"Gdy widziałem z jaką jasnością umysłu i wewnętrzną logiką niektórzy wariaci wyjaśniają sobie samym i innym swe obłąkane idee, na zawsze straciłem pewność co do jasności mego umysłu." Fernando Pessoa
Dwie obłąkane idee.
"Kochać, to dać komuś władzę, by mógł cię zabić." Michel Schneider
"Chciałbyś, żeby miłość dowiodła ci, że istnieje. Nie tędy droga. To ty masz dowieść, że istnieje". Éric Emmanuel Schmitt
Nie wykluczają się wzajemnie. Ponieważ możesz dowieść, że miłość istnieje - by chwilę potem dać się...zabić.
Budowanie fuzji z nadzieją - która jest matką stagnacji - może utrudniać proces dowodowy.
Może, ale nie musi.
Bo jedni taranują świat, by dopaść miłość. Zawsze to zabawnie wygląda dla postronnych...
Inni wiedzą, że bywa i tak - iż sama przychodzi.
A jeśli sama się pojawia - to cwana zawsze incognito.
Nie ma oficjalnej limuzyny, wstęgi czerwonego dywanu.
Pojawia się w oknie naszej jaźni jak niesiony wiatrem papier - nikomu niepotrzebny.
Machamy łapką, by i do nas się nie przykleił.
Ale jeszcze kątem oka łapiemy, że ktoś inny złapał - a to wygrany kupon.
Plujemy sobie w brodę - zamazując przejrzystość logicznego myślenia.
No dobrze, ale jeśli się udaje, jeśli kochamy ze wzajemnością - to czy na pewno tworzymy z tą drugą osobą "cywilizację śmierci"?
Nie kochamy, by nas zabito.
Kluczowa tu jest władza.
Druga strona zawsze dysponuje taką jej wartością, na jaką sami przyzwolimy. Nigdy inaczej.
Wiem, wygodnie się zatracić, swobodnym lotem spadać do nieba.
Kolejne pióra ze skrzydeł naszej władzy, naszej zdolności latania - spadają tworząc potencjalne oręże zbrodni kochanej osoby.
Mądrość miłości osadza się na tym, że możemy ją udowodnić nie tracąc siebie.
Nie jest to gwarant raju - ale jeśli nastąpi tsunami - przeżyjemy.
Bez złamań, krwotoku, czy paraliżu wycinającego nas z szans na kolejny wiatr... ze skrawkiem papieru.
Inne tematy w dziale Rozmaitości