Przyrzekamy wedle swych nadziei, dotrzymujemy wedle swych obaw. François de La Rochefoucauld
Pole semantyczne pojęcia Zdrada przypomina dziś balon, który po kolejnej dawce nadęcia - spektakularnie eksploduje dewaluując pierwotne znaczenie.
Ale i w drugą stronę - są zdrady, których nikt nie zdefiniuje jako oczywista zdrada.
Wg Wojciecha Eichelbergera, syn zdradzony przez ojca, przez jego porzucenie matki i dziecka - często w dorosłym już życiu, naznaczony jest zwyrodniałą i nienawistną nadaktywnością seksualną. Nałogowo wabi kobiety, by w końcu je odpechnąć. I nie rani to jedynie strony odrzuconej, ale i odrzucającą też okalecza.
Czarna pedagogika opisuje nieuchronność zdrad w cyklu wielopokoleniowym. Nie musi dojść do absencji ostatecznej rodzica, zabija także absencja mentalna - w której obecność menifestuje się jedynie przez kary, deprecjonowanie dziecka, detonowanie jego poczucia własnej wartości.
W rodzinach masowo wyrywa się słowo kocham ze słownika codzienności.
Bo kompromituje, bo sytuuje nas po stronie tych słabszych, bo kocham to szlaban do budowania własnego autorytetu...tyrana.
Specjaliści zdradzają nas, drwiąc z zasad swego warsztatu.
Pomyłkowe amputacje, amfetaminowa narracja dziennikarzy - którzy z emocji odbiorcy czynią klawiaturę przydatną jedynie do koncertu nierzetelności.
Żeby jeszcze w tej farsie trafiali na odpowiednie akordy - a fałszują w ramach jednej frazy pokręconej partytury.
Głusi dokonają zamachu na konstrukcję sali koncertowej - decybelami oklasków.
Rozsiane przestrzennie i sytuacyjnie stadiony, gdzie kopie się nie piłkę, ale niewinność.
Nie lubimy jej, bo kojarzy się z naddaną pępowiną kompromitującą naszą wypasioną dorosłość.
Jako dzieci wspinaliśmy się po rekwizyty dorosłości - które nawet w naszej starości nadal pozostają złem.
Adorujemy zło na wszelkie ciche sposoby.
Nie by oszukać innych - to zbyteczne, ale by oszukać siebie.
Kretyn sięga po przykład wypędzenia kupców ze światyni, chcąc uzasadnić prawo do chamstwa nad grobami poległych.
Nie zdradza przez to Chrystusa, ale własne wartości jak i logikę. Bo wtedy w świątyni Jezus przepędził NIEADEKWATNOŚĆ.
Drybling etyką też nie zaowocuje golem - może jedynie samobójem.
Zdradzamy za dnia, sądząc że kryje nas plaszcz nocy naiwnego obserwatora.
Wielu jest tak mocno osadzonych w pragmatyce zdrady, że przypominają już dawno zatopiony reaktor po tsunami prawdy.
Z połamanymi prętami nóg chciejstwa, sieją jedynie skażenie...
Obawiamy się zdrady na każdej rogatce swego istnienia.
Co nie przeszkadza beatyfikować zdrajców w imię bezwartości.
Inne tematy w dziale Rozmaitości