Istnieje hipoteza, że leworęczni musieli mieć bliźniaka na starcie rozwoju płodowego. Przy nierównych szansach - obumiera bliźniaczy byt - i rodzi się jedno dziecko.
Do takiego wniosku doszli naukowcy - też na podstawie tego, że wiele łożysk miało w swych ściankach szczątki płodu, który nie dał rady. Przy praworęcznach - łożyska były zawsze czyste.
Nie wiem czy tak faktycznie jest - ale mam brata bliźniaka, który jest leworęczny - ja praworęczna.
Dziś Międzynarodowy Dzień Leworęcznych.
Od lat grupa ta jest badana - gdzie nie tyle szuka się dokumentów na deficyty, co walory takiej sytuacji.
Z czasów szkolnych pamiętam jak brat zbierał stałe reprymendy - że ma uaktywnić prawą dłoń.
Od jakiegoś czasu - zakazany jest ten rodzaj rasizmu, prześladowań.
Może dlatego, że pióra zastąpiły klawiatury - i leworęczni ne rozmazują treści zapisanej.
Nie wiem czy leworęczność ma znaczenie przy prowadzeniu auta.
Jakby nie było - Lewacy, którzy mnie czytacie - wszystkiego najlepszego:-)
Wracając do pióra i klawiatury.
Kocham dobre pióra - wybraną stylistykę - bo dobra marka - to za mało.
Nie uznaję nadętych cygar, wypasionych kształtów.
Mam słabość do ascezy linii, delikatności i tylko dwa pigmenty: czerń i srebro. Łączone lub monotematyczne w barwie.
Piór się nie cudzołoży.
Bo stalówka może na trwałe zapamiętać inny kąt, nacisk etc.
Po latach korzystania z klawiatury - niejako stałam się leworęczna z piórem w prawej dłoni.
Dziwnie leży, nieswojo - a charakter mam zdecydowanie lepszy od charakteru pisma.
Najważniejsze dokumenty podpisuję jednak piórem.
Długopis nie łączy się z krwiobiegiem decyzyjnym - to potrafi jedynie atrament - w moim wypadku - jedynie czarny.
Z klawiaturą i piórem jest jak z mapą bitową w kinomatografii.
Efekty specjalne nie obniżają dochodów, a często przewyższają w tym aspekcie - produkcje bez nich. Mapa bitowa nie grymasi w trakcie zdjęć, nie potrzebuje luksusowej garderoby w przyczepie. Nie spóźnia się na plan. Nie romansuje z aktorami...Nie zalicza kontuzji.
Fikcja zdublowana.
Bezduszne byty z coraz bardziej perfekcyjnym człowieczeństwem - na poziomie imitacji mimiki, ruchu - bo nie duszy.
Kupujemy to - rozliczając się w kinowej kasie.
Wierzymy w prawdę bitową - w innym razie Avatar nie odniósłby takiego sukcesu.
I tylko od czasu do czasu - poza prawdą ekranu - mamy do czynienia z pixmapą, bitmapą... żywych ludzi.
Żonglują efektami specjalnymi - osadzają siebie w kłamstwie bluboxu.
Alternatywne tło zapętla nas w demo.
I nie ma znaczenia czy specjaliści od manipulowania efektami specjalnymi są leworęczni czy praworęczni. Dusza została po prostu w łożysku...
Inne tematy w dziale Rozmaitości