Walka płci /jaka walka?!/ to pikuś, wobec tego - co kobiety czynią wobecsamych siebie.
Wracam do mej myśli z niedawnego wpisu.
Też dlatego, że życie szybko wykazało jak bardzo jest prawdziwa.
Trafiłam wczoraj na odgrzebany dawny tekst osoby kandydującej w obecnych wyborach.
Treść dotyczy tego, jaka kobieta ma być wobec mężczyzny.
Czyli żadna polityka!
Natomiast gros komentujących pań zachwyciło się tekstem, który jawnie drwi z kobiety jako takiej.
Wielu wie co oznacza pojęcie: zdziwiona Jola.
Jest to syntetyczny asortyment w wiadomych sklepach - ku uciesze panów wyprodukowany.
Dlaczego konotacja ze zdziwioną Jolą?
Ano dlatego, że wg autorki tamtego tekstu - rolą kobiety jest rozdziawiać usteczka w podziwie dla swego partnera - nawet gdy w ogóle nie rozumie o czym on mówi.
Jak można podziwiać, gdy nie wie się za co?!?
Co więcej - nakreślony wzorzec kobiety nie ma praw do weryfikacji, polemiki - bierny zachwyt to wszystko co może.
Jasne - znajdzie się spora grupa samców - marząca o kobiecie zredukowanej do gumowej lali.
Autorka portretu idealnej kobiety, żony - argumentuje, że kobiety nie mają żadnego wpływu w rozwój cywilizacji, nauki, realiów jako takich.
To nie tylko jawna nieprawda, ale jeśli już - to co ona jako kobieta robi w polityce - jeśli nie ma potencjału /wg jej autorskiej konkluzji/ do konstruktywnych zmian w naszej rzeczywistości?
Panie zachwycone tym kuriozalnym tekstem podkreślały jego trafność - bo przecież kobiety chcą inteligentnych partnerów.
Ok - ale nie tu zgrzyta.
Chodzi o listę cech doskonałej kobiety - biernej, programowo zachwyconej - choć nic nie kuma, co luby werbalizuje.
Wrecz sugestia, że nie wolno jej wchodzić w dyskurs polemiczny, gdyby zdarzył się cud i miała inne zdanie niż jej książe. Nie wolno!
Zdziwiona Jola - to wszystko co może dać od siebie.
Między komentami pojawił się głos samej autorki tekstu: " Ojojoj, ale się lewactwo zagotowało:-)".
Po pierwsze tekst dotyczy współbycia kobiety z mężczyzną. Nic o polityce.
Po wtóre - nie mam nic wspólnego z lewicą.
Czytający mego bloga wiedzą, że dominantą tematyczną mych wpisów jest relacja męsko-damska.
Zdumiewa prostackie potraktowanie tych, którzy odnieśli się do tekstu. Niech każda kobieta będzie wobec ukochanego - jaka chce być.
Jej prawo.
Ale słowa o lewackim zagotowaniu się - to brak kultury osobistej, arogancja i brak umiejętności podźwignięcia własnego felietonu. Szpetna pogarda wobec opnii postlekturowych.
I kolejna rzecz, która wpisuje się we wnioski mego tekstu "Tajemnica płci".
To panowie, zabierajacy głos pod rzeczonym tekstem stanęli w obronie praw kobiety, jej atrakcyjności bogatszej niż rozdziawione, bezrefleksyjne usteczka.
Nie wszyscy - ale zdecydowana większość.
Bo i tak jest, że naprawdę inteligentny pan nie znajdzie atrakcyjności w tłumoku, zawsze potakującej kobiecie jak kamienny, martwy kościelny aniołek, gdy wrzuci się monetę na ofiarę.
Autorka w swej wizji kobiety idealnej - odkłada mózg kobiety do lamusa. Zbyteczny, a nawet szkodliwy.
Podkreślany tam cel życiowy kobiet - to nic innego jak usidlenie faceta. /sic!/.
Sam termin usidlenie wiele mówi o intencjalności kreślacej taki portret kobiety.
Istnieje kłusownictwo seksualne i matrymonialne. Wiadomo - nie od dziś.
Czyli co?
Usidlić - jak oporny - to choć na ciążę, zaobrączkować i nie daj Boże myśleć.
Rozdziawione, bezrefleksyjne usteczka - to początek i koniec roli zakochanej kobiety.
Wiem, wiem - marzenie wielu mężczyzn:-)
Rozwinęłabym temat - ale miałam właśnie telefon.
Mężczyzna porywa mnie na podróż autkiem - a potem zmieni w moim korytarzu światła awaryjne na wreszcie solidną lampę.
Obiecany w kwietniu prezent urodzinowy dla mnie - dziś jego realizacja.
I jestem jako ta sosna Żeromskiego - bo czy normalnie z nim tokować, czy wystarczy zachwyt wykrojony z karminu mych ust?
:-)
Inne tematy w dziale Rozmaitości