ladynoprofit ladynoprofit
501
BLOG

Nigdy za cenę....

ladynoprofit ladynoprofit Rozmaitości Obserwuj notkę 18

Życie to jednak coś więcej niż tylko ucieczka przed bólem.  Stephen King

Tkaliśmy dialog pod gołym niebem - reszta towarzystwa gaworzyła w budynku.

W pewnej chwili - wołają nas - toast urodzinowy.

Ale mój rozmówca krzyczy do nich:

- Moment!

A do mnie już ściszonym głosem:

- Słuchaj - to nie może tak być, ty nie możesz zostać w tym sama.

Ja:

- Rozmawiamy pierwszy raz w życiu - zapytałeś o moje koleje losu - zrelacjonowałam - ale nie obciążaj się tym.

On:

- To nie ma znaczenia jak długo się znamy.

Ponowne nawoływania towarzystwa.

Mój rozmówca siada na ogrodowym krześle i mówi:

- Muszę na spokojnie pomyśleć jak ciebie ratować.

Epizod sprzed 2, 3 lat.

Faktograficznie mało istotny.

Zakorzenił się jednak w mej pamięci, poprzez postawę tego chłopaka. Naturalną, a jednak zaskakującą mnie.

Poruszyło go to, co ode mnie usłyszał.

Jest modelem, pomyka po światowych wybiegach - co chwila inny kontynent - ale nie wbija się w stereotyp swej grupy zawodowej - pustaka, bufona.

Podczas jednej z podróży - nachylając się nad moją fiksacją - poczynił kadr na rękach i mam go w swej kolekcji.

Modlitwa o wyjście z trudnej sytaucji - która nie wynika z zaniedbań - ale napalmu z zewnątrz - jeśli jest inkrustowana postawą - nawet obcych  mi ludzi - wspierających - ma zintensyfikowaną moc.

Jakiś czas temu zafascynował się mną autentyczny milioner.

Paradoks polegał na tym, że chciał zaistnieć w mej biografii jako jedynie egotyczny biorca - w szerokim tego słowa znaczeniu. Gdy bardzo szybko wyrzuciłam go ze swego życia - skonstatował pisząc o mnie: Nigdy – pomimo bardzo trudnej sytuacji życiowej – za cenę…

Gdyż wsparcie, empatia zaczyna się od duszy, a nie karty płatniczej.

Dlatego o wiele wyżej stawiam epizodyczną, ale autentyczną troskę chłopaka z kadru, niż rachubę faceta który mógł mi zafundować dolce vita - bo jak powtarzał - chcę się z tobą zestarzeć....

Tylko, że na trakcie do starości chcę jeszcze żyć. Tak po prostu, bez kawioru na protekcjonalnej tacy, bez szampana, który bąbelkuje w nadziei wyciśnięcia ze mnie ostatniej kropli afirmacji życia.

Temat ów nie pojawia się przypadkowo.

Bo zadano mi pytanie:

Chcę się za Ciebie pomodlić, wskaż intencję...

Ktoś kto nie musi, ale chce.

Ktoś, kto nie zetknął się z moją prośbą w tym zakresie - ale chce... Ktoś, kto nawet nie wiedział, że tak bardzo potrzebuję szalupy modlitwy...

Abstrahując od mej sytuacji - kocham wzmocnienia wiary w ludzi. W ich bezinteresowność, w rozumienie -  że choć nie ich ból egzystencjalny, to czyjś ból nie jest jednak invisible.

Dezercja przed demonami problemów niczego nie załatwia - wręcz przeciwnie.

Poczucie bezradności meliorowane humanitarną postawą - mniej dławi.

I jeszcze ten tłum, który kasandrzy nie ocierajac się nawet o klimaty pustej lodówki - recept niewykupionych. Teatralnie oburzeni dramatyczną sytuacją, a wypięci od dawna na Polskę, czy nawet w kraju - bez zawalonych nocy, bo lęk o jutro.

Nie znam daty mego zbawienia tu, jeszcze za życia - by spokojnie żyć. Bo spokój o codzienność to też rodzaj zbawienia.

Znam za to zbawienny wpływ tych wszystkich, którzy widzą, czasem intuicyjnie przeczuwają - bezdech innego człowieka.

 

Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (18)

Inne tematy w dziale Rozmaitości