To takie proste...
Bo wszystko jest właściwie proste...
Stopa za stopą, krok za krokiem, kolejne metry dnia, kilometry roku....
Plany, zadania - poukładane.
Wyprasowane marzenia na kant oczywistej pospolitości, przeszłość w kulce zwiniętych skarpet. Pozamykać im usta, by nie powiedziały więcej, by nie zahaczyły o chropowatość właściwych powodów. Dziś się już nie ceruje....jedynie wyrzuca....
A ja?
Zobacz...idę...
To przecież takie proste...
Bez skarpet na stopach, bez asekuracji...
Idę, ale świat się nie przesuwa.
Jak sportowa bieżnia, iluzja speceru w życie bez życia.
Bo to przecież takie proste...
Albo jak w tym filmie...
Nagle ktoś chce jej słuchać.
Nie jest tylko dłonią do podawania posiłków.
I to szczere zawstydzenie jej, bo nie czuje się warta mrugnięć obiektywu.
Wszyscy, ale nie ona....Bo taka kobieta nie może zaciekawić świata, innych, mężczyzn...
Gdy tamten pyta o męża....szuka w sobie adekwatnych słów i zostaje jedno...
- Jest czysty...
Przeraża ją, że to cała opowieść o ojcu jej dzieci...ale kapituluje w poszukiwaniu dopowiedzeń i powtarza:
- Jest czysty...
Wystarczy...
Musi.
To takie proste zostać z czystym, rezygnując ze świata, w którym ktoś całym sobą daje jej prawo do istnienia, a nie do bycia jedynie aneksem do czystości.
Ktoś nadaje sens jej słowom - już przez samą chęć wysłuchania jej.
Zawstydza ją nawet spontaniczny śmiech przy "obcym", bo w życiu śmiech od zawsze był zbyteczny.
Przychodzą, patrzą jak idziesz po linie.
Ktoś się zatrzyma, ktoś rzuci: źle stawiasz stopy, ktoś dla jaj podgrzeje zapalniczką chłodu.... nagość stopy - jakby sama lina była obietnicą rozkoszy.
Idę...
To przecież takie proste....
Inne tematy w dziale Rozmaitości