Życie to jednak coś więcej niż tylko ucieczka przed bólem. Stephen King
Tkaliśmy dialog pod gołym niebem - reszta towarzystwa gaworzyła w budynku.
W pewnej chwili - wołają nas - toast urodzinowy.
Ale mój rozmówca krzyczy do nich:
- Moment!
A do mnie już ściszonym głosem:
- Słuchaj - to nie może tak być, ty nie możesz zostać w tym sama.
Ja:
- Rozmawiamy pierwszy raz w życiu - zapytałeś o moje koleje losu - zrelacjonowałam - ale nie obciążaj się tym.
On:
- To nie ma znaczenia jak długo się znamy.
Ponowne nawoływania towarzystwa.
Mój rozmówca siada na ogrodowym krześle i mówi:
- Muszę na spokojnie pomyśleć jak ciebie ratować.
Epizod sprzed 2, 3 lat.
Faktograficznie mało istotny.
Zakorzenił się jednak w mej pamięci, poprzez postawę tego chłopaka. Naturalną, a jednak zaskakującą mnie.
Poruszyło go to, co ode mnie usłyszał.
Jest modelem, pomyka po światowych wybiegach - co chwila inny kontynent - ale nie wbija się w stereotyp swej grupy zawodowej - pustaka, bufona.
Podczas jednej z podróży - nachylając się nad moją fiksacją - poczynił kadr na rękach i mam go w swej kolekcji.
Modlitwa o wyjście z trudnej sytaucji - która nie wynika z zaniedbań - ale napalmu z zewnątrz - jeśli jest inkrustowana postawą - nawet obcych mi ludzi - wspierających - ma zintensyfikowaną moc.
Jakiś czas temu zafascynował się mną autentyczny milioner.
Paradoks polegał na tym, że chciał zaistnieć w mej biografii jako jedynie egotyczny biorca - w szerokim tego słowa znaczeniu. Gdy bardzo szybko wyrzuciłam go ze swego życia - skonstatował pisząc o mnie: Nigdy – pomimo bardzo trudnej sytuacji życiowej – za cenę…
Gdyż wsparcie, empatia zaczyna się od duszy, a nie karty płatniczej.
Dlatego o wiele wyżej stawiam epizodyczną, ale autentyczną troskę chłopaka z kadru, niż rachubę faceta który mógł mi zafundować dolce vita - bo jak powtarzał - chcę się z tobą zestarzeć....
Tylko, że na trakcie do starości chcę jeszcze żyć. Tak po prostu, bez kawioru na protekcjonalnej tacy, bez szampana, który bąbelkuje w nadziei wyciśnięcia ze mnie ostatniej kropli afirmacji życia.
Temat ów nie pojawia się przypadkowo.
Bo zadano mi pytanie:
Chcę się za Ciebie pomodlić, wskaż intencję...
Ktoś kto nie musi, ale chce.
Ktoś, kto nie zetknął się z moją prośbą w tym zakresie - ale chce... Ktoś, kto nawet nie wiedział, że tak bardzo potrzebuję szalupy modlitwy...
Abstrahując od mej sytuacji - kocham wzmocnienia wiary w ludzi. W ich bezinteresowność, w rozumienie - że choć nie ich ból egzystencjalny, to czyjś ból nie jest jednak invisible.
Dezercja przed demonami problemów niczego nie załatwia - wręcz przeciwnie.
Poczucie bezradności meliorowane humanitarną postawą - mniej dławi.
I jeszcze ten tłum, który kasandrzy nie ocierajac się nawet o klimaty pustej lodówki - recept niewykupionych. Teatralnie oburzeni dramatyczną sytuacją, a wypięci od dawna na Polskę, czy nawet w kraju - bez zawalonych nocy, bo lęk o jutro.
Nie znam daty mego zbawienia tu, jeszcze za życia - by spokojnie żyć. Bo spokój o codzienność to też rodzaj zbawienia.
Znam za to zbawienny wpływ tych wszystkich, którzy widzą, czasem intuicyjnie przeczuwają - bezdech innego człowieka.
Inne tematy w dziale Rozmaitości