,, Pogodzenie się ze światem jest równie małoznaczne jak i bunt i wściekłość przeciw niemu." Marek Hłasko
Depersonalizacja polega na tym, że osoba ma poczucie odłączenia się od własnego ciała lub psychiki. Tak jakby stała z boku, obserwując siebie jako kogoś obcego. Może temu towarzyszyć stan określany mianem derealizacji: gdy cały świat postrzegany jest jako dziwny i obcy.
Depersonalizacja to wrażenie, że jest się nierealnym.
Wiąże się to z poczuciem, że żyje się we śnie lub filmie. "Filmowe życie" nie jest jednak wcale kolorowe ani przyjemne.
Osoba dotknięta depersonalizacją bardzo cierpi: nie odczuwa ciągłości swojej osoby, życie postrzega jako mechaniczne i takie, nad którym nie posiada kontroli, odczuwa także pewne zmiany w działaniu organizmu - podczas depersonalizacji autonomiczny układ nerwowy, który jest odpowiedzialny za reakcje niezależne od naszej woli i który unerwia narządy wewnętrzne, wykazuje taką aktywność, jak podczas doznawania silnych emocji.
Niestety, depersonalizacja jest oporna na leczenie, ale zważywszy na to, że często współwystępuje ona z depresją lub lękami, dobrym sposobem wydaje się skorzystanie z terapii.
Często sprawdzają się leki antydepresyjne i antylękowe. Jednak najlepszym i najprostszym rozwiązaniem jest uczenie się, jak sobie radzić ze stresującymi sytuacjami w codziennym życiu. /Joanna Zawanowska/
U podstaw terapii kognitywno–behawioralnej leży założenie, że poprzez zmianę dezadaptacyjnego (błędnego, rodzącego cierpienie) sposobu myślenia można uzyskać zmianę nastroju i zachowania.
Gdyby ktoś chciał 'pobyć' z osobą dotkniętą syndromem depersonalizacji polecam film „Facet, który się zawiesił” - znakomity debiut reżyserski Harrisa Goldberga.
Drażniony smutkiem, który wypełnia jego nieszczęsne istnienie, Hudson znajduje się w piekle, ale sądzi, że jego długa lista, nie dających zadowolenia i wzajemnie niszczących się związków skończy się, dzięki Sarze.
On: No i stałem się kognitywną dziwką...
***
Ona: Miłość jest wtedy, gdy twoje imię jest bezpieczne w ustach tej drugiej osoby..
Miłość jest wtedy, gdy mój dziadek maluje paznokcie mojej babci - ona nie może, bo ma artretyzm. On też ma - ale maluje.
***
On.
Twoje imię jest bezpieczne w mych ustach. I pomaluje paznokcie twej babci, by dziadek już nie musiał..
***
Interesujący film - choć nie dla każdego. Swoista podróż w siebie głównego bohatera - z jego narracją w tle. Tragikomedia, sprawna, dobra warsztatowo - kto nie widział - polecam...
Historia bohatera to jedno..ale zatrzymałam się nad pojęciem dezadaptacyjni.
Nie tylko nie czują właściwości realiów, ale nie czują samych siebie.
Tkwią w celi cierpienia - które tu wydaje się być oczywistym stanem emocjonalnym - bo jak wyłuskać radość, spełnienie - jeśli ktoś jest 'wykopany' z życia, z samego siebie.
Filmowy bohater, choć szalenie zakochany - stawia na autosabotoaż, by zranić, zniechęćić lubą - bo przecież nie zasługuje na nią.
Autosabotaż to nic innego jak mechanizm obronny - choć nikt nie atakuje....
Jeśli druga strona mnie znienawidzi, będę bezpieczny. Nic nie zaboli...
Pudło.
Boli jak cholera i finalnie próbujący zniechęcić do siebie dźwiga już 2 cierpienia.
Dezadaptacyjni zawsze widzą w innych przyczynę swej depersonalizacji.
Ale jak moga dostrzec problem w sobie, jeśli ich w sobie nie ma?
I coś co mnie zachwyciło w dialogu zakochanych - owo bezpiecznie imię w ustach drugiej osoby. Dość lakonicznie to brzmi, pachnie - ale oznacza tak wiele...Ten ktoś, nie tylko jego usta - nie zrani, daje poczucie bezpieczeństwa.
Sedno...
Inne tematy w dziale Rozmaitości