Rozebrali mnie. Owszem byłam w jeansach - ale płaszcz do kostek.
Obecny tam mężczyzna dał mi swoją kurtkę - utonęłam w niej - on trzymał mój płaszcz...nie ubierając go rzecz jasna - choć zimno straszliwe.
Chciałam tego, choć szalenie bałam się.
Bałam się, choć szalenie tego chciałam...
Wąski wiadukt - bez żadnych barierek.
Tętno - blisko 200 uderzeń.
Całkiem przyjemny moment zapinania mnie w uprzęż - przy jednoczesnym dodawaniu mi otuchy.
I tylko dać nogę, całe ciało - poza... w przestrzeń bez wsparcia.
Widząc moje wahanie pytają:
-I co, zjeżdża pani?
Ja:
- Tętno jest odpowiedzią.
Nie poganiali, cierpliwie czekali, powtarzając, że jestem bezpieczna.
A jednak zrezygnowałam, spanikowałam.
Upewnili się.
Odpinanie lin.
Jeden z nich dodaje:
- I tak może być pani z siebie dumna, faceci po AWFie szli przez wiadukt do nas na czworakach, a pani spokojnie w pionie.
Mała pociecha, ale zawsze...
Moja ekipa na dole zawiedziona - nalegają... by jednak.
Znałam swoją granicę - tę, wobec której ja decyduję - bo siłą - to można było mnie zepchnąć do jazdy w dół.
Pomimo tego żałuję - i kilka lat potem trochę odbiłam sobie już full odwagą w Key West - 200 metrów lotnią... nad taflą oceanu.
I też mam kadry jak zapinana jestem w sprzęt, czy jak ląduje w falach.
Obie te historie uświadomiły mi jedno: charakter apetytu, chęć doznania - są o wiele ważniejsze, niż to czy dało się radę czy nie.
Ktoś powie, że w pierwszym wypadku - porażka.
Chciałabym być wtedy odważniejsza - ale wspominam z dumą, z dreszczykiem emocji.
Bo widzę siebie tam na górze z całą prawdą mej chęci - a nie pukania się w czoło z pytaniem: po co to w ogóle?!
Umieć pragnąć, chcieć przeżyć - to już wiele.
Na Florydzie wręcz walczyłam o lot na lotni.
Wydeptane codziennością ścieżki, rzadko obfitują w stymulację, w myśl - że może na chwilę inaczej, inną trasą.
Topografia dróg jest w nas samych. Tylko nanieść je na mapę chęci i realizacji.
By nie omijać życia, tak jak czasem ...życie omija nas.
Inne tematy w dziale Rozmaitości