Około 2 am wybudzona zostałam tym, co powinno wieńczyć czas spędzony we dwoje.
Miłe, ale w tym samym stopniu zaskakujące - choć treść oniryczna niejako anonsowała to... co nastąpić musiało.
Życie szybko wyrównało bonusową rozkosz silnym lękiem - dokładnie o 4 am taka nawałnica przetoczyła się nad mym dachem, że pomimo rolet zewnętrznych, zamknietych szczelnie okien, zwiewało fiszki z biurka - a szyby niebezpiecznie trzeszczały.
Moje obawy były uzasadnione - kilka lat temu burza - zerwała dach ze świeżo wybudowanego budynku, wyrwała drzwi balkonowe, pomimo iż były zamknięte plus zabita dziewczyna na przystanku - lot konara.
Niespełna godzina niepokojących decybeli.
Ale nawet gdyby zdmuchnęło drzwi, dach, okna - mniej miałabym obrażeń, niż po tym, co niesie słoneczny, pozornie spokojny dzień. I zawsze tak jest, że ostrze szalenie miękko wchodzi, gdy zakłada się biegunowe od tych zaistniałych - klimaty.
Brutalna prawda nie wymaga rydwanu ołowianych chmur.
Wsparcie, inkrustowane kolejną brutalną prawdą - i tak posoliło biurko deszczem zmierzenia się z konkluzjami.
Nigdy tak często nie obrywamy, jak za zapętlenia w samym agresorze.
Jeśli ktoś stracił nogi, bo wpadł pod tramwaj i pechowo przeżył - obrywa tylko za to, że nie stawia się na start sprintu.
Miło by było popatrzeć ja szarfa mety pieści jego pierś, a deszcz gratulacji niesie jak silne ramiona.
Szarfa sukcesów na piersiach innych - tam jest wartość, dobro i mądrość.
Okaleczeni bez nóg - niezależnie od tego, jacy naprawdę są - mogą już stanowić jedynie worek treningowy obcesowych postaw.
Przeżywamy kataklizmy - bo tak łatwo się nie umiera...
Na apelu przydatności, rachuby - trafiamy pod natryski bez wody i bez ostatniego namaszczenia zrozumienia istoty, skali wyrządzanej nam krzywdy.
Giełda czynna cała dobę, z nieustającymi spadkami inwestycji emocjonalnych.
Parkiet wysprzątany pomiędzy kolejnymi notowaniami, krzywa wsparcia...w irracjonalnym, nielogicznym locie....
Kilka dni temu słowa krzywdziciela:
- Żałuję, że w przeszłości nie brałem leków/psychotropy/.
Za późno proszę pana, za późno...
Został już tylko popiół - który parzy, bo pielęgnuje żar już ktoś inny...a poparzenia dotkliwsze...
Pycha oczywistości jest jak kij - ma dwa końce.
Jeden - to naiwność gwarantu - drugi: to pusty fotel po oczywistości.
A przyjemności?
Jak minionej nocy - oderwane od realiów - choć z bardzo realistycznym uwieńczeniem.
Liczą się jedynie te czoła - z pieczęcią takich czy innych sukcesów. Zdobytych prawnie i poprzez nieprawość.
Poniżej tego poziomu - króluje festiwal kopów.
Pomiędzy nimi slalom brutalnej prawdy - bo i tę należy jeszcze znieść.
I tylko nie rozpłakać się - bo gdyby - to nie masz w oczach księgowych rachuby... już w ogóle kończyn....
Inne tematy w dziale Rozmaitości