Moja, wczorajsza noc...
Moja, wczorajsza noc...
ladynoprofit ladynoprofit
383
BLOG

Podsłuch....

ladynoprofit ladynoprofit Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Podsłuch...bo 3 niezależne od siebie sprawy - a jakby trojan, robak, pluskwa - skanowały moje pliki...macały porty...

Tu żaden firewall nie zda egzaminu - bo i nie ma takiej potrzeby.

Wczoraj telefon z Warszawy.

Wbijam się w otwarte drzwi balkonowe, bo tylko tam mam zasięg.

Jestem jedynie w cirze czarnej bielizny - i jako, że biały dzień - z niepokojem skanuję, czy ktoś nie looka.

Przerywam jednak dialog - bez wyłączenia telefonu - by jednak coś na siebie zarzucić.

O intuicjo moja, przyjaciółko-suflerko!

Unoszę telefon ponownie do ucha, a tu pod mym balkonem pojawia się uśmiechnięty kolega.

Oduśmiecham się - dziwnie spłoszona, bo już w tunice letniej do kolan - ale ze świadomością - co by było gdybym...

A machający do mnie Jacek nie idzie dalej - tylko zatrzymuje się i coś mówi.

Rozdarta pomiędzy Warszawą a słowami kolegi - nie łapię już kto co do mnie.

Jest moim sąsiadem zza ściany i kiedyś powiedział mi:

- Tak cichutko mieszkasz, nawet pomyślałem, że gdzieś wyjechałaś.

Wyjaśniłam, że ja to już taka nieinwazyjna - z drugiej strony częsta muza odpalona u mnie na full - też nie przebija się przez ściany - więc dobre normy akustyczne.

Czytając pewien wywiad* kolejne wrażenie, że pytany ma dostęp do mych plików....

D.Wodecka: Jakie jeszcze cechy ceni pan w mężczyznach?

- Prawdziwość, bez względu na konsekwencje. To lepsze niż konformistyczny model środkowoeuropejski, gdzie ogólnie jest miło, byleby tylko zbytnio nie zagłębiać się w szczegóły. Lubię wiedzieć, kto kim jest.

Lubię ludzi z pasją. Szczerych, otwartych, spontanicznych, inteligentnych. I silnych na tyle, że są w stanie pociągnąć mnie za sobą albo zetrzeć się ze mną. Dobrze jest równać w górę. Mówienie o tym nie jest może cool, ale my, faceci, też ze sobą konkurujemy.

Tylko w przeciwieństwie do kobiet nie walczymy ze sobą plotką, nie staramy się swojego rywala ośmieszyć, tylko wiemy, że i tak we dwóch jesteśmy silniejsi niż w pojedynkę. W kobiecej naturze jest trochę więcej zawiści.

D.W.: Skąd się bierze solidarność facetów?

- Może z poczucia słabości? Może jest umocowana w dalekiej przeszłości, bo łatwiej w dziesięciu zapolować na mamuta niż samemu, chociaż zostaje mniej mięsa na jednego. Mam wrażenie, że kobiety czasem wolą wszystko zachować dla siebie.

Choć ostatnio płcie się przecież przebiegunowują.

D.W: To dobrze?

- Nie wiem. Kobieta, która dostaje tak dużą władzę i moc, często czuje się trochę bezradna i nieszczęśliwa, i trochę samotna na tak rozległym terytorium.

Mężczyzna, który ustąpił pola, obrywa od niej nieustanne klapsy za to, że nie jest taki, jakby naprawdę chciała. A chciałaby mieć pewnego siebie partnera, który zapytany: "Kochanie, dokąd pójdziemy coś zjeść?", nie odpowie: "Nie wiem. A gdzie byś chciała?".

Umiejętność podejmowania przez mężczyznę decyzji prowadzi moim zdaniem do większego szczęścia w związku. W końcu jesteśmy ewolucyjnie przystosowani do tego, by podjąć decyzję, zdobyć pożywienie i ochronić potomstwo. O utrzymaniu ciągłości gatunku nie wspomnę.

