Bez względu na to, jaka byłaby waga naszych wątpliwosci, wiara polega na tym, by nigdy nie wyprzeć się w ciemnościach tego, co uznało się w świetle. Gustave Thibon
Wciąż jestem poza swoim domem - ale dziś imperatyw z wyboru - muszę pisać, napisać, wyartykułować odpryski myśli, czucia, a nawet błogosławieństwa iluminacji.
Iluminacja jest pokrewna z pomysłem, decyzją - ale różni się od nich jednym - nie towarzyszą jej wątpliwości, wahania.
Nie pojawia się w jaźni z asekuracyjnym: a może?
Nawet brak pewności, że właśnie tak - pozwala rezonować iluminacji w jej zwyczajowej tonacji.
Iluminacja nie jest odpowiedzią na focha, kaprys. Nie baraszkuje tam, gdzie chcielibyśmy ją osadzić.
Bez cugli, ale i bez bata - przychodzi w swej sprawie i oświetla.
Ten blask nigdy nie razi.
Człowiek skrzywdzony. Nawet gdy sie tak szczęśliwe złoży w naszym życiu, że wszelkie krzywdy zadane nam, jak dotąd, przez ludzi i ślepe sily przypadku, pozostają poniżej progu wytrzymałości naszego ducha, grozi nam jako osobie my ślącej i w miarę wzrostu mądrości coraz bardziej - krzywda podstawowa: skandal zła.
Bo w miarę wzrostu mądrości, wzrasta w nas wiedza tego, jak jest i świadomość, tego jak powinno być: pragnienie prawdy zdradzane przez złudzenia, pragnienie dobra zabijane przez zło, pragnienie piękna - materialnego i moralnego - niszczone przez ohydę - to wszystko powiększa za każdym krokiem ból.
I byłby on nie do zniesienia gdyby nie oazy: czyjeś słowa wibrujące czystą nutą szukania prawdy, czyjeś oczy i ręce absolutnie i bezwględnie dobre, jakaś dusza bratnia, poranek, kwiat czy pieśń.
Te wydarzenia powodują, że idzie się dalej, ale nie łudźmy się: to oazy, pojedyncze, izolowane źródła, to ogrody ukryte, wyrwane pustyni czyjąś nieustępliwą pracą heroiczną.
Maciej Iżycki
Dość obszerna, ale ważka myśl.
Kto szukałby w pielęgnowaniu bólu, w poczuciu krzywdy zła? Rezygnacje, kapitulacje też nie konotują się z paradygmatem zła.
Ofiary nieprawości przywdzialibyśmy w skrzydła anioła. Tylko, że ów skandal zła najbardziej dewastuje samych skrzywdzonych, którzy żyją w rytmie ubolewania, złorzeczenia - odrzucając wartości jak niesprawdzony płot po włamaniu.
Tylko że wartości nie chronią, nie impregnują nas przed ciosem, bólem.
Miara użyteczności jest tu nieporozumieniem. Na pewno większym niż przy profitach ze zła.
Dlatego warto pacyfikować ból, zadośćuczynienie nieprawych traktować jako potencjał, a nie warunek do spokojnego, dalszego życia.
A gdy to my skrzywdziliśmy - skandalem zła jest hodowla bestii: poczucia winy. Jest bezwzględna, niczego nie załatwia i doprawia rany zadane - bestialskimi poprawinami - gdzie rany dotyczą już obu stron.
Ostateczną obrazą Boga jest drżenie z trwogi przed Jego sprawiedliwością, po tym jak zlekceważyło się Jego miłość... Gustave Thibon
Cudowny paradoks definiujący zarazem Niebo...jego Tajemnicę.
I tylko nauczyć się lekceważyć ból i nie bagatelizować miłości, także tej ludzkiej.
Bo miłość, jej wyspy, oazy - to heroiczna praca...bez pracy.
Nawet wpisany w nią wysiłek mieni się złożami utrwalonej przyjemności.
Inne tematy w dziale Rozmaitości