ladynoprofit ladynoprofit
261
BLOG

ŚWIĄD....

ladynoprofit ladynoprofit Rozmaitości Obserwuj notkę 4

"Ludzie są jak wszy - włażą ci pod skórę i zagrzebują się tam. Drapiesz się i drapiesz aż do krwi, ale nie możesz się skutecznie odwszawić. Gdziekolwiek pójdę, wszędzie to samo: ludzie paskudzą sobie życie. Każdy przeżywa jakąś prywatną tragedię. Mamy to już we krwi - nieszczęście, nudę, smutek, samobójstwo. Powietrze jest przesiąknięte katastrofą, frustracją, daremnością. Drap się drap - aż zedrzesz sobie skórę. Mnie jednak ten stan rzeczy dodaje ducha. Zamiast zniechęcać lub przygnębiać, raduje mnie. Krzykiem domagam się jeszcze więcej katastrof, jeszcze większych klęsk, wspanialszego fiaska. Chcę, by cały świat był do niczego, chcę, by każdy zaczochrał się na śmierć". Henry Miller

Moja pierwsza w życiu publikacja, mocno młodzieńcza - była o pornografii. Jako dziewczę jeszcze z wiankiem - nie zaliczałam pąsów na licu. Już wtedy mój genotyp węszył za konkretyzacją kontekstową, za zrozumieniem - a jeszcze bardziej za próbą autorskiej redefinicji zastanego.

Pierwsza publikacja jako nagroda w konkursie literackim, gdzie w swej pracy zadałam kłam tezom z teorii literatury - poczynionym przez mego wujka, który był wtedy dziekanem jednej z polskich uczelni.
Napisałam obszerną pracę w tydzień, ale w takim amoku twórczym, że musiałam dyscyplinować się, by w ogóle jeść, by oddychać.

Wyszłam od tezy Jerzego Ziomka, że najbardziej dziki, perwersyjny rytuał w formule orgii nie będzie pornografią do chwili pojawienia się...biernego widza.

Dla mnie dorastającej wtedy dziewczyny było to szalenie odkrywcze.

I jeśli porównać pożądanie erotyczne do świądu - już jesteśmy blisko myśli Millera.

Bo co w niej wyraził? Historię swego świądu, przypowieść o sile swego pożądania, także erotycznego. Kto zna jego twórczość, biografię wie - że ochoczo przystrajał alkowę mrocznymi scenariuszami.

Zostawmy Henrego.

Jesteśmy tu i teraz.

Ilu z nas łaknie tego co wspomniany. Ilu z nas doznaje specyficznego pobudzenia w destrukcji?

I owa iluzja - być ponad popiół zastany, gdzie nigdy nie ma się pewności, czy wymodlona katastrofa nie sięgnie po naszą potylicę.

Świąd to upierdliwa sprawa.
Potrafi pojawić się z piątej strony świata.
Nie wskazując palcem ale całą łapką - choćby niedawne moje emocje wobec niewinnego kadru. Przeczołgały mnie.

Ale tam nie było tęsknoty za katastrofą, tam nie było poczucia winy, że wypełniło mnie co wypełniło.

Nawet taki banalny kadr budzi we mnie tęsknotę za konstruktywnym rozwiązaniem kwestii świądu.

Walor dramaturgii obywa się bez chorej tęsknoty za dramatem...

Ów kadr....

 

Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Rozmaitości