"Szczera rozmowa to jednak nie to samo co mówienie prawdy. Związek pomiędzy szczerością a prawdą jest taki, jak między dziobem a rufą łodzi.
Najpierw pojawia się szczerość, a dopiero na końcu prawda.
I czas, który je dzieli jest proporcjonalny do wielkości łodzi. Dlatego prawda na temat rzeczy wielkich staje się widoczna dopiero po bardzo długim czasie. Niekiedy pojawia się dopiero po naszym życiu." Haruki Murakami
Gdy ktoś adresuje bardzo poważne pytanie do mnie, albo niewygodne dla obu stron - czasem żartuję;
- Chcesz szczerze, czy samiuśką prawdę?
A tu widzę, że to żaden żart, a całkiem poważna alternatywa.
Po drodze jednak pojawia się aspekt komfortu. Bywa, że od podania dłoni komuś on się pojawia. Bywa, że musi dokonać się ab obwąchantum - by wreszcie zagościł komfort kontaktu.
Czym on właściwie jest?
Po pierwsze łapiesz się na tym, że nie szukasz słów, nie ważysz ich po kilka razy, zanim wyślesz motylim lotem.
Po wtóre - cokolwiek zapodasz, nie kulisz ramion przed potencjalnym ciosem.
Kolejna sprawa - komfort to silne poczucie, że docierasz do drugiej strony, że twoje komunikaty nie zatrzymają się na krochmalu ego.
No tak, ale jak rozróżnić szczerość od prawdy?
Wg mnie szczerość to swoboda, komfort - ale w pewnym sensie 'gotowce", gdzie sami nie mamy do końca świadomości, że operujemy "gotowcem". Taka nasza codzienna narracja, bez wykwitów intencjonalnych kłamstw, ale gładka, poprawna, poręczna. Wręcz jesteśmy przekonani o sporym ładunku prawdy w niej.
Z prawdą zaś jest tak - że choć pławimy się w komforcie kontaktu - to nagle odczuwamy bolesny poród. Właściwie to musi ujrzeć światło dzienne, powinno - ale zanim - rani, zostawia mikro-obrażenia na krótkiej drodze od jaźni do zamknięcia w słowie.
To jest jak z karą śmierci, która często ratuje życie. Innym...
I jeśli nawet udaje się, jesteśmy sami podźwignąć własną prawdę - nie mylić z racją - pozostaje pytanie o siłę udźwigu drugiej strony.
Ta szybka amplituda pomiędzy niechęcią zranienia, a jednak wiedzą, że jeśli szanuję - to tylko tak.
I wcale nie jest tak, że prawda uwalnia. No może nas uwalnia od tych, których nadal pragniemy ich obecności.
Tak jak czyjaś prawda przetnie nas na pół - a przecież połówka to już tylko w płynnym chlebie.
Wielu zakłada, że arogancja jest flagową cechą szczerości.
Nic bardziej mylnego.
Jeśli coś wysyła się w łusce arogancji - trajektoria pocisku nie ma już znaczenia.
Arogancja jest kurierem wszystkiego - ale nigdy prawdy.
I teraz - nawet jeśli jesteśmy gotowi do kolejnych poziomów autentyzmu: szczerości, prawdy, także tej trudnej - nie mamy szans dotrzeć, przebić się do tych - którzy jeśli nawet doceniliby naszą gotowość - tkwią w bezpiecznym, chroniącym ich kokonie nieufności, alienacji - z takich czy innych powodów.
Zostajesz więc ze swoją prawdą w onieśmielonych dłoniach. Obracasz nią jak kostką Rubika - mieszanie kolorów i tak wciąż tworzy kostkę.
"Nie jesteśmy istotami ludzkimi, które miewają duchowe doświadczenia, lecz istotami duchowymi doświadczającymi ludzkiego losu." Pierre Teilhard de Chardin
Inne tematy w dziale Rozmaitości