"THE CASTING IS PERFECT. THE STORY IS PERFECT."
Podpisuję się pod tą lakoniczną oceną. A i pojawiający się tam Stephen King nie brałby przecież udziału w gniocie:o)
Wysmakowana story, inteligentne dialogi - no i mój ukochany Greg Kinnear, który nigdy warsztatowo nie zawodzi...
Niby mieszają się wątki uczuciowe i dorastających do życia i tych dojrzałych.
Ale film, tak naprawdę - jest o jednym.
Czym jest pisanie, twórzczość. Jak rodzi się w autorze tekst i jak na niego wpływa.
Czym w końcu jest sukces pisarski. Kolekcją nagród, wyróżnień?
A może chwilą, w której wyświetla ci się na komórce nieznany numer i z wahaniem czy w ogóle odebrać - słyszysz:
- Tu Stephen King...
I nie wiesz czy to są jaja, czy faktycznie...
A jeśli faktycznie - tym bardziej nic do ciebie nie dociera, bo mówi ten... co mówi....
I z niedowierzeniem pytasz:
- Naprawdę podobał się panu mój tekst?
S.King:
- Nie, nie podobał się. Jestem nim wręcz zachwycony!
Nie, nie zbuduję analogii - bo o co innego poszło...choć subtelny wspólny mianownik zaistniał.
Nagła, w ogóle nieplanowana rozmowa.
Inny kraj - ja widzę Rozmówcę, On mnie nie.
Człowiek po moim kierunku, piszący, zasłużony dla "Kultury Paryskiej" i w ogóle świata literatury.
Pomimo różnicy metrykalnej - swobodnie na TY.
Wybiera się niebawem do Polski, mego miasta i chciałby mnie poznać.
To nigdy nie jest dla mnie łatwe - ale ok..
Widzę w tle całe ściany książek, On dolewa sobie wina i mówi:
- Nawet nie wiesz jaki to stres zadzwonić do ciebie!
Zamarłam i pytam:
- Why?
- Dlaczego???? - to mówiąc odchyla się od blatu biurka, łapie się za skronie i mówi:
- Dziewczyno, bo rozwalasz swą inteligencją! Nie tylko w swoich tekstach, ale widzę cię także w rozmowach, polemikach z innymi. /nie Salon 24 miał na myśli/.
Uczciwie oporuję:
- Fakt, nie powiem, że jestem tłumokiem...
Tu roześmiał się tak, że musiałam odczekać chwilę, by złapał oddech...
Kontynuuję:
- Ale w pewnym sensie mnie boli, gdy słyszę, że kontakt ze mną to stres. Pomimo tego, że argumentacja - budująca, dlaczego ów stres. Nie chcę tak, tym bardziej, że to zawsze po mej stronie jest największy stres.
Pytam nad czym teraz pracuje - nad kolejną książką. Ale jako ghost-writer.
Pojawiały się kolejne wątki, także o ludziach pióra, których zna osobiście.
Skończyliśmy o 2:30.
Kładłam się do snu z mocno róznoimiennymi emocjami.
Bo miło, bo sympatycznie...ale chciałabym, bo moje imię konotowało się z komfortem a nie stresem. By zgasł "imperatyw" wychylenia drinków, by wykręcić mój numer...
Inne tematy w dziale Rozmaitości