redukcji wagi etc. Coś po 16 tej.
Znam obojga od lat, mieszkają 10 metrów ode mnie, więc zobaczę jak wypadli.
Ja tu o królewskich szmatkach - a sama nie dorobiłam się nawet banalnej szafy.
Ale kiedyś będę ją miała...
Mijające lata dokumentują jedno - że wierna jestem swemu stylowi: garderoba, biżuteria, bukiety zapachowe.
Mijające lata nauczyły mnie też wiedzy, jak chronić samą siebie.
Ascetyczna, nieprzegadana, świadoma swych praw...
Osobna...
Bez demonów w szafie, bo brak szafy...
Takim autkiem pomykałam.
Inne tematy w dziale Rozmaitości