Przesądni ludzie w mrocznych, irracjonalnych wyjaśnieniach - szukają życiowego spokoju. Noah Hawley
Kocham paradoksy - bo ich budulcem zawsze jest jednak ...logika, wobec nielogicznych postaw.
A propos życiowego spokoju, ale poza strefą uprzedzeń, przesądów...
Czytam "Czterolistną bliznę" i dobrze na mnie działa. Kojąco. To jak wycieczka do zupełnie innej rzeczywistości. Dla mnie to wakacje, których od dawna potrzebowałem.
Staram się zbytnio nie rozpędzić, żeby na dłużej starczyło.
Martwi mnie tylko, że narratorka wydaje się czuć fizycznie zagrożona. Tak, wkurwia mnie to i szczerzę kły.
Nigdy nie zastanawiam się czym jest mój blog. Na ile niszowy na tym portalu, jak go zdefiniować.
Moje refleksje przyrównane do wakacji...Miłe, zwłaszcza dla mnie, której ten rok nie dał szans nawet na jeden dzień wakacji.
A poczucie zagrożenia?
Też dziwna sprawa - chodzi za mną. Zdjęło obuwie, bym nie słyszała wiernych mi kroków.
Gdy kontrolnie odwracam się - kuca, by zejść z mego pola widzenia.
Ale oboje wiemy o sobie.
Łaskawie zezwala mi na uśmiech, a gdy łzy - zostawia mi przestrzeń.
Brak poczucia bezpieczeństwa nie loguje się w biografię, w postaci pędzla do golenia w łazience.
Bo i druga szczoteczka do zębów - nie jest gwarantem oddechu od obaw.
Jeśli moje myśli, refleksje są rodzajem odpoczynku dla odbiorcy - to czym są dla mnie samej?
Spotkaniem ze samą sobą. To ważne, to zdrowe.
Szalupą, skrawkiem stabliności na oceanie niestabilności.
Liną alpinistyczną, gdy stopy mają tak mało pod sobą.
Epistolografią, której poszczególne fragmenty spadają w niewidzialne dłonie percepcji.
Spowiednikiem, kochankiem, bodyguardem.
Zaczynem reakcji - tam gdzieś, bliżej lub dalej - których założyć nie sposób.
Pielęgnacją ogrodu mej świadomości - gdzie plony dają strawę nie tylko mnie.
Jestem jak bohater wczoraj omawianego filmu - z tą różnicą...że po obu stronach kamery - ja...
Naga ja, ale nie obnażona...
Poczucie zagrożenia jeszcze śpi...
Wykorzystałam tę chwilę....by bać się dopiero potem...
Nie zamelduję zagrożenia pod swój dach.
Azyl otwiera ramiona dla siły, a nie jej katów.
Niezależnie od pór roku - wpuszczam oknem kuchennym ukojenie, które nie jest snem.
Piksele gwiazd - jak emisariusze Dobrego, Miłosiernego - zdają się mrugać do mnie w alfabecie Morse'a:
-Nie bój się Mała, nie bój się...
Inne tematy w dziale Rozmaitości