Ale z wygodnictwa przestaliśmy się wystawiać na ostrzał, stając się coraz bardziej miękcy, zniewieściali i słabi. No, ale jeżeli ktoś nigdy nie dostał w twarz, nie walczył, to potem nie wie, jak trzeba się bić, i ze strachu nie będzie wystawiał się na ciężkie próby.

D.W.: A może nie ma już o co walczyć?

- Zawsze jest o co zawalczyć. Zaczynając od domu i siebie. Tutaj leży źródło dużych zmian. Wszyscy się trochę różnimy, mamy inne potrzeby i czasem, by je zaspokoić, trzeba stawić czoła przeszkodom. Dobrze jest przeżyć życie według własnej recepty i małymi krokami osiągać małe cele, a ostateczny bilans wyjdzie zaskakująco dobrze.
D.W: Podjechał pan tutaj jaguarem. To pana atrybut męskości?

- Nie uważam, że wóz jest atrybutem faceta. Nie uważam wręcz, że w ogóle istnieje jakiś atrybut męskości. Bo męskość to coś, co kobiety wyczuwają bardzo dobrze i szybko, rodzaj stabilności emocjonalnej i pewności mających mało wspólnego z wyglądem i samochodami. A auta to spełnianie marzeń.

D.W.: A jakich nie udało się spełnić?

- Nie zastanawiam się. Jestem szczęśliwym człowiekiem. I często wręcz fizycznie doznaję stanu szczęścia. To nagły zapach chwili. Wiem, wiem, endorfiny, reakcja chemiczna, która w moim przypadku zachodzi w momentach zupełnie abstrakcyjnych, niemających nic wspólnego z jakimś wyobrażeniem o szczęściu. Takiego wyobrażenia też nie posiadam. Jest mi dobrze.

D.W.: A co byłoby stratą?

- Każdy mijający dzień jest tak samo zyskiem, jak i stratą. Ale boję się o najbliższych. O rodzinę i swoją kobietę.
 

D.W. Co ona w sobie ma?

- Upór maksymalny. Wprawdzie to cecha, która niekoniecznie mi imponuje. (...) Dostrzega rzeczy, których ja nie widzę. Jest fotografką.

Ona zwraca uwagę na detale, na szczegół. Ja na ogół. Ma to, co cenię w kobietach: siłę, mądrość, inteligencję i poczucie humoru, bo lepiej się śmiać, niż ciągle nad czymś ubolewać.

D.W:A jaki ma głos?

- Bardzo ładny. Lekko chropowaty. Schodzący w dół. Miło się jej słucha, mimo że bardzo szybko mówi.

D.W.: Jakie głosy są piękne?

- Takie, które działają głęboko, których słucha się z wielką przyjemnością, nawet jeśli pozornie posiadają jakąś skazę lub niedoskonałość.

Wszystko jest ważne: barwa, intonacja, ale też przestrzeń pomiędzy słowami. W muzyce fajnie, kiedy niosą prawdziwą, nieprzefiltrowaną emocję. Wtedy są w stanie uwieść. Trzymanie się partytury zdecydowanie nie wystarcza. Potrzebny jest element osobisty i prawda.

D.W: To z potrzeby wolności nie ożenił się pan?

- Wolność leży gdzie indziej. W szacunku dla indywidualności. W miejscach na własne światy mimo bycia razem i w nieprzegiętej autonomii.

*Andrzej Smolik, 40 lat. Kompozytor, muzyk i producent
Dorota Wodecka

Czytając ów wywiad - specyficzna ulga, że istnieją tacy faceci. Że tak pojmują siebie, świat, zaangażowanie.

Taki gatunek mężczyzn rozumie i mnie...

3 rodzaj podsłuchu - już lajtowo, żartobliwie.

Nowy clip Edyty Górniak.

Nie jestem jej fanką, a nowa produkcja też nie powala mnie na kolana.

Jednak w kadrach dostrzegłam to, co kocham w letni czas.

Morze, plaża i ona na jego rękach...

Tytułowy podsłuch - bo intuicja, która uratowała mnie przed wstydem.

 Bo plagiat myśli, odczuć u obcego mi faceta.

Scenariusz teledysku, który mocno wbija się w me letnie, kobiece tęsknoty...

 





Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości