Jak zwykle mam aparat fotograficzny przy sobie - mijam ukochane pola i tylko chcieć zamknąć ich bezkres w świetle gasnącego lata...
Toast w mej krwi wciąż miesza gin z tonickiem...
Płoszy me myśli kilka razy potraktowany klakson - mija mnie auto - nie wiem kto - tylko łapię jeszcze machająca rękę kierowcy, wystawioną przez okno ....skręcił na me osiedle....i do tej pory nie wiem kto...
Kiedyś wyjdzie - stawiam na Piotrka i jego służbowego bolida.
Pozdrowionam - docieram do mieszkania...
Odkurzam myśli z całunu niedobrego, a przez to zbędnego...
Ale pewne jego części musiałabym żyletką, ze zranieniami ciągłości mego spokoju...
Doświadczam metafizyki sztafety - moje linie papilarne na przybyłych.
Zrozumienie różne przybiera formy...
Niezrozumienie - także...
Łatwiej pokonać cynizm niż wstyd.
Łatwiej wtulić się w cień rezygnacji niż eksplikować - to nie tak, to nie tak...
Myśli już dawno zgubiły znaczenie pomyślności...
Sedno z wciąż czynnymi aortami czucia, czym jest...
Spotkania bez spotkań - nierozpoznana męska ręka znad kierownicy jeszcze dostrzega...zamyśloną mnie....
Egzotyka kapitału, który nia ma PIN-u, nie zdetonuje drzwi - tylko czasem pieczęć na nim... czyjejś podeszwy.
Tak łatwo wzmocnić uśpioną dumę, osierocając własną...bez zależności jednej od drugiej....
Jakże łatwo wierzyć w nie ...siebie...
Pozostaje jedynie pytanie: jak?....
Odpowiedź na nie - załatwia wszystkie inne pytania.
Czas żniw, tych co lepiej wiedzą, choć nie wiedzą nic...
Filozofia plew wydumanych recept, nie zakiełkuje pomyślnością.
Wstyd nie poczuje.
Duma jest w stanie przytulić...
Inne tematy w dziale Rozmaitości