Nie tak dawno zetknęłam się z tezą pewnej kobiety, że wadą mężczyzn jest ich fizyczna siła.
Przyznaję - zatkało mnie...
Bo to trochę tak, jakby stwierdzić, że wadą kobiet jest ich biust.
Panowie z natury rzeczy rodzą się silni - tak jak my dziefcynki z biustem. Rodzą się więc silniejsi od kobiet. Jasne - wśród nich też jest zróżnicowanie owej siły - ale generalnie jest jak jest.
Wg mnie siła fizyczna nie jest wadą mężczyzn, tak jak nóż nie jest z definicji narzędziem zbrodni - ale może być nim.
Pamiętam jak drzewiej bezradnie - acz szczerze - śmiałam się do słoików, którym nie dawałam rady. Gdy gościłam kolegów - rozwiązywali problem. O przenoszeniu moich ciężkich rzymskich mebli podczas przeprowadzki - nie wspominając.
Męska fizyczna siła - sama w sobie - nie jest ich wadą. Problem zaczyna się z wektorem jej użycia.
Cherlawy Adolf mógłby jedynie sobie w nosie podłubać - gdyby nie rak jego jaźni.
To samo jego wschodni odpowiednik.
Nie tak dawno ukazała się na rynku książka - antologia wywiadów z kobietami, które zabiły. Najczęściej mężczyzn, nierzadko gołymi rękami.
Strażak, może wynieść z ognia ratując komuś życie - ale tymi samymi dłońmi zabić żonę.
W tej alternatywie skanalizowanie siły - konstruktywne czy destruktywne - zaczyna się i kończy w jaźni mężczyzny.
Cały czas nurtuje mnie pytanie jak z męskiej siły można poczynić uwierający pejoratyw?
Sama przeżywszy próbę gwałtu - nie miałam szans z komandosem zaprawionym w Kosowie.
Jednak tamtego dnia - on przegrał...Uratowało mnie trafne podejście psychologiczne.
Coraz więcej pojawia się książek, badań a propos korozji mentalnej mężczyzn. Że są coraz słabsi, zniewieściali, mentalnie wycofani.
Dla pewnej grupy kobiet to rewelacyjne wieści.
Zostaje jeszcze coś zrobić z ich naturalną siłą fizyczną...
Ostatni bastion zbytecznej męskości...
Bo przecież kastrując ich z wady siły fizycznej - może nie zostać już nic...
Wg niektórych....kobiet....
Inne tematy w dziale Rozmaitości