Nawałnica, która wyrywała  dachy i drzwi balkonowe. Zabiła młodą dziewczynę. Kadr z okna mej kuchni.
Nawałnica, która wyrywała dachy i drzwi balkonowe. Zabiła młodą dziewczynę. Kadr z okna mej kuchni.
ladynoprofit ladynoprofit
530
BLOG

Krzywa wsparcia...

ladynoprofit ladynoprofit Rozmaitości Obserwuj notkę 29

Około 2 am wybudzona zostałam tym, co powinno wieńczyć czas spędzony we dwoje.

Miłe, ale w tym samym stopniu zaskakujące - choć treść oniryczna niejako anonsowała to... co nastąpić musiało.

Życie szybko wyrównało bonusową rozkosz silnym lękiem - dokładnie o 4 am taka nawałnica przetoczyła się nad mym dachem, że pomimo rolet zewnętrznych, zamknietych szczelnie okien, zwiewało fiszki z biurka - a szyby niebezpiecznie trzeszczały.

Moje obawy były uzasadnione - kilka lat temu burza - zerwała dach ze świeżo wybudowanego budynku, wyrwała drzwi balkonowe, pomimo iż były zamknięte plus zabita dziewczyna na przystanku - lot konara.

Niespełna godzina niepokojących decybeli.

Ale nawet gdyby zdmuchnęło drzwi, dach, okna - mniej miałabym obrażeń, niż po tym, co niesie słoneczny, pozornie spokojny dzień. I zawsze tak jest, że ostrze szalenie miękko wchodzi, gdy zakłada się biegunowe od tych zaistniałych - klimaty.

Brutalna prawda nie wymaga rydwanu ołowianych chmur.

Wsparcie, inkrustowane kolejną brutalną prawdą - i tak posoliło biurko deszczem zmierzenia się z konkluzjami.

Nigdy tak często nie obrywamy, jak za zapętlenia w samym agresorze.

Jeśli ktoś stracił nogi, bo wpadł pod tramwaj  i pechowo przeżył - obrywa tylko za to, że nie stawia się na start sprintu.

Miło by było popatrzeć ja szarfa mety pieści jego pierś, a deszcz gratulacji niesie jak silne ramiona.

Szarfa sukcesów na piersiach innych - tam jest wartość, dobro i mądrość.

Okaleczeni bez nóg - niezależnie od tego, jacy naprawdę są - mogą już stanowić jedynie worek treningowy obcesowych postaw.

Przeżywamy kataklizmy - bo tak łatwo się nie umiera...

Na apelu przydatności, rachuby - trafiamy pod natryski bez wody i bez ostatniego namaszczenia zrozumienia istoty, skali wyrządzanej nam krzywdy.

Giełda czynna cała dobę, z nieustającymi spadkami inwestycji emocjonalnych.

Parkiet wysprzątany pomiędzy kolejnymi notowaniami, krzywa wsparcia...w irracjonalnym, nielogicznym locie....

Kilka dni temu słowa krzywdziciela:

- Żałuję, że w przeszłości nie brałem leków/psychotropy/.

Za późno proszę pana, za późno...

Został już tylko popiół - który parzy, bo pielęgnuje żar już ktoś inny...a poparzenia dotkliwsze...

Pycha oczywistości jest jak kij - ma dwa końce.

Jeden - to naiwność gwarantu - drugi: to pusty fotel po oczywistości.

A przyjemności?

Jak minionej nocy - oderwane od realiów - choć z bardzo realistycznym uwieńczeniem.

Liczą się jedynie te czoła - z pieczęcią takich czy innych sukcesów. Zdobytych prawnie i poprzez nieprawość.

Poniżej tego poziomu - króluje festiwal kopów.

Pomiędzy nimi slalom brutalnej prawdy - bo i tę należy jeszcze znieść.

I tylko nie rozpłakać się - bo gdyby - to nie masz w oczach księgowych rachuby... już w ogóle kończyn....



 

Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (29)

Inne tematy w dziale Rozmaitości