ladynoprofit ladynoprofit
598
BLOG

Bez nominacji...

ladynoprofit ladynoprofit Rozmaitości Obserwuj notkę 0

"Samotność rozumiana jako nieobecność drugiego człowieka, jak głód drugiego człowieka, jako tęsknota za drugim człowiekiem, jako egzystencjalne niespełnienie jest, ma się rozumieć, przykra. Jest prawdą, ale jest to prawda trudna do zniesienia. Ale gorsze od głodu jest oszukiwanie głodu. Ale gorsze od tęsknoty jest frajerskie zapewnianie samego siebie, że już się nie tęskni.

Ale gorsze od prawdziwego niespełnienia jest spełnienie pozorne. O te wszystkie fiaska niepojęcie łatwo, bo jak pod wieczór kolejnej czarnej niedzieli aura się samobójczo zagęści, łatwo w tej gęstwinie cień postaci wziąć za prawdziwą postać, echo słów za rozmowę, przypadkowy trop za wymowny znak.

I wreszcie, wreszcie jest to: wreszcie jest gdzie wyjść i wreszcie jest z kim wyskoczyć wieczorkiem. I się wychodzi, i się wyskakuje. Tyle, że na ogół tam, gdzie się wychodzi, i tam, gdzie się wyskakuje, jest dopiero strasznie. A ten, z którym się poszło, to dopiero debil. Prawda samotności ma upiorne dekoracje. Ale zmiana dekoracji nic w życiu nie daje". Jerzy Pilch

Bardzo inspirująca refleksja.

Myśl Pilcha jest jak ta z sukien, którą pragnie się przymierzyć.

Przymierzalnia ma tylko wtedy sens, gdy zdejmie się to wszystko, w czym się do niej weszło. Bieliznę potraktujmy jako podświadomość - nienaruszalna, brak dostępu.
Pojawia się pytanie - czy to co uznajemy za świadome - faktycznie tym jest?

Czy ta niby przepracowana świadomość nie jest pokiereszowana nieuświadomionymi mechanizmami obronnymi?

Ale Ok - jest suknia - mierzymy...

Imperatyw obecności człowieka.

Tak w ogóle czy konkretnego kogoś?

Bo tak w ogóle - to nie istnieje taki imperatyw.

Ileż to razy będąc z kimś, lub w grupie - tęskniliśmy za jedynie swoim towarzystwem.

Dalej...
Co dzieje się, gdy w pojedynkę - ale jakoś towarzystwa brak.
Pojawia się determinacja zorganizowania czy na luzie zostawiamy okoliczności takie, jakimi w danej chwili są?

Wielu nawet nie ma okazji na to, by zatęsknić za obecnością kogokolwiek. Życie orbituje ze stałym pakietem peseli. By odetchnąć - trzeba wyjść poza krąg tych okoliczności.

Pilch pisze o tym, co dzieje się w jaźni wymęczonej samotnością. Zamienia się w manufakturę z obróbką iluzji. I tylko iluzji.
Nominujemy nie-sygnały - na sygnały. Nie-wyznania....na wyznania, nie-dotyk...na pieszczotę.

Takie usilne lepienie wzajemności bez glejtu na wzajemność.

Marne paliwo i wykańcza silnik racjonalnej optyki.

Pilch idzie dalej /kochany Jurek!/ - dotykamy obecności. Jest zdarzyła się, ona towarzyszy nam, a my jej.

Tylko, że....

Konsumpcja owej obecności ma spore ości, które ranią przełyk. Smak takiej obecności - nie tylko nie dociera do ścieżki korowej nagrody, ale budzi niesmak, głębokie rozczarowanie.

Coś jak smutek post-ejakulacyjny. Tylko dłużej trwa...

Niby banał, że można być samotnym w tłumie i niesamotnym w pojedynkę.
Iluż sparowanych, żyjących razem - tworzy krainę bolesnej samotności...

Odrzućmy więc omamy nienasyconej samotności.
Odrzućmy nieuprawnione nominacje, kształty atencji, której nie ma i której nigdy nie było.

Jak układa się suknia refleksji Pilcha na tęsknocie, gdy wzajemność jest bezdyskusyjna?

Okazuje się być szyta na miarę - ale kolor tkaniny nie ten.

Why?

Bo Pilch pisze o samotności, która nie ma szans na zakotwiczenie. Która nie ma nawet odległego portu.

Pisze on o samotności, która tnie arterie, która jest przeludniona niby żywymi imionami - ale one tworzą jedynie bolesną wielką ABSENCJĘ.
Bo jeśli zdarzy się błogosławieństwo portu - choćby na antypodach cierpliwości - tęsknota jest po prostu rozkoszą. Jest wręcz życiodajną. Czyni dni i zanosi na swych ramionach do snu....

Takie 'suknie' nabywam, takie noszę...

 

Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości