Całodzienna kaskada kropel za oknami wygasła w chwili łaskoczącej podróży kropel, po kojącym natrysku.
Gdy nagle telefon...
Moje wahanie, postnatryskowej dyfuzji... też...
Mówię:
- Ok, ale już nie będę się ubierać...
Czas akcji - po 22 h...
Pomiędzy - jednak narzuciłam na siebie wyjściową stylizację - inaczej nie potrafię, także wobec kobiety...
Ona wypoczęta, pomiędzy jednym wakacyjnym wyjazdem, a drugim - mówi do mnie - bez ani jednego dnia wakacji:
- Pięknie wyglądasz, masz w oczach coś takiego...innego...
Maybe - autoweryfikacja odpada.
Nagła wizyta - okraszona kolejnymi kroplami, ale już tymi słonymi - bo problem...
Łamać życie, by nowy konstrukt, czy nie łamać dla constans połamania dawnego...oswojonego, bezpiecznie dławiącego.
Pole manewru przywykłe do ryzyka - dopuszcza je do głosu.
Wyszarpane pole manewru - to kolonizacja ziem nienależnych.
Uważnie wysłuchałam - po drodze też głosu nieobecnego - nieobecnego u mnie w domu, ale świeżo obecnego w jej życiu.
Gdyby ukonstytuowana relacja zabijała, prowadziła na skraj rozpaczy...wtedy synoptyka łatwiejsza, choć wciąż bez pieczęci gwarantu.
Ale minione lata oscylowały pomiędzy: nie jest źle i nie jest dobrze.
Bez moralizatorskich wstawek, w których najczęściej topi się empatię - bez scenopisu rozwiązań - powiedziałam jej jak widzę sytuację.
Odsunąć gilotynę decyzji wszelakich, odczekać burzę słodkich neuroprzekaźników, niech pobudzenie wejdzie w ciche piano i ...dać czas czasowi.
Ważki okres karencji - by sobie nie zrobić krzywdy.
Ciężko jest zbudować właściwą perspektywę w takich emocjach, w takiej ich aktualności, w przewiązanej kokardką kobiecego spełnienia - gestów, słów od lat nie otrzymywanych.
Sprint nie daje szans, by dostrzegać detale okoliczności z pobocza.
Fotel oddechu - już prędzej dopuści uczciwy dialog ze świadomością siebie, przypomni, że erupcja to jeszcze nie topografia prawdy - tej z każdej strony wulkanu wydarzeń.
Bez rachuby, ale i bez asekuracji.
Szybszy nurt krwiobiegu nie zmienia obrazu morfologii.
Po kilku godzinach - już przy drzwiach - mówi do mnie:
- Masz rację, zdystansuję się. Wyłączę na amen komórkę, by żadnych bodźców z tamtej strony.
Na co ja:
- W ten sposób nie zbudujesz dystansu, a jedynie zafundujesz sobie eskapizm od bodźców.
To nie zadziała, nie może...
Chodzi o to, by przyglądać się bodźcom, sobie w ich kontekście, nie wsiadać na rollecoaster - łatwiej bo przyjemniej.
Odbyć lot - a nie jego symulację.
Objąć zrozumieniem dynamiczny pejzaż, odległy od podwozia egzaltacji, ekscytacji...
Że trudne?
Na pewno - ale po takim locie wie się, na którym parkingu czeka auto - gotowe na autostrady dobrej codzienności.
Bo iluzja - gania jedynie po wszystkich poziomach parkingu lotniczego - by skończyć w taryfie smutnego przypadku.
Inne tematy w dziale Rozmaitości