Rok temu - z Córką i Przyjaciółką zaliczyłyśmy 5 tysięcy km na Ukrainie. Bez auta, zdane na pociągi, marszrutki i promy.
Cudowna podróż - choć program tak naładowany, że sami Ukraińcy dziwili się, że tak nam się chcę. Wielu z nich - nigdy nie było tam, gdzie dotarłyśmy.
Jak to w podróży - przygody piękne, wzruszające - ale i trudności.
Dałyśmy jednak radę.
Zamieszczam mapę z zaznaczonymi regionami naszej eskapady.
Wracałam z 40 C gorączką, gdzie na dworcu czekał na mnie kolega - wezwany via telefon.
Wziął mój bagaż, jadąc otworzyl wszystkie okna - bym nie odpłynęła, a ja - już w domu - spałam jak zabita - 2 doby.
To nic - warto było.
Dlaczego o tym piszę?
Bo dzisiaj Córka odpoczywa na Krymie, dokładnie w tej wilii, co my rok temu - w Sewastopolu.
Cena za dobę - 3$..., net w pokoju, kuchnia do dyspozycji, ogród i kilka litrów wina krymskiego za friko:-)
I najważniesze - 7 minut pieszkom do Morza Czarnego, plaży - gdzie zwyczajowo pokonywałyśmy ten mini dystans już w strojach do opalania:-:-)
Choć tak pobęde ponownie tam z mym Słoneczkiem...
Zielony kolor oznacza Córki podróże.
Ja mam mniejszy wynik.
Na filmiku - Sewastopol - przeprawa promem.
Niedaleko Jałty - Jaskółcze Gniazdo.
Inne tematy w dziale Rozmaitości