Mężczyźni są mentalnymi zawałowcami i kowbojami z westernu klasy C. Kasa, samochód, praca, wpływy i te banalne emblematy testosteronu - gdyby nas z tego wszystkiego brutalnie odrzeć, zostanie tylko język. Jesteśmy mocni tylko w gębie. Mariusz Sieniewicz
Gdy telefon od ekipy, że mają już bukiet - pada hasło, że my ruszamy z parkingu - a tamci mają nas dogonić.
Dzielił nas spory dystans. Ale czasu dramatycznie brak..
Piotrek odpala stacyjkę - ja obok nieinwazyjnie, bo wiem jaki dopadł go stres.
Gdy nagle on bierze potężny oddech i mówi już z full uśmiechem:
- O rany, tego potrzebowałem! Nic mnie tak nie uwalnia od stresu jak jazda autem. Gdy dawniej miałem na gaz, który był bajecznie tani - zawsze gasiłem irytację jazdą przed siebie, bez celu...Wracałem zresetowany...
Po tych słowach - ja wzięłam głęboki oddech i mówię:
- I jak mi uwierzyć, że cię doskonale rozumiem - kiedy nie mam prawka! Ale cholernie rozumiem, dlaczego właśnie tak!
Może to coś karmicznego - może w innym bycie miałam prawko, może pacyfikowałam stres wypadami przed siebie...
Tamci z bukietem nie mogli nas dogonić - pada sugestia via telefon -wyłączcie klimę i gaz do dechy...!!!!
Dopadli nas na 100 metrów przed domem Panny Młodej - wystarczyło...
Świadek był do kitu - bo to nie Pan Młody ma pamiętać o bukiecie, czy wódce na bramki.
Bo i o płynnym chlebie zapomniał świadek i Piotrek nabył na stacji benzynowej...
Po weselnym obiedzie ewakuowałam się do przylokalowego ogrodu - tam wykonałam telefon do Warszawy...
Vis a vis mnie panowie wciągali wspomniany hel w płuca i zabawa po pachy...
To co bylo na stołach - nie mialo szans ugasić mego pragnienia - chciałam kupić, ale dostałam za friko prawie 2 litry życiodajnego tonicka.
Szybko dopadli mnie ...pomocnicy w wysuszeniu karafki.
Meliorując pustynię w sobie, z kreacją do kostek, wyeksponowanym biustem - gaworzę sobie o osiagach 2 tonowego auta, zdumiewa mnie 100 L bak, i dopytuję o właściwości sztywnego mostu - tylne koła.
Dosiada się Marek - 2 lata starszy - z pasją opowiada o swych 2 bolidach w domowym garażu.
W pewnym momencie przeprasza - bo chce przynieść coś z sali i anonsuje swój szybki powrót. Zanim się pojawił - usiadła na jego miejscu kobieta.
Gdy wrócił, pyta:
- Dlaczego tu usiadłaś, zajęłaś moje miejsce...?
Ona /okazało się, że jego żona/:
- A co chciałeś przy niej??? /niej: to o mnie.../.
On:
- Tak, przy .../i tu użył mego imienia/.
Nie ustąpiła.
Zostawiłam ich oboje - wesele to nie czas i miejsce na neurozy.
Nie podpinałam się do obu rodzin, do gaworzących grupek.
Nie wbijałam się do kobiecego panelu dyskusyjnego, a gdzie to ta suknia nabyta, a którędy falbanka etc.
Uszczęśliwiał mnie fakt, że mogłam tam być. Że zaczyna obejmować mnie ramionami rześki zmierzch - oddałam mu się cała.
Noc była jeszcze bogatsza - a w niej też wątek reakcji męsko-damskich. Jak kocha mężczyzna, a jak kocha kobieta.
Suta opowieść męska - jakich kobiet się pragnie, przy jakich mężczyzna chce się zestarzeć.
Przerywałam piekielnie trudnymi pytaniami.
Ale to właśnie one cieszyły rozmówcę.
Brał wtedy głębszy oddech i kontynuował zatracając poczucie czasu.
Świat nie dzieli się wg płci, klany kobiet czy mężczyzn.
Świat dzieli się na postawy, osobowości.
Westerny klasy C są demokratyczne - dla spodni i sukien.
Najciekawsze, intrygujące nie dzieje się w świetle reflektorów wydarzeń, czy przy decybelach licytacji wszelkich albo zawłaszczeniowych histeriach.
Najciekawsze wesela to nie te, na których się bywa - ale te które dokonują się bez bukietów, wódki i nie przypominają żadnego ogranego rytuału.
Inne tematy w dziale Rozmaitości