ladynoprofit ladynoprofit
345
BLOG

Na Losów Skrzyżowaniu

ladynoprofit ladynoprofit Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Dogasał pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia. Ja już w jedwabnej koszulce nocnej... zerkam jeszcze w dal za okno, gdzie siarczysty mróz skrzył się na śnie otoczenia.

Gdy nagle sms: "Wracam z Florydy, jadę tu i tu i mam kilka godzin w Twoim mieście."

Ok - myślę sobie - tylko, że jest 2 am...

Od słowa do słowa i uzgadniamy, że mnie odwiedzi.

Żegnam się z koszulką nocną - przygotowuję poczęstunek w salonie, budzę światełka na choince.

I pech, bo awaria domofonów - więc muszę zejść z futrze, bo minus 20 C i wpuścić Gościa na teren osiedla. Z dworca do mnie to 7 minut taryfą, a jego nie ma i nie ma...

Intuicja mnie nie zawiodła - zwierzył się taryfiarzowi, że 1 raz w mym mieście, że wraca z Florydy - więcej nie musiał już mówić - tamten mu zrobił...wycieczkę....

No, ale dojechał...wyciąga przy mnie bagaż lotniczy i nie wiedzieć czemu dopadł nas taki niemożliwy śmiech, że ledwo szliśmy po śniegu.

Nie tylko śmial się ze swej głupoty a propos taksówkarza, na pewno też ze zmęczenia, zmiana stref czasowych - no i było to nasze pierwsze spotkanie w realu - bo poznaliśmy się przez nasze blogi.

Pokazałam mu mieszkanie, potem w salonie raczył się potrawami świątecznymi i cudowny nasz dialog.

Pod choinkę polożył piękny, luksusowy prezent dla mnie - ja nie miałam nic, bo jak? Nie planowaliśmy tego spotkania.

Po kilku chwilach - oboje z ulgą stwierdziliśmy, że jesteśmy na maxa zwariowani:-)

Założył bloga lata tamu, będąc w podróży służbowej w USA.

I tak się stało, że byłam pierwszą komentatorką jego wpisów.

Ujął mnie nie tylko epicki rozmach refleksji, ale i relacje z całego świata, bo jest kapitanem oceanicznym.

Charakter pracy, bo też ratownictwo morskie - złogodziło porażkę w życiu osobistym.

Ojciec 2 dzieci - gdzie zawsze powtarzam, że należy mu się Nobel za jakość ojcostwa.

Gdy kilka lat temu dowiedział się, że odpoczywam z Przyjaciółką w Ustce - wsiadł w auto i przyjechał do nas.

I też z opóźnieniem, bo jakiś straszny wypadek na trasie i objazdy.

Pomimo nocnej pory - promenada tętniła życiem.

Nie mogliśmy się w 3-kę nagadać.

A że była upalna noc - wskoczyliśmy do morza - tak jak bylismy ubrani.

Ja podnoszę suknię coraz wyżej gdy nagle moje UPS!

Na co on:

- Co się stalo?

Ja:

- Właśnie majtusi...poszły...

W znaczeniu - już nie suche...

On też wyjął ze spodni telefon, dokumenty - i do piersi wszedł w toń.

Opowiadał o nawigacji wg mapy nieba.

Ten spontan, ta noc, chwile z ludźmi o pięknej duszy - zostaną we mnie na zawsze.

Przy kawiarnianym stoliku mowię mu jak popłakałam się ze śmiechu, przy jego wpisie a propos fryzjera w Chinach.

On:

-Był taki wpis?

Potwierdzam. Nic nie pamiętał - dlatego też wspólna konkluzja - o wartości bloga, który jest formaliną naszych przeżyć. Ileż to razy ja przekonywałam się, że wiele wydarzeń i to ważnych - poszłoby pod młot niepamięci, gdyby nie moje zapiski.

Tu zapodaję xero z tamtego jego wpisu:

28.01.2001, niedziela

Salon fryzjerski byl wielki, z kilkunastoma fotelami, z ktorych prawie wszystkie byly zajete. Mloda dziewczyna zajela sie mna, to znaczy myciem i masowaniem glowy, ktore wygladalo identycznie, jak to w listopadzie w Huangpu, z ta tylko roznica, ze tutaj nie mieli wibrujacego lozka. Chinczycy, jak juz wielokrotnie wspominalem, to narod niezwykle ciekawski. Od razu wiec zainteresowali sie klientem - odmiencem. Fryzjerka mnie masowala, a jej kolega po fachu przysiadl sie na chwile i z wielkim trudem, powoli, sklecil zdanie:

- Where are you from?

Bylo to i tak duzym sukcesem, poniewaz znajomosc angielskiego wsrod Chinczykow jest znikoma.

- I am from Poland - odpowiedzialem prosto i wyraznie.

- Aha - podsumowal rozmowe mlody fryzjer i wrocil do swoich zajec.

Po chwili nioslo sie po sali "Poland..., Poland..., Poland...". Wszyscy przekazywali sobie wiadomosc i zaspokoili pierwsza ciekawosc. Trwala ozywiona dyskusja, z ktorej nic nie

rozumialem, az w koncu podszedl inny fryzjer i w podobny sposob wydukal:

- Where are you from?

- I am from Poland - powtorzylem. Znow slowko "Poland" powedrowalo z ust do ust az do najdalszych zakamarkow salonu. Lecz po chwili przyszedl trzeci gosc i znow zapytal o to samo.

- I am from Poland - odpowiedzialem cierpliwie.

- Aha, from Foland - kiwnal ze zrozumieniem tamten.

- No Foland! Poland! - poprawilem go

- Poland !? - zaakcentowal pierwsza sylabe, troche zdziwiony.

- Yes, Poland!

- Aha - odszedl zamyslony, czegos niezbyt pewny.

Wtedy wrocil moj pierwszy rozmowca i bardziej stwierdzil niz zapytal:

- You are from France!?

- No France! Poland!

I znow ponioslo szemrane "Poland" po sali.

(...) Moj fryzjer tymczasem prawie skonczyl swoja robote. Odgial kolnierzyk koszuli, zeby wytrzepac odciete klaki i podniesionym glosem zaczal przywolywac kolegow na nowo.

Fryzjerzy oraz fryzjerki zbiegli sie i zaczeli zagladac mi za kolnierz. Tu was przebilem! Ktory Chinczyk ma tyle wlosow na karku i na plecach? Ktory Chinczyk w ogole ma tam wlosy?

Trwala ozywiona dyskusja, podsmiechiwania i tylko moj fryzjer zdawal sie byc zdezorientowany, najwyrazniej sluchajac sprzecznych rad. W koncu desperackim ruchem wsunal maszynke za kolnierz tak gleboko, na ile udalo mu sie siegnac i sprawnie ostrzygl mnie w tamtym miejscu. A potem mily personel odprowadzil mnie do drzwi, kasujac przedtem 20 yuanow czyli okolo 10 zlotych.

http://mojaszuflada.blox.pl/html

Dlaczego piszę o znajomym, wspominam nasze spotkania?

Bo dziś znajduję jego wpis, że właśnie był w Odessie.

Córka bardzo namawia mnie, bym z nią w tym roku tam pojechała.

Z wielu powodów waham się.

Życie da mi odpowiedź na to pytanie. Z pokora przyjmę każdy answer.

A sam Searover? Życie oddało mu z nawiązką.

Trudna, ale pełna przygód praca, a i znalazł miłość - która trwa już lata.



Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości