Piotr w me urodziny. Lustrzane odbicie.
Piotr w me urodziny. Lustrzane odbicie.
ladynoprofit ladynoprofit
384
BLOG

Zawekować Miłość

ladynoprofit ladynoprofit Rozmaitości Obserwuj notkę 6

Męski głos w telefonie:

-Kto jeszcze będzie?

Ja:

- Nie wiem. Zaczęłam od ciebie, bo uzależniłam datę spotkania od tego, kiedy ty będziesz mógł.

Zapada cisza.

Po chwili on z wyraźnie łamiącym się, wzruszonym głosem:

- Naprawdę?

Ja:

- Naprawdę.

Rozmowa nasza dotyczyła zaległego poczęstunku urodzinowego, który właśnie dzisiaj będzie miał miejsce.

Właściwie już nie musi z kwiatami, prezentem - jego wzruszenie faktem, że od jego obecności uzależniam datę imprezy - to cudowny dar dla mnie.

Potem okazało się, że kolejni zaproszeni będą poza miastem, nawet poza granicami Polski. Ale wyrazili żal, a nawet irytację, że ominie ich party, moje menu. Nadrobimy...

Jeszcze czekam na jedno potwierdzenie.

Być może będziemy tylko z Piotrem we dwoje.

Ale dla mnie to nie problem.

Przez prawię dekadę przyjaźni mieliśmy wiele spontanicznych spotkań tylko we dwoje. Nigdy się nie nudziliśmy - wręcz przeciwnie.

Gdy poznaliśmy się, w życiu bym nie założyła - że będzie to mój Przyjaciel.

Nie tylko ze względu na różnicę wieku - ale jesteśmy niejako z innych światów.

Kolejne lata wypełniły się nie tylko jego bardzo naturalnym szacunkiem wobec mnie, ale czymś co... nie od razu dostrzegłam, zrozumiałam.

Może dlatego, że nienachalnie, jakby w tle, z drugiego planu - ale roztaczał nade mną specyficzną aurę męskiej troski, ochrony. Bywało, że nawet nie pytał czy w czymś mi pomóc - tylko od razu mówił:

- Zostaw. Ja ci pomogę.

Gdy wracaliśmy nocą ze spotkań towarzyskich - zawsze mnie odprowadzał do klatki.

Gdy czuł, że zaliczam niż - wyciągał na pogaduchy, rozśmieszał, pytał co się dzieje...

Kiedyś, gdy inny kolega nawalił w pomocy - to Piotrek - choć poza miastem mówi do mnie:

-Nie martw się. Wsiadam w auto, zaraz będę.

Nie pozwoliłam mu zawalać swych planów gdzieś tam. Oporowałam - bo dzwoniąc do niego z mym help zakładałam, że jest w domu, czyli obok mnie.

Ale przyjechał i poratował sytuację.

Życie nie jest słodką bajką, a więc i w przyjaźni zaliczyliśmy kilka raf. Jednak potrafiliśmy o tym otwarcie rozmawiać, bez uników, mechanizmów obronnych.

Kilka lat temu znalazł na moim blogu pewien numer muzyczny.

Zapodaję go i pod tym wpisem.

Skontaktował się potem ze mną i powiedział, że ten kawałek wydobył z piwnicy jego uczuć miłość, która skończyła się jego wielkim bólem.

Już nie pamiętam czy jeszcze tego dnia, czy następnego zaprosił mnie do siebie i opowiedział tamtą historię.

Pokazał kadry tamtej dziewczyny.

Poznali się w stolicy, oboje należeli do klubu samochodowego.

Nie ukrywał, że po zerwaniu - stał się cyniczny wobec kobiet.

Odreagowywał ból -  mnożąc kobiece imiona, które nic dla niego nie znaczyły. Rozczarowanie sprawiło, że pogrzebał wiarę w milość.

Powiedziałam mu wtedy, że miłości nie da się zawekować w sosnowej jesionce.

Że dopada, bez naszego przyzwolenia, bez logiki, terminarzu i nawet wobec mocno zakręconych okoliczności.

Zawahał się i pyta:

- Naprawde tak sądzisz, wierzysz w to?

Ja:

-Nie muszę wierzyć, ja to wiem.

Ale nie przekonałam go tamtego dnia.

Tak jak nie można pogrzebać miłości - choć wiara w nią umiera - tak nie można jej kneblować, gdy jest ona faktem.

Kiedy się kocha i jest się kochanym - i wtedy zdarza się specyficzny ból - że można aż tak, że wzajemność do tego stopnia.

Ale taki gatunek bólu, takie łzy - to raj, to życiodajne emocje, to w końcu wakacje od wiary w miłość.

 

 

Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Rozmaitości