ladynoprofit ladynoprofit
430
BLOG

Kolizyjny Kurs...

ladynoprofit ladynoprofit Rozmaitości Obserwuj notkę 5

Miłość to nie uczucie, to zdolność. Pierce Gardner

Jaka tam znowu zdolność?!?!

Rodzimy się by kochać i by nas kochano! Autopilot atawizmu, genotypu - jak senna praca organów wewnętrznych.

Tylko, że po odcięciu pępowiny - już nic nie jest takie oczywiste...

By pomykać sobie autkiem po nitce autostrady - musimy mieć prawko, bolid musi być sprawny - a do tego konieczność tankowania.

Czyli samo prawko - jeszcze niczego nie załatwia.

Auto bez paliwa - analogicznie.

A miłość?

Ktoś zdetonował bloki lodowe naszego serca i już mamy miłość?

Jeszcze nie....jeszcze nie...

To dopiero etap - Kubicy w miejskim korku.

Stacyjka włączona, silnik pracuje, kasjer nie wyje pustym bakiem - ale jeszcze nie, jeszcze nie....

To żadna filozofia być kochanym i kochać.

Jakieś insekty w brzuchu, pragnienie, pożądanie - zniewalają do granic możliwości...

Z księgi imion wydarto wszystkie kartki - pozostała jedna z tym ukochanym imieniem...

Codzienność pokonujemy jakiś centymetr nad glebą...

Ale to jeszcze nie miłość.

To stan zakochania...

Może demokratycznie dotyczyć zdolnych do miłości i absolutnie niezdolnych do niej.

Bo miłość dokonuje się dopiero za progiem certyfikatu zdolności.

A czym on jest?

Na niego składa się taka masa spraw, że lepiej zapytać - kiedy wiemy, że się nim legitymujemy?

Ano jedynie wtedy, gdy druga strona czuje się kochana.

Wymienny handel terminem: kocham - niczego jeszcze nie załatwia.

Innymi słowy - zdolność to nic innego jak strefa pragmatyki.

Jej autentyzmu nie oszukamy kwiatami, bizuterią, nawet przysięgą ze świadkami w tle.

Nie oszukamy seksem na przyzwoitym poziomie ars amandi.

Niezdolni do miłości zawsze cynicznie ją wyśmiewają - coś jak syndrom impotenta wobec ogiera.

I wcale nie musimy skanować świata uczuć miłosnych, by czuć, by wiedzieć - czy ktoś dysponuje certyfikatem zdolności, czy też nie...

Bo pragmatyka wobec bliźniego - jako takiego - też wiele mówi o wiadomym potencjale.

Scenografia, pakiet rekwizytów - powstają zawsze - zamiast.

Poza romantycznego trubadura - wiele dziewczyn ochoczo się na taką nabiera...

Nieporadna, uległa dziefcynka - wielu panów się na to nabiera...

Pozy, kostiumy zawsze są wynikiem pewnego równania. Czyli plon rachuby.

Miłość obywa się bez planistyki - niedawno o tym pisałam, że sama przybywa...

Kłusownictwo wymaga strategii, planów - garderoby ról.

Dochodzimy tu do czegoś takiego - jak kurs kolizyjny.

Pojawia się wtedy...gdy siedzimy za kierownicą fascynacji, zakochania - ale nie mamy visy, by jechać dalej.

W miłości nie ma strefy schengen.

Uczucie może nas wręcz rozsadzać od wewnątrz - ale to jeszcze nie visa.

Bo miłość to nie uczucie, to zdolność.

Jeśli druga strona ujawnia jak bardzo czuje się przez nas kochana - nie musimy zaglądać do paszportu życia - czy mamy visę, czy nie.

Kłamstwo panoszy się w akcie wyznawania  miłości.

Ale nigdy tam - gdzie ktoś nam mówi:ty naprawdę mnie kochasz...



 

Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Rozmaitości