Ktoś - w sposób pośredni - przypomniał mój dawny wpis - Mężczyzna niewyśniony. Posiłkowałam się w nim wypowiedzią Urszuli Dudziak, która naszkicowala cechy sensownego mężczyzny:
- Błyskotliwość, precyzja myślenia, poczucie humoru, wielkiej klasy ironia, logika, klarowność, szacunek i do rozmówcy, i do tych, o których mówi. Jego się nie tylko słucha, ale chcąc nie chcąc, podejmuje z nim dialog.
Coraz rzadziej zdarza się spotkać kogoś takiego. Kto mówi, pobudzając do myślenia. Nie plotkuje, ale opowiada historie.
- Jest tu i teraz, a jednocześnie wyprzedza cię o trzy kroki.
- Nie zostawia obojętnym, bo na obojętność szkoda czasu.
- Z kim nie można się doczekać kolejnego spotkania właśnie dlatego, że tak dużo siebie daje.
- Kto chętnie flirtuje z obcymi światami, ale nimi nie nasiąka, nie traci ostrości spojrzenia ani siebie.
- Zachowuje dietę od luksusu, mimo że przebywa wśród ludzi, dla których to jedyna dieta, na jaką nigdy by się nie zdecydowali.
Pierwszy komentarz pod tamtym wpisem - to prymitywny męski atak.
Za co?
Ktoś zupełnie mi obcy, także jako bloger - stanął w lustrze tego wpisu - i nie zdzierżył. On siebie ocenił, a nie ja jego.
Pamiętam jakie zabawne poruszenie dokonał artykuł dotyczący analogicznej struktury, jak i pigmentu - w zakresie męskich ust, jak i ich rycerza - a dokładnie jego uwieńczenia.
Co ma wnosić tego typu badanie - nie wiem?
Jakby nie było - wniosek zbudowano ab obwąchatum kilka tysięcy mężczyzn.
Jakie może mieć znaczenie suflerka anatomii ust wobec męskiej tajemnicy?
Gdyby rysunek ust anonsował pewne cechy charakteru - to rozumiem.
Pamiętam jak kiedyś kolega niespodziewanie zaprosił mnie do siebie, bo przywiózł z rodzinnego domu gołąbki zrobione przez jego ojca.
Przybyłam ja, nasza wspólna koleżanka - w 3 - kę zalogowaliśmy się w jego dużej kuchni - stół zdobiła też bateria dobrych win, które z mijającym czasem pękały jedno po drugim.
W tych przyjemnych kulinarno-dialogowych okolicznościach - doszło do spięcia pomiędzy mną a ową koleżanką.
Temat słodki - bo kiedy mężczyzna uszczęśliwia kobietę - ale wybuchowe inklinacje koleżanki nadęły sytuację do wymiaru małej awantury.
Na co gospodarz spotkania, podciągając kolana pod brodę, ściskając poduszkę maskującą jego brzuch mówi:
- Dalej, dalej dziewczyny - wreszcie czegoś się dowiem!
:-)
Sprawa zakończyła się wspólnym śmiechem zebranych.
Kolejne wino ruguje pustkę naszych szkieł - gdy kolega wychodzi bez słowa z kuchni oświetlonej jedynie pakietem rożnych świec.
I nagle słyszymy z oddali jego pieczary słowa:
-Wiecie co, ta spójność pomiędzy ustami mężczyzny a .....to jedna wielka bzdura!
Prawie pospadałyśmy z krzeseł - i ze zdumienia, i ze śmiechu:-)))))
Zachowałam na tyle przytomności, by zawołać do niego:
- Ok, ale wróć do nas w takiej wersji, w jakiej opuściłeś kuchnię!
Przemiłe spotkanie dobiegło końca - wracam do swego mieszkania głęboką nocą - gdy zatrzymuje się bolid, szyba przy kierowcy - lot w dół.
W ciemnościach nie za bardzo widziałam kto zacz...
Użył mego imienia - więc serce wraca z ramienia do osierdzia.
Usadowiłam się na krawędzi samochodowego okna, pewniejsza siebie, odważniejsza z winem we krwi i tkamy miły dialog.
Pyta skąd wracam - to relacjonuję - oczywiście pomijam samobadanie kolegi - by nie przyszła ochota siedzącego w aucie, do nawiązania empirycznego.
W końcu on konstatuje, że musimy sie kiedyś spotkać, tak na spokojnie.
Tak też się stało - z okazji mych urodzin.
I wtedy w przypływie ciepłej troski, szczerości mówi do mnie - od niedawna wolnej:
-Zobaczysz będziesz jeszcze bardzo szczęśliwa, tylko nie możesz się bać mężczyzn...
Szok jaki zaliczyłam wtedy... trudno oszacować...
Na spokojnie, z uśmiechem - ale wyjaśniam, że to nie tak.
Nie mógł wiedzieć, że jednym z obecnych gości był mężczyzna, który walczył o to, byśmy byli parą. Przybył z Warszawy, więc na pewno nie był z naszego otoczenia, nie znał go.
Po wtóre, to ja cały czas słyszę od mężczyzn, że specyficznie onieśmielam, że musza odpalić odwagę, by sie do mnie zbliżyć.
Niedawno pisałam o imperatywie sperfumania siebie, by zadzwonić do mnie...I mówią to ci, którzy całe lata mnie znają.
Nie pojmuję dlaczego...
Tak naprawdę nie interesuje mnie analogia, lub różnica pomiędzy ustami...a przyjacielem mężczyzny.
Jeśli coś mnie uwodzi - to pigment męskiej postawy z cytatu Urszuli Dudziak.
To nie jest żaden Ewerest charakterologiczny.
O czym wiem ja i sami przecież mężczyźni.
Inne tematy w dziale Rozmaitości