Chwilę temu wróciłam z kina.
Sama nie wybrałabym się na ten obraz, ale Tato zaprosił - więc towarzyszyłam.
Pomyślałam, ok zaliczę triadę: "Sunset Limited", "Rzeź" i "Wenus w futrze".
Triada, bo kamera nie wychodzi w tych produkcjach nigdzie - zestaw 2, 4 osób i to cały film.
Sunset - arcydzieło nad arcydziełami - ale chyba nie przez przypadek jego producent Tommy Lee Jones - nie puścił do kin. Choć w żadnym razie nie wymęczyłby na sali kinowej.
"Rzeź" także nie...
A "Wenus"...Macabra!
Wiedziałam idąc na seans - co mnie czeka...ale rozczarowanie.
Tacie nie powiem, bo nie rani się fundującego.
Samo wyjście to już atrakcja. Między ludźmi, decybele masują trzewia...
Ale coś wyniosłam....
Pewna frazę:
Mężczyzna:
- Nie ma nic okrutniejszego niż niewierność kobiety.
Kobieta:
- Nie ma nic okrutniejszego niż wymuszona wierność...
Co chciał David Ives swą sztuką przekazać ?
Ktoś pisze, że walkę interpersonalną o dominację...że kpina z epoki triumfującego genderyzmu....
Ja powiem - pudło!
Nie od dziś mówi się o kryzysie męskości. Mnożą się prace naukowe na ten temat, pęcznieje katalog argumentacji, egzemplifikacji...
Sama, prywatnie - bez suflerki literatury takiej czy innej - też to widzę...
A wyłuskanie rasowego mężczyzny w mym otoczeniu - świętuję w cichości ducha swego. Tak o Tobie też mówię!;o)
Wg mnie sama sztuka, a pośrednio film oparty na jej kanwie mówi o niczym innym jak o mateczniku mężczyzn, którym albo amputowano męskość, albo sami ją zgubili.
Czym jest wiec ów matecznik?
Miękkim, mocno nieświadomym wejściem w rolę kobiety, wciąż pozostając mężczyzną hetero.
Dlatego dziękuję tym Mężczyznom, których znam /nie zawsze osobiście/ - a którzy pachną najpiękniejszą wersją intelektualnego, osobowościowego...testosteronu.
Nie zgubcie się...
Nie zostawiajcie mnie z kobietami, które z obecnym anatomicznym penisem....
Inne tematy w dziale Rozmaitości