Muszę to opisać, bo widok inspirujący i zajecudny:-)
Szacowna blogerka Leonarda Bukowska powiesila wpis - a la lustro, do którego sama się wdzięczy.
Aż żałuję, że jestem hetero - połamałabym nogi podporządkowana chuci, by schrupać na surowo ową niewiastę.
Robi słodkie minki do lustra własnego zachwytu - ale posyła też w świat komunikat - zajecudna jestem, taka mądra, rezolutna, lotna etc.
Może się tak masturbować?
Oczywiście! I niech żadne zazdrosne trolle mi tu nie marnują czasu, że nie może.
Samozachwyt nie jest grzechem.
Ale zawsze jest mechanizmem obronnym.
Przypatrzmy się więc pięknej, powabnej Leonardzie...
Zaczyna od kłamstwa - czyli konfabulacji a propos definicji trolla.
Nie ona jedna, ale zbrodnię intelektualną popełnia.
Bo padające rzeczowe pytania definiuje zakochana we własnym odbiciu - jako trollowanie.
Pytania kulturalne, bez inwektyw NA TEMAT!
Reaguje na nie - jak diabeł na święconą wodę.
Jakiś słowotok, nic a propos pytania, nic a propos własnego tekstu, tylko nadyma się, puszy, tupie nóżką, poprawia włosy i szminkuje usta ignoracją - dla swych wielbicieli. Oni nie mają wymagań intelektualnych, więc kupują snadnie:-)
Jeśli trzymać się właściwej definicji trollingu - Leonarda Bukowska jest głównym trollem na własnym blogu.
Wiesza tekst, a potem udaje, że nie widzi co w nim jest.
Na weryfikacje jej kłamstw intelektualnych - reaguje nerwowo, spazmy i nie dziwota - że taką kompromitację należy przypudrować infantylnym, żałosnym wpisem jaka to jestem mądra i cudowna.
Nieporadność w wybronieniu swych klamstw eksplikuje - że pytający umierają z zazdrości - jaka ona mądra i w ogóle...
Boskie! Poezja:-)
Bardzo podoba mi się opis w profilu: Cenię umiejętność sprzeciwiania się stadu i zdolność do samodzielnego myślenia.
Moment - to jak to jest - pada elementarne pytanie do jej wpisu - a ona przez 48 godzin nie potrafi dać odpowiedzi - za to próbuje zdeprecjonować autora pytania.
Zostawmy więc kopulującą z propagandą, bo nie rzetelnością intelektulną - przed jej czarownym lustrem.
Ja mam ubaw z jednego - stać się trollem na własnym blogu - to niezly wynik.
I tego wyczynu, z głębi serca Leonardzie - gratuluję.
Gdyby jednak postawiła uczciwie sprawę, że jej teksty nic nie znaczą, nie wolno prowadzić na ich temat dyskursu - mogłaby stworzyć salę lustrzaną, hermetyczną i złudną - jak panegiryk, który sama sobie wysmażyła.
A perełką jest mentalny autoerotyzm Leonardy w zdaniu: (..) obecność trolli jest wprost proporcjonalna do wagi omawianych czy opisywanych spraw." Nie ma to jak samej sobie wbić medal zasług... w pierś nadobną :-)
Nagość atrofii polemicznej Bukowskiej - nie jest problemem. Bo sama Leonarda dokumentuje, że nie o dialog chodzi, ale ocieractwo ze swymi:-)
Niech się darzy - w onirycznym, jakże obnażającym - samozachwycie:-)
Trawestując pewien tytuł: Wiooo Leonardo !!!: -))))
Impresja - z drugiej strony lustra ...weneckiego...
Intencja - mój niekłamany zachwyt - bohaterką tego wpisu:-)))
Inne tematy w dziale Rozmaitości